czwartek, 5 grudnia 2013

Po deszczu zawsze wychodzi Słońce.

Włóczyliśmy się po całym Londynie.
Chodziliśmy aż do nocy.
W ciszy.
On słyszał całą rozmowę.
On wiedział, że wiem.
Bał się.
Ale czego?
Mojej reakcji?
Może rozmowy ze mną?
A może obu rzeczy?
Nie wiem. Nie mam siły, żeby się odezwać. Chciałabym teraz zobaczyć Maxa. Jego uśmiech i to, jak na mnie patrzy. Do oczu napłynęły mi łzy. Wszystko spieprzyłam.. I to tylko dlatego, że jestem miła dla Paula.
-Mogę ci jakoś pomóc?-blondyn zapytał zachrypniętym głosem.
-Przytulisz mnie?-chlipnęłam, a on bez zastanowienia mnie objął. Wtuliłam się w jego tors i stałam w bezruchu.
-Magi.. Pamiętasz jak pytałem cię, o naszą przyjaźń?-zaczął niepewnie.
-Tak-odsunęłam się, aby widzieć jego twarz.
-Bo chodziło mi o to, czy miałbym jakieś szanse u ciebie. Gdybyś była wolna-dodał.
-Paul-westchnęłam-Zasługujesz na kogoś lepszego.
-Teraz to i tak nie jest ważne-wzruszył ramionami-Odprowadzę cię do domu.
-Dziękuję-starałam się uśmiechnąć.

*   *   *
-Nie wierzę, że tak mu powiedziałaś!-oburzyła się Lola-A jeszcze bardziej nie mogę uwierzyć w to, że mówisz mi to trzy dni po fakcie!
-Nie masz się czemu dziwić.. Dwa dni ze sobą nie gadałyśmy-mruknęłam.
-Ale przeprosiłam!
-Wiem-odparłam krótko-Idziemy do mnie?-zmieniłam temat.
-Dobra, jeśli nie masz żadnych planów-uśmiechnęła się.
-O to samo chciałam ciebie zapytać.
-O mnie się nie martw. Peter idzie dziś do dziadków czy coś.
-No okey-cieszyłam się, że w końcu moja przyjaciółka znalazła dla mnie czas.
-Ale możemy jeszcze zajść do tej cukierni przy Oxford Street?
-Lola, to jest kawał drogi stąd. Nie możemy iść do innej?
-Nie, nie, nie.
-To idź tam sama. Mi się nie chce-zaczęłam protestować.
-Bez ciebie nie idę-zaśmiała się.
-Z kim ja żyję..
-Z najlepsiejszą przyjaciółką pod Słońcem!!-objęła mnie ramieniem. Nie miałam wyjścia. Musiałam z nią iść do tej głupiej cukierni po drugiej stronie miasta.
-A tak w ogóle to co ty stąd chcesz?-zapytałam, gdy weszłyśmy do środka.
-Pączka-odpowiedziała bez namysły po czym zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.
-Czego szukasz? Lepiej stańmy w kolejce-pociągnęłam ją za ramię.
-Tak, tak-odparła lekko zawiedziona.
-Czy panie stoją ostatnie w kolejce?-usłyszałyśmy męski głos. Nic nie odpowiedziałam, myśląc, że Lola się choć odrobinkę wysili i to zrobi, ale oczywiście nic. Cisza. I facet pozostał bez odpowiedzi.
-Przepraszam..-zaczął jeszcze raz. Niechętnie się odwróciłam i stałam w szoku, bo zobaczyłam..
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!-rozniósł się krzyk dziewcząt. O nie, zaczęło się. Spojrzałam na Lolę, która dała nam znak, że postara się zająć jakoś te napalone dzikuski. Chwyciłam go za rękę i poszliśmy do damskiej ubikacji.
-Nie sądziłem, że znajdę się w damskiej łazience.
-I to ze mną.. Co Nathan?
-Haha. Zboczona jesteś, wiesz?
-Wiem-zaśmiałam się-Zawsze prowadziłeś je do męskiej?-zażartowałam, otwierając okno.
-Bardzo śmieszne.
-Tak. Skacz-poleciłam mu.
-Chodź, pomogę ci-wyciągnął do mnie rękę, gdy był na zewnątrz.
-Nie.
-Co?
-Nie zostawię Loli.
-Umówiłem się z nią, że w razie czego idziesz ze mną-usiadł na parapecie, złapał mnie w talii i wyciągnął na świeże powietrze.
-Jak to?-zdziwiłam się.
-Napisała do mnie, że mamy szybko wracać, a nie szlajać się po Las Vegas. I coś tam, że mamy zachowywać się jak prawdziwi mężczyźni, a nie jak cytuję: dupy wołowe.
-O Boże, przepraszam za nią-spanikowałam.
-Co, żartujesz sobie? Miała rację.
-Czekaj.. Czyli wszyscy są w Londynie?-zaczęliśmy iść w stronę parku.
-Tak, ale Max bał się z tobą spotkać-uprzedził moje pytanie.
-Dlaczego?
-Z tego, co słyszałem to wasza rozmowa nie skończyła się całuskami i lofciami.
-Czym?-zdziwiłam się.
-Już ty dobrze wiesz o co chodzi-machnął ręką.
-I ty miałeś się dowiedzieć, czy jestem na niego zła, prawda?
-No wiesz.. W końcu ty jesteś moją przyjaciółką i on jest moim przyjacielem..
-No jasne..-mruknęłam.
-Może wpadniesz do nas. Dziewczyny się strasznie stęskniły.
-Dobra, ale tylko na chwilkę.
-Śpieszmy się. Zaraz będzie padać-spojrzał na niebo, po czym narzuciliśmy większe tempo. Moje biedne (SEXI-hahaha xd nieważne. to tylko ja i Paulina rozumiemy) łydki.
-Ok, ok-zaczęłam się męczyć.
-Patrzcie kogo przyprowadziłem!-krzyknął, gdy tylko weszliśmy do środka.
-Przyjaciółkę tej od dupy wołowej!-w holu stał Jay, który mocno mnie przytulił-Cześć-szepnął. Zauważyłam, że na schodach pojawił się Max. Nic nie mówił. Tylko na mnie patrzył. Przywitałam się z każdym oprócz MOJEGO CHŁOPAKA. On nawet nie zszedł na parter, więc postanowiłam, że sama do niego pójdę.
-Hej-powiedziałam.
-Hej-wszedł do pokoju. No kurde, nie będę za nim latać!
-Max..
-Nie chcę gadać przy nich-przerwał mi.
-Okeeej-byłam lekko zaskoczona.
-Jak minął ci tydzień?-rzucił się na łóżko, jak zawsze.
-Nudno-wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce obok niego-Widziałam wasz sobotni występ. Był niesamowity.
-Dziękuję-uśmiechnął się. Chyba pierwszy raz od mojego przyjścia. Odchrząknął, wstał i oparł się o parapet-Ech..-spojrzał na mnie-Dłużej tak nie mogę-szybkim krokiem podszedł i pocałował mnie w usta-Nie potrafię się na ciebie złościć. Nawet jeśli cały tydzień spędziłaś z Paulem-cały czas obsypywał mnie całusami-Za bardzo cię kocham-objął mnie w tali i po chwili leżałam na nim.
-Tęskniłam-szepnęłam. W tym czasie chłopak zdjął koszulkę. Oboje teraz potrzebowaliśmy bliskości. Chcieliśmy jej. To mogło sprawić, że będzie jak wcześniej. Przynajmniej tak sobie tłumaczyłam.
-Margo, nie musimy..-przerwałam mu pocałunkiem.
-Chcemy-przygryzłam wargę. W tym czasie Max gładził moje plecy zimnymi dłońmi, co sprawiło, że miałam dreszcze, a po chwili George znów obsypywał mnie pocałunkami. Próbował ściągnąć ze mnie sweter, ale miał z tym problemy. To dobrze, bo usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Jeśli się seksicie,nie odpowiadajcie-zaśmiał się Nathan.
-Hahaha-wybuchłam śmiechem.
-Biorę to za "nie"-wsadził łeb do środka.
-Mogłaś nic nie mówić-westchnął Max.
-Uhuhu.. Widzę, że było blisko-Sykes poruszał zabawnie brwiami.
-Ej Ty! Coś ci się w krzakach rusza-powiedział Max.
-A tobie ze strachu włosy z głowy wypadły-pokazał mu język.
-Darujcie sobie-wtrąciłam się.
-Ale my tylko żartujemy-wyjaśnił chłopak, obejmując mnie.
-Właśnie-zawtórował mu Nathan.
-Męska solidarność-mruknęłam.
-A żebyś wiedziała. Kocham cię-szepnął mi do ucha łysol.
_______________________
Oto prezent Mikołajkowy i świąteczny dla Was ♥
Dawno już nie pisałam i jestem ciekawa waszych opinii ;)

piątek, 1 listopada 2013

Max, Paul i inne pierdoły

-Nie pieprz głupot Tom-skarcił go Nathan-A tak w ogóle to jest MOJA rozmowa z Magi, a nie NASZA.
-Ok, ok. Już idę-Parker się obraził i wyszedł z pomieszczenia.
-Tak nie można, Nathan-westchnęłam.
-Wiem, ale nic mu nie będzie.. Tęsknię-powiedział po chwili ciszy. Ooooo, aż się wzruszyłam, widząc jego minę. On jest taki kochany.
-Ja też. Jak minął wam pierwszy dzień?
-Pytasz o mnie, czy o Maxa?-uśmiechnął się.
-Dobrze wiesz-odpowiedziałam tym samym.
-To nie mam pojęcia, co robił Max. Uciekł gdzieś na cały dzień-wzruszył ramionami.
-Chodziło mi o ciebie. Ale.. Jak to uciekł?-zdziwiłam się.
-No po prostu go nie było.
-Czy ja dobrze usłyszałem, że rozmawiasz z MOJĄ dziewczyną?-do pomieszczenia wszedł Max.
-Hej-pomachałam.
-Cześć Misiu. Co u ciebie?-popatrzył na mnie z czułością.
-A co mogło zmienić się przez dobę?
-Wszystko.
-To ja zostawię was samych-Nathan puścił do mnie oczko i wyszedł z pokoju, a Łysol zajął jego krzesło.
-Stęskniłem się-wyznał.
-Ja też.. I to bardzo.
-Jasne, ale to z Nathem na skype'ie gadasz-udał obrażonego.
-Jak zadzwonił to gadam-wypięłam język.
-Proszę, przyleć-błagał Max.
-Już przerabialiśmy ten temat.
-Wiem..
-Więc czego jeszcze nie zrozumiałeś? Max, nie zachowuj się jak dziecko-lekko się zdenerwowałam-Muszę wziąć się za naukę i nadrobić zaległości.
-Margo!-usłyszałam głos mamy-Jakiś miły chłopiec do ciebie!-krzyknęła. No to super -.-
-Już idę!-odpowiedziałam, po czym spojrzałam na ekran-Poczekasz chwilkę?-zapytałam.
-To Paul, prawda?-nie wyglądał na zachwyconego.
-Nie wiem. Zaraz wracam-i zwlekłam się z łóżka, ale już w drzwiach stał blondyn.
-Hej. Twoja mama powiedziała, że mogę wejść-powiedział niepewnie.
-Cześć. Siadaj-uśmiechnęłam się do niego, zdejmując laptopa z kolan.
-Nadal nie chcesz polecieć do Vegas?-zajął miejsce na krześle.
-Nie-westchnęłam.
-Kurde, czuję się strasznie głupio. Ta akcja z tobą i twoim chłopakiem. Ta kłótnia. Ja nie chciałem-zaczął się tłumaczyć-Przepraszam.
-Paul, przecież wiem. Nie musisz więcej przepraszać.
-Ale cały czas czuję się winny. W życiu bym nie pomyślał, żeby do ciebie zarywać-pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Wiem, że jestem brzydka, ale żeby aż tak?-zaśmiałam się.
-Max. Cipo!-usłyszeliśmy z głośników głos Sivy-Ty tu romansujesz, a za chwilę mamy koncert!
-Gadam z nim na skype'pie-wyjaśniłam blondynowi.
-Mogłaś powiedzieć. Nie przeszkadzałbym-lekko się zaczerwienił.
-Muszę kończyć-mruknął Max-Pa-rozłączył się, zanim zdążyłam odpowiedzieć.
-To przeze mnie?-usiadł na łóżku.
-Nie. On ma dzisiaj zły humor i tyle.
-Ty chyba też nienajlepszy.
-Możemy o tym nie rozmawiać?
-Jasne-dźgnął mnie w udo.
-Będę miała siniaka-poskarżyłam się.
-Nie marudź! Chodź, przeszkodzimy w randce Pieterowi-wziął mnie za rękę i wyciągnął z pokoju.
-Nie ma takiej opcji-sprzeciwiłam się.
-Oj, żartuję.. Sam chciał, żebyśmy przyszli.
-Czekaj.. Czy oni nie chcą nas ze swatać?
-My się nie damy-zaśmiał się.
-Haha. Świetnie-odparłam i wyszliśmy.
-Magi?-zaczął, gdy przechodziliśmy obok parku.
-Tak?
-Czy my się przyjaźnimy?
-Co za głupie pytanie. Jasne, że tak-odpowiedziałam bez namysłu.
-A gdybyś nie była z Maxem?-zapytał niepewnie.
-Paul, o co ci chodzi?
-Już o nic. To nieistotne.
-Co do tego mam inne zdanie.
-Magi! Paul!-uśmiechnęła się Lola.
-Hej-dałam jej całusa w policzek-Jeśli kombinujesz coś z Pieterem, co do mnie i Paula to zapomnij-mruknęłam jej do ucha.
-O co ci chodzi?
-Znam cię i wiem w jakim celu nas wyciągacie-starałam się uśmiechnąć-Przepraszamy, ale musimy pogadać-spojrzałam na chłopców i odeszłam z rudą kawałek dalej.
-Słuchaj, po prostu ty i Max, chyba do siebie nie pasujecie..-wyznała.
-Nie mogłaś mi tego od tak powiedzieć tylko wymyślasz jakieś podchody?
-A kiedy niby miałam to zrobić?
-Kiedykolwiek-prawie krzyknęłam-I nie wiem dlaczego tak sądzisz.
-A gdzie on teraz jest, hmm?-oparła dłonie na piersiach-Bo jakoś nie z tobą.
-On pracuje. Jest w Las Vegas-wyjaśniłam.
-A ty w Londynie. Związek idealny.
-Max chciał, żebym poleciała.
-Więc, co ty tu jeszcze robisz?
-Wiesz co, masz rację. Co ja tu z tobą robię? Mogłam zostać w domu. Udanej zabawy-zaczęłam iść w kierunku centrum.
-Magi, a ty dokąd?-zdziwił się brunet.
-Gdziekolwiek-spojrzałam na Lolę, nie zatrzymując się.
-Ja się nią zajmę-usłyszałam za plecami szept Paula, a po chwili był obok mnie.
-No więc chodźmy-uśmiechnął się.
-Gdzie?
-Gdziekolwiek.
_____________________________
Długo mnie nie było..
Może to nawet lepiej..
Mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy niż pod ostatnim postem..
Serio, komentarze motywują do dalszego pisania, no chyba, że nie chcecie, to to już inna sprawa.

A tak zupełnie z innej bajki:
CUD! JESZCZE NIE ROZBIŁAM SIĘ AUTEM! CHYBA JEDNAK UMIEM JEŹDZIĆ!
Nie chcę iść na studniówkę -.-

Sorka, że takie rzeczy tutaj piszę, ale jak to się mówi "nie mam do kogo gęby otworzyć", czy jakoś tak to leciało.

Jakby ktoś chciał popisać, zadać pytanie, czy hejtować oto mój askme

niedziela, 29 września 2013

"Wyglądacie na zakochanych.."

-Kochanie, nie musisz iść do szkoły-usłyszałam głos mamy.
-A może by tak "hej" na przywitanie?-dałam jej całusa w policzek, a ona się uśmiechnęła.
-Tak, tak. Przepraszam.
-Nie, to ja przepraszam..-usiadłam przy stole-Nie powinnam była cię zostawiać.
-Nie obwiniaj się-pogładziła mnie po dłoni-Masz dobrych przyjaciół. Uważaj, żeby ich nie stracić.
-To rada, czy ostrzeżenie?
-Oczywiście, że rada Słonko. Co chcesz na śniadanie?-zajrzała do lodówki.
-Yy.. Nic. Zjem w szkole.
-Nie musisz iść-usiadła obok mnie.
-Wiem-starałam się uśmiechnąć-Ale skoro już tak wcześnie wstałam to pójdę-podniosłam tyłek, przytuliłam Ninę i ruszyłam do drzwi frontowych-Do wieczora!-krzyknęłam, zakładając buty.
-Spotkasz się z Maxem?-zapytała z kuchni.
-Dlaczego?-wychyliłam głowę zza ściany.
-Tak tylko pytam-wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Wątpię.
-Coś się stało Słońce-wyszła do mnie na korytarz.
-Nie-westchnęłam-Po prostu mam jedną sprawę do przemyślenia, a on strasznie naciska.
-Chyba nie chodzi o seks-złapała się za biodra.
-Mamo, niee!-czuję, że robię się czerwona.
-Więc o co chodzi?
-Pogadamy jak wrócę-ucałowałam ją w policzek i wyszłam. Dlaczego pomyślała o seksie? A może ona wie? Albo się domyśla? Na pewno coś przeczuwa. Przecież Max jest starszy i może, a raczej na pewno ma popędy seksualne.. Kurcze, a co jak wie i tylko czeka aż jej powiem?
-Uważaj, bo możesz wpaść pod samochód-z przemyśleń wyrwał mnie Paul.
-Tylko na to czekasz, co?-uśmiechnęłam się.
-Oczywiście-odpowiedział tym samym.
-Działo się wczoraj coś ciekawego?-zmieniłam temat.
-Oprócz tego, że każdy zastanawiał się co się z tobą dzieje to nie.
-Każdy, czyli ty?
-I Pieter-dodał.
-Aż dwie osoby! To serio wszyscy-zażartowałam.
-Hej wam-pomachał nam Pieter.
-Hej.. Tobie(?)-chyba tak powinno to brzmieć.
-Do szkoły, czy wagary?-zapytał.
-Chciałam iść do szkoły.. A wy?
-No ja też-odparł blondyn.
-Umówiłem się z Lolą w kawiarni, idziecie?-zaproponował nieśmiało.
-Kurcze, nie chcę wam przeszkadzać-powiedziałam.
-Właśnie-blondyn mi przytaknął.
-Oj dajcie spokój. Lola się ucieszy.
-Na pewno-mruknęłam.
-Spokojnie, jakoś się wyrwiemy-szepnął Paul w drodze.
-Dobra.
-Margo!-przywitała mnie przyjaciółka-Ciebie się akurat nie spodziewałam.
-Mi też miło cię widzieć-odparłam i weszliśmy do budynku.

*   *   *
-Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego telefonu-odetchnęłam z ulgą, gdy wychodziłam z kawiarni z Paulem
-Fajnie, tyle, że nikt nie dzwonił. Wymyśliłem to-wyjaśnił.
-Geniusz zła-uśmiechnęłam się-To co robimy? Jest po dziesiątej-zerknęłam na komórkę.
-Co tyylko chcesz-trącił mnie łokciem-Mogę zadać ci jedno pytanie?
-Jasne.
-Chodzą plotki, że to ty jesteś w gazecie..-przeczesał nerwowo włosy-Nie żebym wierzył w takie rzeczy. Po prostu jestem ciekaw, czy to serio ty-chyba się zarumienił.
-Tak. To ja-odpowiedziałam.
-Wyglądacie na zakochanych-westchnął.
-Widziałeś artykuł?-zdziwiłam się.
-Nie tylko. Zdjęcia też. Wiesz, nie było trudno. Nawet jakbym nie chciał to i tak ktoś wcisnąłby mi magazyn pod nos.
-Taaa.. Ostatnio dużo dziewczyn kręci się wokół was-stwierdziłam.
-Wydaje ci się.
-Czyżby?-uniosłam prawą brew, a on zaczął się śmiać.
-Zabawnie wyglądasz.
-Dzięki wielkie-odparłam z sarkazmem.
-Gdybyś siebie zobaczyła, też zaczęłabyś się śmiać.
-Oczywiście..
-Czy to jest foch?-zatrzymał się naprzeciwko mnie.
-Nie-odpowiedziałam krótko.
-Ej no-złapał mnie za ramiona.
-No co?-odezwałam się, a on zrobił krok do przodu. Staliśmy dosyć blisko siebie..
-Obraziłaś się?
-Niee.
-Maaagi?-uroczo się uśmiechnął.
-Naprawdę się nie obraziłam-odpowiedziałam tym samym. Serio.. Ja. Się. Nie. Focham.
-Przypuśćmy, że ci wierzę-blondyn lekko przymrużył oczy.
-Mi nie wierzysz?-dźgnęłam go w brzuch, po czym zaczęłam się śmiać.
-To bolało-zaczął się masować-I znowu w brzuch? Czy on ci się nie podoba?-uniósł lekko koszulkę.
-Ludzie patrzą-pacnęłam go po łapach.
-Nie odpowiedziałaś na pytanie.
-Pff-prychnęłam i poszłam dalej, zostawiając go w tyle.
-Nie zapomniałaś o kimś?-usłyszałam za sobą głos blondyna.
-Chyba nie-odpowiedziałam, nie odwracając się.
-A ja?-zapytał piskliwym głosem.
-Ech.. No to chodź-uśmiechnęłam się.
-Szczęściarz z tego Maxa.
-Ja tam mu współczuję-wzruszyłam ramionami.
-No jasne.
-Wyczuwam sarkazm.
-I bardzo dobrze.
-Do szkoły!-usłyszeliśmy z daleka męski głos.
-Do studia!-odpowiedziałam.
-Hej-przytulił mnie Nathan.
-Cześć-odwzajemniłam uścisk-To Paul. Kumpel z klasy, a to Nathan-przedstawiłam ich sobie.
-I gdzie lecicie?-dopytał.
-Jeszcze nie wiemy. Znajomi namówili nas na wagary, ale z nimi nie dało się wytrzymać i się zmyliśmy-wyjaśniłam.
-To chodźcie do nas. Mam piwo-uniósł reklamówkę z browarem-A zresztą Max się ucieszy.
-Mag, jak chcesz to idź-wtrącił Paul.
-O nie blondasku, idziesz z nami-rozczochrałam go.
-No weź.. Najpierw brzuch, teraz włosy. Co będzie następne?-skrzywił się.
-Nie chcesz wiedzieć-zaczęłam się śmiać.
-Chyba masz rację-uszczypnął mnie w policzek.
-Ej..
-I znowu się zaczyna-przewrócił oczami.
-Wszyscy w domu?-zapytała blondynka w drodze.
-Tak. Dzisiaj mamy leniwy dzień-wyjaśnił.
-Nathan, wy cały czas leniuchujecie.
-Takim to dobrze-westchnął Paul.
-Nieprawda. Przyszły tydzień mamy zawalony-obronił się Sykes.
-No tak..
-Ej, nie smuć się. Spotkamy się w weekend-objął mnie ramieniem.
-Jeśli chodzi ci o to, że zobaczę was w tv to tak, zobaczymy się w weekend-sztucznie się uśmiechnęła.
-Ale jak to? Przecież..
-Nathan-przerwała mu. Bilety są bardzo drogie.. Nie mam tyle oszczędności, a większość kasy z wideo dałam Ninie-wytłumaczyła.
-Przepraszam na chwilę-zielonooki chłopak wyjął telefon z kieszeni-To Agatha-odszedł na dwa kroki od reszty.
-Wiesz co, chyba wracam do domu-powiedział Paul.
-Nie rób mi tego.
-Ja ich nie znam-zrobił wielkie oczy.
-Ale znasz Kelesy, a ona na stówę tam będzie-poklepałam go po ramieniu.
-Idziecie ze mną po Agathę?-zapytał Nathan.
-O niee. Nie ma takiej opcji. Sam się po nią przespaceruj, a my weźmiemy zakupy-wzięłam od niego torbę-Nie spieszcie się-puściłam mu oko.
-Nie ma problemu. To do zobaczenia później-pomachał i odszedł.
-Odprowadzę cię do twojego mena i lecę.
-Nie, nie, nie.
-Zachowujesz się jak dziecko-stwierdził.
-I kto to mówi. To nie ja boję się iść do Wandetów.
-Kogo?-zapytał.
-No do tych kolesi-przewróciłam oczami-Słuchaj, nie chcę cię do niczego zmuszać, ale będzie mi baaaaaaardzo przykro jeśli nie pójdziesz-mina kota ze Shreka.
-Ech..-westchnął-Ty wiesz jak mnie namówić. To chodźmy.
-Aaa-pisnęłam-Dzięki, dzięki, dzięki-powtarzałam w kółko przez pół drogi.
-Kurcze, w sumie to masz rację.
-Z czym?-zapytałam.
-Z tym, że współczujesz chłopakowi-zaśmiał się.
-O ty świnio!-dostał w ramię.
-Przecież niosę zakupy to chyba nie jestem taki straszy, co?
-No dobra-uśmiechnęłam się do niego-To ten dom-staliśmy naprzeciwko budynku w kolorze miętowym.
-Taaa-mruknął i poszliśmy. Nie zapukałam.. W sumie to nie wiem, czemu tego nie zrobiłam. Po prostu weszliśmy do środka.
-Hej!-krzyknęłam, ale nikt nie odpowiedział-Lepiej zanieśmy to do kuchni-poleciłam Paulowi. Gdy wkładaliśmy alkohol do lodówki, usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach.
-Margo?-zdziwił się Max-Co ty tutaj robisz?
-Przyszłam sprawdzić kogo chowasz pod łóżkiem-zażartowałam.
-Ale masz dobry humor-objął mnie w pasie i pocałował w czoło.
-O, Paul. Już nie mogłeś doczekać się kolejnych zajęć?-do pomieszczenia weszła Kelsey z Tomem.
-I się wydało-odpowiedział.
-To jest Tom.
-Widzieliśmy się na imprezie-powiedział Parker.
-Tak-blondyn nerwowo przeczesał palcami włosy.
-Maaaagi!-Jay przytulił mnie na przywitanie. Odwzajemniłam uścisk.
-Wszystko pięknie, ładnie, ale czy ty.. wy-poprawił się brunet-Nie powinniście być w szkole?
-Wagarują-odparł Nathan, wchodząc z jeszcze jedną reklamówką pełną zakupów i Agathą, oczywiście.
-Margo, możemy chwile porozmawiać?-Max wyprowadził mnie z kuchni, nie czekając na odpowiedź-Możesz mi wyjaśnić jedną rzecz? Nie chcesz lecieć do Vegas, bo szkoła, a dzisiaj poszłaś na wagary?-wyglądał na zdenerwowanego.
-Bo.. To wszystko przez Paula i..
-Aha-podrapał się po brodzie-Wszystko jasne. Z nim chcesz spędzać czas, a gdy ja chcę, żebyś dzieliła ze mną jedną z najwspanialszych chwil w moim życiu, mówisz od tak "nie mogę". Spoko. Mi to wisi-spojrzał mi w oczy. Na jego twarzy malował się ból i rozczarowanie.
-Max-wzięłam go za rękę-Dobrze wiesz, że mi zależy. Ja.. Po prostu strasznie boję się latać-nie chciałam mu powiedzieć o pieniądzach. Nie potrzebuję ich łaski.
-Przecież powiedziałem, że polecę z tobą.
-A Nathan powiedział, że koncertujecie, więc nie ma o czym mówić-zaprotestowałam.
-Czyli cię tam nie będzie? Ze mną?
-Nie-odpowiedziałam krótko.
-Fajnie-mruknął i poszedł na górę.
-Świetnie-czułam, że łzy napływają mi do oczu. A przecież to właśnie teraz miało być tak pięknie. No właśnie.. MIAŁO być -.-
-Magi-zza pleców usłyszałam głos Kelsey-Wszystko ok?
-Tak-wymusiłam uśmiech-Gdzie Nareesha z Sivą?-zapytałam, zmieniając temat.
-Siva ma sesję, a Nar mu towarzyszy-wyjaśnił Tom, pijąc sok z kartonu.
-Parker!-krzyknął Nathan, a ten tak się wystraszył, że aż się oblał.
-Sykes!-odpowiedział, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Idź do niego-blondynka poklepała mnie po ramieniu.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo jak to zrobię to na sto procent polecę do Vegas tylko dlatego, żeby uszczęśliwić Maxa-wyjaśniłam.
-Tylko ja nie wiem, co tu się dzieje, prawda?-zapytał niepewnie Paul.
-Później ci wyjaśnię.
-Nie musisz-uśmiechnął się.
-Wiem-wzruszyłam ramionami-Spadamy. Nie będziemy wam przeszkadzać-po kolei spojrzałam na każdego.
-Dobrze wiecie, że tak nie jest-powiedziała Agatha. Chyba pierwszy raz dzisiaj.
-Tak się mówi-uśmiechnęłam się i ruszyliśmy do drzwi.
-Nie pożegnasz się z Maxem?-zdziwił się Nathan.
-Porozmawiamy jak mu przejdzie. Pa-pomachałam i wyszłam, a za mną blondyn.
-Przepraszam-powiedział po chwili Paul.
-Yy.. Chyba nie rozumiem-czułam się skołowana.
-Gdybym z tobą nie poszedł, teraz znajdowałabyś się w objęciach Maxa-zaczął kopać kamień.
-Przestań tak mówić. Wcześniej, czy później i tak miałby mi za złe, że nie poleciałam z nim.
-Chodzi tylko o to?
-Tak.
-Magi-chwycił mnie za rękę, po czym od razu ją puścił-On jest zazdrosny. I.. W sumie mu się nie dziwię. Też bym był, mając taką dziewczynę.
-A propos.. Dlaczego ty nie masz dziewczyny?-zapytałam, zmieniając temat.
-Bo mam taką kumpelę jak ty-zaśmiał się, idąc dalej.
-Ale ja mówię serio-dogoniłam go.
-Ja też-westchnął-Proszę, nie rozmawiajmy o tym.
-Jak chcesz-uśmiechnęłam się

*   *   *
-Zadzwońcie jak będziecie na miejscu-poprosiłam-Chociaż i tak wszystkiego dowiem się z twittera, prawda?
-Haha. Bardzo możliwe-zaśmiał się Tom.
-O nie. Tobie to ja zdam osobistą relację przez skypea-Nathan dał mi pstryczek  nos.
-Jak miło..-mruknęłam.
-Na pewno nie dasz rady przylecieć?-zapytała Kelsey.
-Niestety nie-skrzywiłam się.
-A miało być tak fajnie-westchnęła Nareesha.
-Będzie, a teraz idźcie, bo już jest odprawa-pogoniłam ich. Pożegnałam się z resztą i pognali. Max jako jedyny tylko pomachał. Niech sobie robi co chce. Widziałam jak Łysol dostał z plaskacza w tył głowy od Toma i coś do siebie mruknęli. Nagle George się zatrzymał, rzucił podręczny bagaż na podłogę i podbiegł do mnie.
-Jestem na tyle głupi, że sam nie potrafiłem sobie tego uświadomić.. Przepraszam za wszystko-pocałował mnie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Maaaax!-krzyknął Jay.
-Musisz iść-szepnęłam. Byłam w niebo wzięta. Czyli między nami jest wszystko w porządku.
-Kocham cię!-krzyknął i już go nie było, a ludzie zaczęli się na mnie gapić. No ekstra..
Gdy tylko straciłam ich z oczu, poszłam do domu. I co ja sama będę robiła przez tydzień? No tak.. Wezmę się za naukę. W końcu przyszedł na to czas.
______________________
ANKIETA! w prawym górnym rogu
tak jak oznajmiłam na poprzednim blogu.. nie widzę sensu w dalszym pisaniu. koniec. kropka.

piątek, 6 września 2013

Billboard Music Awards

-Misiu, już jesteśmy. Wstawaj-Max szepnął mi do ucha. Wzięłam głowę z jego ramienia i wyjrzałam przez szybę. No tak. Zasnęłam w aucie. Jakoś nie chciało mi się stąd wychodzić i spojrzałam na chłopaka (tylko my zostaliśmy w środku), dając znak, że nie śpię-A może cię zanieść-uśmiechnął się.
-To było pytanie, czy stwierdzenie?-odezwałam się.
-Oczywiście, że stwierdzenie-odpowiedział, wysiadając z samochodu. Chwyciłam jego dłoń i poszliśmy do domu. Przechodząc obok lustra, wiszącego na korytarzu, nie poznałam własnej twarzy. Włosy w nieładzie, makijaż rozmazany i blada cera sprawiły, że się zatrzymałam.
-Wyglądam strasznie-szepnęłam.
-Dla mnie zawsze wyglądasz ślicznie-George uniósł mój podbródek i delikatnie pocałował.
-Zaraz wracam-poszłam do łazienki się ogarnąć. Zauważyłam na szafce różową kosmetyczkę i od razu pomyślałam, że to którejś z dziewczyn. Zajrzałam do środka. Wiem, że powinnam najpierw zapytać, ale to jest nagły przypadek. Wyciągnęłam płyn do demakijażu i waciki, po czym dokładnie przemyłam twarz. Nie wyglądałam najlepiej, ale zawsze coś.
-Jak się czujesz?-do drzwi zapukał Nathan.
-Zaraz wychodzę-odpowiedziałam.
-Nie o to pytałem.
-Wiem-westchnęłam.
-Mogę wejść?-przekręciłam zamek i go wpuściłam-Dzięki-uśmiechnął się-Wszystko ok?
-Tak. Po prostu musiałam do łazienki-wyjaśniłam.
-Przecież widzę, że kłamiesz-oparł się o wannę.
-To nie odpowiedni moment na taką rozmowę-stwierdziłam.
-Halo? Magi, czy ty jesteś tam z Nathanem?-usłyszeliśmy stłumiony głos Kelsey.
-Nie, to ona jest ze mną-odpowiedział chłopak-Nie mogę ułożyć włosów przez tą pogodę, a ona mi pomaga (?)-usłyszałam zwątpienie w jego głosie.
-Kurde, też mam dzisiaj problemy z fryzurą-odparła i poszła.
-Za to dobrze kłamiesz-starałam się uśmiechnąć.
-Jak się mieszka z.. takimi ludźmi to nauczysz się wszystkiego-objął mnie ramieniem.
-Lepiej stąd chodźmy-ruszyłam w stronę drzwi.
-Jasne. Jeszcze sobie coś pomyślą-przewrócił oczami.
-Właśnie. A tak w ogóle to oni wiedzą o Agacie?
-Nie i się nie dowiedzą. Przynajmniej na razie.
-Dlaczego?-zdziwiłam się.
-Nie chcę zapeszać. Byliśmy na jednej randce, która udała się tylko dzięki tobie-dał mi buziaka w policzek.
-Nathan, już to przerabialiśmy.
-Ile czasu można układać włosy?-zdziwił się Tom, zasłaniając telewizor Maxowi i Sivie.
-My to oglądamy, więc zabieraj ten kościsty tyłek-wtrącił Jay. Czyli on też wpadł w trans hiszpańskiej telenoweli.
-A tak w ogóle to masz taką samą fryzurę jak wcześniej Sykes-zauważyła Nareesha.
-Magi jest cudotwórcą!-uścisnął mnie, a ja zaczęłam się śmiać.
-Postaw mnie-poprosiłam.
-Z rączki do rączki Skarbie-wpadłam w objęcia Maxa. Nie powiem, chłopcy umieją poprawić humor-Idziemy na górę?-szepnął mi do ucha, a ja w odpowiedzi kiwnęłam głową.
-Tylko bez jęków mi tam!-krzyknął Parker, gdy wchodziliśmy po schodach.
-Zboczeniec-powiedzieliśmy równo i zamknęliśmy za sobą drzwi. Łysol rzucił się na łóżko, a ja przycupnęłam na krześle.
-Co jest?-zapytał.
-Nic-odpowiedziałam krótko.
-Przecież widzę-oparł się na łokciu. Tylko na niego spojrzałam-Kotek-westchnął. Położył się na plecach i zaczął się turlać, co skończyło się bolesnym upadkiem-Źle wymierzyłem-wytłumaczył.
-Jasne-uśmiechnęłam się i szybko podeszłam do chłopaka-Wszystko w porządku?-pogładziłam go po policzku.
-Ssss.. Nie-jęknął.
-Co cię boli?-zaczęłam wpadać w panikę.
-Usta-ułożył wargi w dzióbek.
-Świnia-uderzyłam go w ramię.
-Też cię kocham-przysunął się do mnie.
-Tak?-udałam zdziwioną.
-I to..-dał mi buziaka-Bardzo-kolejny-Bardzo, bardzo-obsypywał mnie kolejnymi całusami, po czym dobierał się do mojego biustu.
-Maax.
-Tak Misiu?
-Tutaj?
-A niby gdzie mamy to robić?-zapytał zirytowany.
-Ja..-nie wiedziałam, co powiedzieć. Wiem, że Max chce uprawiać seks, a ja przez takie akcje mu to uniemożliwiam.
-Przepraszam-objął mnie-To nie miało tak zabrzmieć. Przecież nie chodzi tylko o łóżko-pocałował mnie w czoło. Nie może mu tylko o to chodzić, bo jesteśmy ze sobą jakiś miesiąc, a kochaliśmy się tylko (i aż) raz. Bo nie chodzi tylko o to, prawda? A może Kelsey miała rację.. Może Max jest kobieciarzem..
-Rozumiem. Wiem, że to nie tak miało wyglądać-ułożyłam się wygodnie w jego ramionach. Siedzieliśmy na podłodze wtuleni w siebie, nic nie mówiąc.
-Pamiętasz jak mówiłem ci o takiej gali?-zaczął.
-Przed tą imprezą, tak?-zapytałam dla pewności, czy myślimy o tym samym.
-Dokładnie-chyba się uśmiechnął.
-Co z nią?
-Czy.. Poszłabyś ze mną na Billboard Music Awards?
-Ccco?-byłam zaskoczona. Max chce mnie wziąć na taką imprezę? Nie wierzę. Musi mnie naprawdę kochać.
-No tak. To będzie za tydzień w sobotę, ale do Las Vegas lecimy w środę-wyjaśnił.
-Zaraz, zaraz.. Do Las Vegas?
-Tak Słońce-pocałował mnie w odkryte ramię.
-Max bardzo bym chciała, ale..
-Proszę nie mów tego-w jego oczach widziałam ból.
-Nie mogę lecieć z tobą-odparłam.
-Dlaczego?
-Nie mogę zostawić szkoły na tydzień.
-Przecież tyle czasu cię nie było.
-No właśnie. A z resztą nie mogę teraz zostawić Niny.
-Ale Margo..
-Nie ma żadnego "ale"-byłam nieugięta.
-Nie wytrzymam tyle czasu bez ciebie-zrobił minę małego szczeniaczka.
-Dasz radę. Ostatnio nie miałeś z tym problemów-kurde, mogłam tego nie mówić..
-To nieprawda. Czułem się jeszcze gorzej niż z tym, że nie możemy być razem-wyjaśnił. Tylko westchnęłam.
-Musimy dać radę.
-Inaczej to sobie wyobrażałem.
-Tak? A jak?-byłam ciekawa.
-Po pierwsze: zgodzisz się. No wiesz, pozwiedzamy trochę.. Pokażę cię światu i wszyscy będą mi zazdrościć dziewczyny-uśmiechnął się.
-O taaak, bo mają czego-zaśmiałam się.
-Jesteś dla siebie zbyt surowa. Proszę, przemyśl to jeszcze.
-Dobrze.
-Kocham cię-mocno mnie pocałował.
-Ja ciebie też, ale już powinnam wracać-poklepałam go po ramieniu i ruszyłam do drzwi.
-Odprowadzę cię-zaproponował, po czym zeszliśmy na dół.
-Nawet cicho byliście-zaśmiał się Jay.
-Jak to się mówi: trening czyni mistrza-wciął się Siva.
-Mówiłeś jej?-zapytał Nathan.
-Heeej.. ONA tu jest-mruknęłam.
-Przepraszam-chłopak się uśmiechnął.
-Tak-Łysol westchnął.
-Aaaaa-dziewczyny zaczęły piszczeć.
-To co, w sobotę na zakupy?-zapytała Kelsey.
-Nie wiem jak ty, ale my już nie możemy się doczekać Vegas-Nareesha zwróciła się do mnie.
-Nie wariujcie tak-uspokoiłam je-Nie lecę.
-Jak to?-wystraszył się Nathan.
-Nie mogę-odparłam.
-Dlaczego?-Jay wyglądał na lekko zszokowanego.
-Szkoła-odpowiedziałam krótko.
-Agatha jedzie, a ty nie?-zdziwił się Tom.
-Agatha?-dopytałam.
-Tak. Jako stylistka, czy coś-uśmiechnęła się blondynka, a ja wymieniłam się spojrzeniami z Sykesem. Musiał się bardzo cieszyć. Co z tego, że nie pokażą jej w telewizji. Przecież to nie o to chodzi. Ważne, że spędzą ze sobą czas. Nie tak jak ja z Maxem. Czeka nas tydzień rozłąki.
-O czym tak myślisz?-zapytał George.
-O waszym występie-westchnęłam.
-Mam pomysł!-krzyknął Kaneswaran.
-Lepiej dla nas wszystkich będzie jak tego nie powiesz-Kelsey poklepała go po ramieniu.
-Ej, dajcie chłopakowi szansę-wstawiła się za nim Nar.
-Właśnie-poparłam ją.
-Przecież Magi nie musi lecieć w środę. Możemy spotkać się w piątek na lotnisku w USA-mulat wzruszył ramionami.
-Seev ma rację. Możesz polecieć tylko na weekend-brunetka spojrzała na mnie-Jesteś geniuszem-i przytuliła chłopaka.
-Tak, on ma rację. Czyli polecisz, prawda?-dociekał Sykes.
-Nie wiem. Boję się latać i w ogóle-skrzywiłam się.
-Polecę z tobą-Max wziął mnie za rękę.
-Przecież macie być wcześniej.
-Niech wszyscy lecą, a my zostaniemy tu do piątku.
-Przepraszam, że przerywam wam love story, ale mamy ze trzy występy-i Jay wszystko zepsuł.
-Nie masz wyjścia Max-pogładziłam go po policzku.
-Jeszcze to przedyskutujemy-odparł krótko. Nie chciałam się kłócić i dałam za wygraną.
-Jasne-mruknęłam-Będę się zbierać. Zobaczę jak się Nina czuje.
-Zobaczymy-poprawił mnie Łysol.
-No tak. Miałeś iść ze mną-przewróciłam oczami-Too.. Do zobaczenia-free hug dla każdego i w drogę.
-Margo, proszę, poleć do Nevady. Bardzo zależy mi na twoim towarzystwie-od pięciu minut Max truje mi o BMA.
-Muszę się zastanowić.
-Nie chcesz tam być?-zatrzymał się.
-Max, gdyby to ode mnie zależało, moglibyśmy już wsiadać do samolotu-uśmiechnęłam się.
-Więc o co chodzi?
-Możemy pogadać o tym w drodze?
-Jasne-i ruszyliśmy dalej-Więc..?
-Szkoła, Nina, pogrzeb. Nie wypada mi.
-Jeśli ciebie tam nie będzie to mnie też-oświadczył.
-Zgłupiałeś?-trochę się na niego wkurzyłam-Nie możesz przedkładać mnie ponad zespół. To twoja praca, przyjaciele i.. życie.
-Nie. Ty jesteś moim życiem-zaprzeczył. Ooo, to urocze, ale jeśli ma zostawić the WANTED to lepiej, żeby nas nie było.. Nie wierzę, że tak pomyślałam.
-Więc proszę cię, żebyś uczestniczył w życiu zespołu. Ja poczekam-westchnęłam-Ja nie ucieknę, a kariera może.
-Sława nie jest dla mnie najważniejsza. Nie potrzebuję jej.
-Max, czy ty siebie słyszysz? Miliony osób chce osiągnąć tyle co ty, a nie może, więc weź się w garść i z tego korzystaj-dla rozładowania napięcia, uśmiechnęłam się i dałam mu całusa.
-Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować.. A ostatnio często mi się to zdarza.
-Nikt nie jest ideałem Misiu.
______________________________________
Chcę tylko wyjaśnić, że akcja dzieję się tak jakby rok temu, po wyjściu "Chasing the sun", gdzie chłopcy występowali podczas BMA 2012

Rozdziały będą dodawane rzadko..
Wiecie szkoła i wgl..
A do tego przygotowanie prezentacji i ta głupia matura -.-
Postaram się dodawać coś raz na miesiąc (może dwa razy), ale nic nie obiecuję, więc trzymajcie się :D

A teraz moje żale:
Nadal nudzę się w domu..
Lekcje zaczynam 12.09, a kolejną przerwę mam w pierwszym tygodniu października. JUPI -.-
A, no i jutro idę na osiemnastkę, c'nie? A nawet zaproszenia nie dostałam :o
I rosną mi te głupie ósemki i strasznie boli :/
I żeby było tego mało.. na tej imprezie chyba będzie Czarek.. NO NIC TYLKO SKAKAĆ Z RADOŚCI ;__;

PS. jeśli chcecie być na bieżąco lub tak SE "o" popisać oto mój twitter bejbiaczki ;)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

To TEN dzień

-Więc.. Co to za pilna sprawa?-zapytał Max w parku.
-Dobrze wiesz-odparłam, gdy wziął mnie za rękę.
-Taak-mruknął-A już myślałem, że to nas ominie.
-Nie Max.
-Ech-westchnął i usiadł na pierwszej wolnej ławce. Odprowadziłam go wzrokiem, po czym zrobiłam to samo-Nathan mówił, że jesteś zła.
-Byłam-poprawiłam go.
-Czyli już nie jesteś?-wyglądał na zdziwionego.
-Nie.
-Gdybym wiedział, że to cię zdenerwuje to..
-To co?-weszłam mu w pół zdania-Nic byś nie zrobił.
-Mógłbym bardziej uważać.
-Jeszcze bardziej?-zapytałam zaskoczona-W końcu kiedyś i tak musielibyśmy zrobić krok do przodu-uśmiechnęłam się.
-Czyli nic się nie stało?-zapytał dla pewności.
-Jasne, że nie-głowę położyłam na jego barku.
-Mówiłem ci, że cię kocham?
-Hmm.. Nie przypominam sobie-spojrzałam na chłopaka, po czym dałam mu całusa w policzek.
-Kłamca-stwierdził, obejmując mnie ramieniem.
-Też cię kocham-zaczęłam się śmiać.
-Teraz tylko Scooter musi załatwić jakiś wywiad, żebym mógł potwierdzić, że nie jestem singlem.
-Serio?-zdziwiłam się.
-To znaczy niby o to nie chodzi, ale po tym artykule pewne jest, że będą o to pytać-wyjaśnił.
-Nawet nie wiedziałam, że to takie skomplikowane. A tak w ogóle to cały czas zastanawiam się nad dedykacją dla mnie. Ciekawi mnie twoja twórczość.
-Serio chcesz wiedzieć, co bym ci nabazgrał?-delikatnie odchylił się do tyłu.
-Tak-kiwnęłam głową.
-Niech pomyślę..-zmarszczył czoło-Dla dziewczyny z czarującym uśmiechem, o seksownym ciele modelki..
-Wariat-wtrąciłam.
-Jeszcze nie skończyłem.
-Przepraszam. Kontynuuj.
-.. przyszłej żony oraz matki moich dzieci. Kochający cię Max-wyglądał na dumnego z siebie, a ja byłam w lekkim szoku.
-Aż nie wiem, co powiedzieć-szepnęłam.
-Więc mnie pocałuj-wyglądał na wystraszonego. Przygryzłam dolną wargę i musnęłam jego usta, przyciągając go za koszulkę do siebie. Szybkim ruchem (serio, nie wiem jak to zrobił) wziął mnie na kolana, a po chwili czułam jak jego dłonie z bioder przesuwają się w górę tuż pod moje piersi.
-Max-palcami gładziłam jego zarost-Nie tutaj-szepnęłam.
-Jasne-mruknął-Idziemy do mnie czy do ciebie?-zapytał.
-Powinnam wracać do domu, ale jak chcesz to możesz u mnie posiedzieć-wstałam, ciągnąć go za sobą.
-Posiedzieć?-zabawnie poruszał brwiami.
-Tak-wypięłam język-Muszę się na jutro przygotować-i nagle straciłam nastrój na cokolwiek.
-Pomogę ci w czym tylko będziesz chciała-przytulił mnie. Uwielbiam jak to robi. Czuję się wtedy bezpiecznie, to mnie uspokaja, a do tego ma ładne perfumy.
-Max, to chodzi o psychikę. Z tym muszę sama dać radę-wyjaśniłam.
-Dobrze-powiedział bez żadnych protestów i poszliśmy do Niny.
-Mamo, jesteś?-zapytałam w drzwiach.
-Tak-wyszła z kuchni. Oczy miała zaczerwienione od płaczu-Obiad na stole. Nie spodziewałam się gości, ale starczy dla wszystkich-uśmiechnęła się.
-Nie jestem głodny-odparł Łysol.
-Oj przestań-machnęła dłonią-Taki duży chłopak jak ty musi przecież jeść-wzięła go pod rękę i zaprowadziła do kuchni.
-Nie chcę robić kłopotu-czuł się niezręcznie.
-Kłopoty to ty będziesz miał jak zostawisz czysty talerz.
-Ona ma racje-wtrąciłam-Jeśli chodzi o gotowanie i wszystkie jego następstwa nie można sprzeciwiać się  mojej mamie-zajęłam miejsce przy stole. Podczas obiadu przyglądałam się Maxowi i Ninie. Nie udawali miłych, oni na serio tacy byli względem siebie.
-Czyli jesteście razem-ni stąd ni zowąd (szczerze.. nie wiem jak to się pisze xd) powiedziała, a ja myślałam, że się udławię pieczenią-Słonko, nie ma co się kryć-dodała, dotykając mojej dłoni-Max, może chociaż ty mi to wszystko wyjaśnisz-poprosiła.
-Hm-odchrząknął-Tak, jesteśmy razem-spojrzał na mnie z miłością.
-I nie można było tak od razu-matka patrzyła ma mnie.
-Nie jesteś zła?-zdziwiłam się.
-Dlaczego?-zapytała-A z resztą. Jak chcesz to porozmawiamy o tym później. W cztery oczy, a teraz lećcie-poleciła.
-Pomogę sprzątnąć-wyrwał się Łysol.
-O nie. Jak ja jestem w kuchni, nikt się nie dotyka do rzeczy-zaśmiała się-Margaret. Na łóżku położyłam ci sukienkę na jutro. Nie pogniećcie jej-zauważyłam, że do oczu napływają jej łzy.
-Dziękuję-pocałowałam ją w policzek i zabrałam chłopaka na górę. Dobrze wiedziałam, że tego chciała. Przy ludziach udaje twardą, a gdy tylko zamknie się w pokoju..
-Szkoda, że nie poznałem twojego taty, bo mama jest w porządku-powiedział, gdy chowałam czarne ubranie do szafy.
-To nie mój ojciec-mruknęłam.
-Ale..-wyglądał na zmieszanego.
-Zostawmy ten temat-spróbowałam się uśmiechnąć-Przepraszam, ale powinieneś już iść. Chcę..
-Nie musimy rozmawiać-przerwał mi-Możemy po prostu poleżeć i tyle-poklepał dłonią miejsce na łóżku.
-Jesteś kochany-musnęłam jego usta i ułożyłam się wygodnie na łóżku, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się po 8, ale Maxa już nie było. Na biurku leżała karteczka "Misiu, nie chciałem cie budzić. Tak słodko wyglądałaś. Kochający cię Max :*". Jestem ciekawa, o której on musiał wstać. Słyszałam jak Nina krząta się na dole. Chyba robi śniadanie. Zeszłam na dół.
-Jak się spało?-zapytała, stojąc do mnie tyłem.
-Dobrze-wyciągnęłam się.
-Nie dziwię się. Z takim mięśniakiem u boku..
-O której Max wyszedł?-wyjęłam sok z lodówki.
-Po 7-odpowiedziała po chwili zastanowienia.

*   *   *

Rozglądałam się po cmentarzu i jedyną znajomą mi osobą była Nina, która cały czas płakała. Z kamienną twarzą obserwowałam jak trumna znika pod ziemią. Spojrzałam jeszcze raz na ludzi wokół mnie i ujrzałam pięciu mężczyzn w garniturach, których dobrze znałam. Chciałam do nich podejść, ale mama rano poprosiła mnie, żebym coś powiedziała o ojcu, więc stanęłam przy dole i głośno westchnęłam.
-Może Thad nie był moim prawdziwym ojcem, ale zawsze go traktowałam jak rodzinę-zaczęłam-A on.. Zawsze byłam jego małą córeczką-czułam, że głos mi się łamie-Nigdy nie zapomnę jak jak przewróciłam się, jadąc po raz pierwszy na rowerze. Był w większym szoku niż ja-uśmiechnęłam się-Tego wyrazu twarzy się nie zapomina. Obiecałam sobie, że nie doprowadzę go do takiego stanu. Zawsze mówił: "Patrz sercem, bo oczy mogą być ślepe na otaczające nas piękno" oraz "Chwile są ulotne, zapamiętaj je, a nie rozpamiętuj". I właśnie teraz powinniśmy zapamiętać jego twarz, uśmiech, głos, a nie tkwić w miejscu..-paliły mnie oczy. Szybko stamtąd odeszłam. Uroczystość się skończyła, a obok mnie znaleźli się chłopcy.
-Mieliście nie przychodzić-powiedziałam.
-Mówiłaś, że razem ma nas tu nie być-odparł Siva.
-Co to za różnica?
-Bo ja przyszedłem sam-odparł z powagą Tom.
-Tak samo jak my-dodał Jay. Próbowałam się uśmiechnąć, ale gdy tylko spojrzałam na Nathan, zaczęłam płakać.
-Chodź tu mała-mocno mnie przytulił, a ja ryczałam jak głupia. Dopiero teraz, czułam żal, smutek i złość na Thada za to, że nas zostawił. Długo musiałam tkwić w jego objęciach, bo gdy przestałam się trząść nie było nikogo na cmentarzu.
-Ładnie wyglądasz-wyskoczył Loczek, a ja się zaśmiałam. Max wziął mnie za rękę.
-Czemu nic nam nie mówiłaś?-zapytał Nathan.
-O czym?-dobrze wiedziałam, o co chodzi.
-O adopcji-mulat wyręczył Sykesa.
-Nie ma czym się chwalić. Gdybyście tego nie usłyszeli, pewnie w ogóle byście się nie dowiedzieli.
-Dlaczego?-dopytywał Tom.
-Może nie chciałam waszej litości, a może dlatego, że nawet moja przyjaciółka o tym nie wie, więc dlaczego miałabym wam o tym mówić..
-Spokojnie-Łysol pocałował mnie w czoło-Chodźmy do domu. Zaraz będzie padać.
-Tak-zgodził się z nim Nathan.
-Z resztą dawno u nas nie byłaś-Tom starał się być miły.
-Jasne-tylko na tyle było mnie stać.
______________________________________
Nie chciał opisywać pogrzebu..
Byłam już na zbyt wielu..
Na samą myśl o tym wszystkich chce mi się płakać :(
Rozdział pisany dość długo..
Może właśnie ze względu na tą ceremonie.
Chyba już żadnego z bohaterów nie uśmiercę.. Ewentualnie nie będę wspominać o pogrzebie.
Taki trochę smutny ten rozdział i dziwny, ale jest.

Nie miałam dodawać rozdziałów do września, ale, że początek roku mam 6 września (i boję się, że blogger usunie mi rozdział), doszłam do wniosku, że coś dodam.

sobota, 17 sierpnia 2013

Dedykacja

-Ja nie widzę problemu-Lola wzruszyła ramionami. Tylko na nią spojrzałam-No co, umów się ze swoim kochasiem..
-Max. On ma na imię Max-poprawiłam ją.
-Dobra. Umów się z Maxem pod szkołą. Kim was zobaczy i po problemie.
-Masz rację. Dzięki-uśmiechnęłam się-Idę zadzwonić-wyjęłam telefon z kieszeni i wyszłam za zewnątrz.
-Halo-usłyszałam głos chłopaka.
-Hej-przywitałam się-Masz może dzisiaj trochę czasu?-przeszłam do sedna sprawy.
-Coś się stało?-chyba się zaniepokoił.
-Nieee.. Po prostu chciałam się spotkać i pogadać-wyjaśniłam.
-Chyba wiem o czym-w jego głosie wyczułam zdenerwowanie.
-Czy ty się stresujesz?-zapytałam.
-Co? Nie. Powiedz gdzie i o której.
-O pierwszej pod szkołą pasuje?-uśmiechnęłam się nerwowo.
-Nie ma problemu.
-To do zobaczenia.
-Pa-i się rozłączyłam.
-A ty nie na lekcjach?-zapytał Paul.
-Więc tak się teraz wita znajomych?.
-Przepraszam. Hej-posłał mi szeroki uśmiech.
-No cześć. Małe spóźnienie nie zaszkodzi.
-No tak. Ale dziwnie będzie wyglądały, gdy razem wejdziemy do klasy.
-Nie mam z tym problemu-wzruszyłam ramionami.
-Bardzo się cieszę-znowu się uśmiechnął i poszliśmy na biologię.

*   *   *
-Mówię serio-zaczęłam tracić cierpliwość.
-No nie żartuj. Mam pilnować Kim? Jaja sobie robisz-oburzyła się Lola.
-Nie. Po prostu miej na nią oko, żeby nie rzuciła się na Maxa, ok?
-No dobra-westchnęła.
-Lecę, bo pewnie już czeka-i szybkim krokiem wyszłam z budynku.
-Hej-uśmiechnął się Łysol.
-Cześć-dałam mu całusa w policzek-Okulary przeciwsłoneczne? Prawie cie nie poznałam-uśmiechnęłam się.
-Uważaj, bo ci uwierzę. I tak, wiem, że wyglądam jak ciota-przyznał.
-Nieprawda-poklepałam go po ramieniu-Inaczej bym to nazwała.
-Jak?-wyglądał na zaciekawionego.
-Seksi-poruszałam brwiami.
-Mmm.. Jak miło-złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Ciekawe, czy Kim teraz na nas patrzy.. Wiem, że nie powinnam o tym myśleć w takiej chwili, ale jak chce żeby dała mi spokój, to musi to zobaczyć.
-Ludzie patrzą-chciałam się odsunąć od Maxa, ale mocno mnie trzymał.
-Coś mi się wydaje, że i tak już wszyscy wiedzą-rozejrzał się dookoła. Zrobiłam to samo. Dużo osób gapiło się na nas-Wiesz.. Nawet się porządnie nie przywitaliśmy-zmienił temat.
-Jak nie? To niby jak mamy się przywitać?-zapytałam lekko zdziwiona.
-Może buziaczek?-zaproponował.
-Był-wypięłam język.
-Ale tylko w policzek.
-To jak ty to sobie wyobrażasz, że rzucę się na ciebie?-zażartowałam.
-Byłoby fajnie-uśmiechnął się.
-Ech.. Zgoda-przewróciłam oczami. Wspięłam się na palcach, dłonie opierając na umięśnionych  ramionach chłopaka, tak, żeby bez problemów go pocałować.
-Mogę prosić o autograf?-za plecami usłyszałam głos..
-Kim-mruknęłam.
-Nie ma problemu-odpowiedział Max, biorąc on niej kartkę i długopis-Jakieś konkrety?
-Nie-blondynka zatrzepotała rzęsami. Aż mi się niedobrze zrobiło.
-Ok. A dla kogo?
-Dla mnie. Kim-pogładziła go po ramieniu. A to suka! Widziałam jak Łysol kilka razy uderzył długopisem w podbródek, po czym coś napisał.
-Proszę-powiedział, wyciągając rękę.
-"Dla sympatycznej blondynki-Kim. Max George ;)"-przeczytała-Dzięki-uśmiechnęła się i poszła.
-Dzięki Lola-spojrzałam na dziewczynę.
-Przepraszam. A z resztą co ty sobie myślisz? Dobrze wiesz, że bym jej nie dotknęła. Jeszcze bym się czymś zaraziła..-na jej twarzy pojawił się grymas, ale po chwili zaczęliśmy się śmiać.
-Czy my się nie znamy?-zapytał Max.
-Widzieliśmy się u Margo.
-No właśnie. Max jestem.
-Lola-podali sobie dłonie.
-Za bardzo się nie wysiliłeś w tej dedykacji-przyznałam.
-I sympatyczna?-wtrąciła rudowłosa dziewczyna.
-Nie znam jej. Co miałem napisać?-wzruszył ramionami.
-Jestem ciekawa, co by widniało na kartce dla mnie.
-Coś w stylu: "Dla zwariowanego rudzielca"-zaśmiał się Max.
-Wiedziałam!-krzyknęła w odpowiedzi-Muszę lecieć. Peter się ze mną umówił.
-Co? I ja nic o tym nie wiem?-zdziwiłam się.
-Już wiesz-wypięła język.
-A co z Jefreyem?
-Nie jesteśmy już razem-odpowiedziała, oddalając się od nas.
-Super-mruknęłam.
-Dziewczyna umie sobie poradzić w życiu-stwierdził mój chłopak. O Mamusiu.. Jak to fajnie brzmi. Chyba wiecznie będę się tym jarać.
-I to nie wiesz jak bardzo.
_______________________________________
Ale ja jestem szalona! :o
<olaboga> dodałam rozdział!
A nie powinnam -.-
Nie dość, że szalona to głupia jeszcze..
Kurde, nigdy nie zależało mi na komentarzach, ale szkoda, że tracę czytelników..

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Trzy razy "TAK"-dobrze. Trzy razy "K"-nie najlepiej..

-Tylko nie mów mi, że jesteś tam z Agathą..-zaczęłam przeglądać magazyn.
-Nie wiem nawet, czy nie gorzej-miał poważną minę. Zaniepokoiłam się. Trzecia strona. Artykuł zatytułowany"MAX GEORGE PO USZY ZAKOCHANY! Kim jest szczęściara, która zawróciła mu w głowie? Jak długo ukrywali uczucia przed światem?"
-Nie wierzę-szepnęłam i zaczęłam czytać-"Partnerka idola zespołu The WANTED wydaje się być miłą dziewczyną, która zauroczyła przystojniaka swoim uśmiechem. A ten nie mogąc się oprzeć, całuje ją w parku oraz podczas wypadu z przyjaciółmi. Czyżby blondynka spodobała się reszcie grupy? Dwie rzeczy wiemy na pewno: 1. Michelle (była dziewczyna Maxa) i blondyneczka (najprawdopodobniej partnerka z video do Chasing the sun George'a) nie polubiły się. 2. i to najważniejsze MIŁOŚĆ WISI W POWIETRZU! Czyżby była to najgorętsza para roku?"-spojrzałam na zdjęcia. Akcja pod drzewem, pocałunek na mieście i to jak Max pokazuje fucka Michelle.
-Wszystko w porządku?-zapytał Sykes.
-A czy widzisz, żeby tak było?-starałam się nie denerwować-Przecież jak to Max zobaczy.. I wasz menager..I cała szkoła.. Jednym słowem: mam przesrane-stwierdziłam.
-Nieprawda. To urocze, że o was piszą-uśmiechnął się.
-Ale to nie tak miało być-opadłam na łóżko.
-Słuchaj. To dobrze, że nie musicie się ukrywać. A z resztą, gdyby Maxowi tak bardzo zależało na dyskrecji, nie całowałby cię w centrum miasta-wyjaśnił-Iiii.. Uważają was za gorącą parę-trącił mnie łokciem.
-Ech-westchnęłam.
-Nie martw się. Przecież nie jest napisane, że to o ciebie chodzi. Są tylko przypuszczenia-uśmiechnął się.
-Masz rację. A z resztą w szkole nikt nie czyta takich gazet.
-Właśnie.
-A teraz opowiadaj.
-O czym?
-Oj nie udawaj. O wczorajszej randce-przewróciłam oczami.
-Aaa, nic się nie działo-powiedział obojętnie.
-Przecież widzę jak ci się oczy świecą.
-Aż tak widać?
-Niee-pokręciłam głową-Tylko nocą możesz oświetlać drogę.
-Chłopaki mówili tak samo..
-Kurde, spóźnię się. Opowiesz mi w drodze. Jeśli masz czas-zaczęłam pakować torbę.
-Jasne, że mam. Wiesz, chciałbym ci podziękować za wczoraj-zaczął niepewnie.
-Co? Nie ma o czym mówić-wyszłam na korytarz.
-Bardzo mi pomogłaś.
-Mamo, wychodzę!-krzyknęłam.
-Dobrze kochanie. Pamiętaj, że jutro..
-Wiem-przerwałam i dałam jej całusa na pożegnanie.
-Do widzenia-powiedział Sykes, wychodząc.
-A wracając do tematu, powiedziałam tylko prawdę.
-Której nie znałem, więc chciałbym się jakoś odwdzięczyć.
-Podobało się na randce?
-Tak.
-Umówiłeś się jeszcze raz?
-Tak.
-A czy ją pocałowałeś?
-Magi!-krzyknął, czerwieniąc się.
-Ty o moim związku wiesz wszystko, więc tak, czy nie?-byłam stanowcza.
-Tak.
-Oooooooo, jak uroczo-szczerzyłam się do chłopaka-To mi wystarczy.
-Jak to?-wyglądał na zdezorientowanego.
-Skoro ty jesteś szczęśliwy to ja też-puściłam go niego oczko.
-Mówiłem, że cię kocham?
-Hmm-zastanowiłam się-Dzisiaj jeszcze nie-zaczęłam się śmiać.
-Zobaczymy się jutro, czy coś?-zapytał, gdy zatrzymaliśmy się przed bramą.
-Jutro nie dam rady, może..
-Magi-przerwał-Słuchaj, Jay żalił mi się, że nie chcesz, żebyśmy przyszli. Ale jak możesz nie pozwolić na to swojemu przyjacielowi?
-Nathan, bo ja nie chcę robić zamieszania. I tak przez tą gazetę zwróciłam na siebie uwagę. Pogrzeb to nie przedstawienie i nie chcę zbędnych gości w postaci reporterów, których przez przypadek ściągniecie. A teraz muszę iść. Pa-przytuliłam go na pożegnanie.
-Cześć-odpowiedział.
-Margo, gwiazdo!-krzyknęła dziewczyna.
-Lola-mruknęłam-Zamknij się, albo..
-Naślesz na mnie swojego chłopaka, o którym nic mi nie powiedziałaś?-zapytała z ironią.
-Ccco?
-Wiem, że to ty-zgniatała moją głowę na zdjęciu w czasopiśmie.
-Skąd ta pewność?-oparłam dłonie na biodrach.
-Po pierwsze wczoraj byłaś w tej koszulce w szkole, a po drugie to moja koszulka. Pożyczyłam ci ją z miesiąc temu, pamiętasz?-uśmiechnęła się.
-Oddam ci ją, jak tylko się upierze.
-Zwariowałaś?!-odskoczyła jak poparzona-Max George dotykał tego t-shirtu. Jest warta dużą kasę.
-Czyli mam jej nie prać?-zapytałam.
-Nie-znowu pokazała zęby i ruszyłyśmy na zajęcia.
-Nie mów nikomu-poprosiłam.
-Ok, ok. Wyluzuj-machnęła ręką.
-Mówię serio-powiedziałam przez zęby.
-Proszę, proszę.. Kogo my tu mamy?-na środku korytarza stanęła Kim ze swoją świtą-Dobrze wiesz, że od podstawówki byłaś mi obojętna, ale teraz..
-Czujesz zagrożenie?-wtrąciła Lola.
-Phi.. Żartujesz sobie? Margaret nie robi mi żadnej konkurencji-przerzuciła blond włosy do tyłu-To, że cudem zagrała w teledysku, nie znaczy, że robi karierę, prawda?-zwróciła się do mnie.
-Ty chyba gazet nie czytasz?-zdenerwowała się przyjaciółka.
-A ty tak?-zdziwiła się Khole.
-Umiesz czytać?-myślałam, że Kate oczy wyjdą z orbit.
-W porównaniu do was znam alfabet.
-Lola. Daj spokój-próbowałam ukoić jej nerwy.
-Nie-miała wzrok zabójcy-O Margo są już artykuły w magazynach-zaczęła wymachiwać tym szmatławcem. Przecież miała nie mówić! Jak mogła?
-Pokaż!-krzyknęła w złości Kim. Po odnalezieniu właściwego tekstu, śledziła go wzrokiem-Nie ma pewności, że to ty. Udowodnij.
-To wyzwanie?-zapytałam.
-Tak, a czego mogłaś się spodziewać, że uwierzę na słowo?-zaśmiała się i poszła.
-Wielkie dzięki-mruknęłam do przyjaciółki. I co miałam teraz zrobić?
_____________________________
Głupia ja!
Znowu dodałam rozdział -.-
Jestem wściekła, bo blogger usunął dwa przyszłe rozdziały! SZMATA!!!!
Nie pamiętam, co dokładnie tam było (a było kilka fajnych akcji-moim skromnym zdaniem), także nie wiem kiedy kolejny..
Jutro wątpię, że wgl wezmę się za pisanie.
MOŻE w wakacje coś jeszcze dodam

czwartek, 8 sierpnia 2013

Max-maruda

-Tooooo.. Co robimy?-zagadał Tom, gdy pojawiłam się w zasięgu ich wzroku.
-Nie mam pojęcia-opowiedziałam.
-Chodźmy na kręgle-zaproponowała Kelsey.
-Nie-zaprotestował Max-Dobrze wiecie, że nie umiem grać-naburmuszył się.
-Oj przestań. Nie grasz aż tak źle-pocieszył go Jay.
-Wielkie dzięki-mruknął w odpowiedzi.
-Nie obrażaj się tylko chodź nauczyć się grać-wzięłam go za rękę i pomogłam wstać.
-Bardzo chcesz iść?-zapytał.
-Oj tak-odparłam, a on westchnął, robiąc kwaśną minę-Misiu..-dałam mu buziaka. Max objął mnie w tali i zaczął mocniej całować.
-To co, idziemy?-przerwał nam Siva.
-Oczywiście-łysol uśmiechnął się głupkowato. Zamknęłam za nami drzwi i poszliśmy się bawić. W wolnej chwili napisałam do Nathana, że będziemy na kręgielni i jak nie chce nas spotkać to niech trzyma się z daleka. Nie odpisał. To dobrze, bo to oznacza, że dobrze się bawi, a o to przecież chodzi, c'nie? Oczywiście w drodze musieliśmy spotkać ex Maxa.
-Hej ludziska-uśmiechnęła się-I ty..-spojrzała na mnie-To dziwne, że jeszcze się z nią zadajesz-stwierdziła. Myślałam, że jej przywalę. Wkurwia mnie.
-Dziwne jest to, że jeszcze na siebie wpadamy-łysol obciął ją wzrokiem-Idziemy-wziął mnie za rękę i ruszył przed siebie.
-Wykorzysta cię!-krzyknęła Michelle. Nie wiem, czy ostrzegała jego, czy mnie.
-Zobaczymy!-odpowiedział i pokazał jej środkowy palec.
-Nie za ostro ją potraktowałeś?-zapytała Kelsey.
-Sama zaczęła-wzruszył ramionami.
-My to wiemy, ale jak ktoś zrobił zdjęcia..-zaczął Siva.
-Ułoży własną historyjkę-dodał Jay. Wyrwałam dłoń i schowałam obie do kieszeni. Boże, jak na serio ktoś to widział.. A ja się trzymałam z Maxem za rękę o.O
-Margaret, spokojnie-Tom poklepał mnie po ramieniu.
-W końcu kiedyś musicie się pokazać-Nareesha uśmiechnęła się ciepło.
-Ale.. Innym razem-starałam się odwzajemnić uśmiech. Max nie wyglądał na zadowolonego. Gdybym tylko była modelką..albo jakąkolwiek gwiazdą nie byłoby problemu. Chłopak by się mnie nie wstydził (chociaż nigdy nie powiedział, że tak jest), a ja miałabym czyste sumienie, nie ograniczając go.
-Czym się tak martwisz?-objął mnie ramieniem, szepcząc do ucha.
-Już niczym-westchnęłam.
-No przecież widzę.
-Nie mam pojęcia jak mam cię nauczyć grać-zażartowałam. W odpowiedzi się uśmiechnął.
-To szybko myśl, bo jesteśmy na miejscu-Jay stał przed budynkiem-Panie przodem-otworzył nam drzwi.
-To nie ma sensu-marudził Max, trzymając kulę.
-Mówisz tak odkąd tu jesteśmy-Kelsey przewróciła oczami.
-Czyli jakieś 15 minut-dodała Nareesha.
-Dajcie już spokój-wtrąciłam-Po prostu rzuć-uśmiechnęłam się.
-Ok-westchnął. Strącił 4 kręgle.. Po dwóch podejściach..-Mówiłem..
-Coś na to poradzimy-poklepałam go po ramieniu, po czym wzięłam kulę. Zbiłam 8 kręgi, ale i tak mistrzowski rzut należał do Jaya-10-Gratuluję-biłam mu brawo z uznaniem.
-Dziękuję-odpowiedział z bananem na twarzy. Gdy znowu była kolej na Geogre'a, podeszłam do niego.
-Za dużo myślisz-stwierdziłam, a on dziwnie się spojrzał-Nie skupiaj się na kręglach. Myśl o czymś innym-doradziłam.
-O czym?-zapytał.
-O mnie-szepnęłam, obejmując jego umięśnioną rękę.
-Ok-spojrzał na mnie z uśmiechem. Zrobiłam dwa kroki w tył, ale wpadłam na "genialny" pomysł.
-Nagiej-dodałam. Na początku był w szoku, ale od razu się pobudził i szczerzył jak głupi do sera. Cel osiągnięty. 9 kręgi.
-Co ty mu zrobiłaś?-zapytał Tom.
-Nic-odparłam, gdy Max obejmował mnie od tyłu.
-Właśnie widać-mruknął Siva.
-Będzie jakaś nagroda za postępy w nauce?-łysol zapytał, opierając brodę na moim ramieniu.
-Może..-uniosłam wzrok do góry.
-Może?-powtórzył-Bez motywacji znów będzie mi źle szło-wyjaśnił.
-No dobra-zgodziłam się.
-Teraz?-przekręcił mnie tak, że staliśmy twarzą w twarz.
-Nie-wypięłam język.
-Jeszcze zobaczymy-pokazał zęby w łobuzerskim uśmiechu, a to nie wróży nic dobrego. Oparł czoło o czubek mojej głowy i przez jakiś czas patrzył mi w oczy.
-No i co..-szepnęłam, a Max zamknął usta w pocałunku. Ok, wiedziałam, że to kiedyś nastąpi. Ale mówiąc "kiedyś", miałam na myśli te późniejsze kiedyś, a nie teraz-kiedyś. Przycisnął mnie do siebie, pieszcząc językiem moje podniebienie. Objęłam go za szyję, całując mocniej chłopaka. To była jedna z przyjemniejszych rzeczy jaka mnie spotkała. Gdy oderwaliśmy się od siebie, Tom śmiał się jak głupi.
-A jemu co się stało?-zapytał Max.
-Tego nikt nie wie-Kelsey wzruszyła ramionami.
-Lepiej chodźmy na pizzę. Zgłodniałem-powiedział Jay.
-Ja też-poparł go łysol. I po kilku minutach byliśmy w drodze do pizzerii.
-Jaką pizzę bierzemy?-zapytał Siva.
-Hawajską-odparłam równo z dziewczynami.
-Pff, to wy sobie bierzcie z ananasem, a my z szynką i boczkiem-odparł Parker, otwierając drzwi.
-Dobra-Nareesha się uśmiechnęła.
-Kiedy pogrzeb?-zapytał znienacka loczek. Byłam w szoku.
-Jay..-skarciła go blondynka.
-Yy, przepraszam.
-Nie szkodzi-starałam się uśmiechnąć-W środę-zaczęłam bawić się serwetką.
-A o której?-próbował dowiedzieć się mulat.
-Słuchajcie.. Nie chcę, żeby to zabrzmiało niemiło, czy jakoś tak, ale nie chcę, żebyście przyszli-wyznałam.
-Dlaczego?-oburzył się Max.
-Cały czas kręcą się za wami reporterzy. Nie chcę, żeby pogrzeb zmienił się w..
-Rozumiem-łysol wziął mnie za rękę-Ale powiedz. Chcę po prostu wiedzieć.
-Dobra, ale obiecajcie, że nie przyjdziecie-postawiłam warunek.
-Skoro chcesz..-powiedziała Kelsey.
-O 11-mruknęłam.
-Dziękuję-dostałam od Maxa buziaka w policzek.
*   *   *
-Margo, ktoś do ciebie-Nina przerwała mi przygotowanie do wyjścia na zajęcia.
-Zanim gdziekolwiek pójdziesz, musisz to zobaczyć-Nathan rzucił gazetę na łóżko.
-Co tam jest?-zapytałam.
-Zobacz-wyglądał na lekko poddenerwowanego.
_________________________
Oczywiście nie mogło zabraknąć kissów i Nathana hahahahha xd 
Dobra, nieważne :)

sobota, 3 sierpnia 2013

Dzięki Magi, kocham cię.

-Mamo, jesteś?-zapytałam, wchodząc do ciemnego domu, ale nikt nie odpowiadał-Chyba jej nie ma-stwierdziłam.
-Albo śpi-odezwał się Max.
-Sprawdzę na górze-zwróciłam się do chłopaka.
-Dobra, poczekam w kuchni-zapalił światło i wszedł do pomieszczenia po lewej.
-Jesteśmy tylko my!-krzyknęłam z jej pokoju, a po chwili Łysol był na piętrze.
-I co teraz?-objął mnie w tali.
-Nie mam pojęcia-uśmiechnęłam się zalotnie. Dobrze wiedziałam, co się stanie.
-Wiesz.. Obiecałaś mi przywitanie, więc..
-A to w parku?-przerwałam mu, cofając się do swojego pokoju.
-To zupełnie coś innego-będąc u mnie, kopnął nogą drzwi i zaczął mnie całować. Skoczyłam na niego, oplatając nogi wokół jego bioder, a paznokciami gładziłam jego kark. Max ścisnął moje pośladki i skierował się w stronę łóżka. Zaczął rozpinać spodnie, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Udawaj, że cię nie ma-mruknął do ucha.
-A jeśli to Nina?-dałam mu całusa i poszłam otworzyć.
-A już myślałem, że nikogo nie będzie-powiedział Tom, idąc z Kelsey w stronę kanapy.
-Hej-powiedziałam.
-Cześć-odparła reszta.
-A ty sama?-zdziwiła się Nareesha, tonąca w objęciach swojego chłopaka.
-Max jest na górze-wyjaśniłam-MAX!-wydarłam się, strasząc przy tym kumpli.
-Już jestem-uśmiechnął się. Usiadł w fotelu i posadził mnie na swoich kolanach.
-Coś tutaj masz-Jay dotknął palcem kącik jego ust-Czy to błyszczyk?-zaśmiał się.
-Zabieraj brudne paluchy-pacnął go po dłoni.
-Oo.. Czy my wam w czymś przeszkodziliśmy?-Siva zabawnie poruszał brwiami.
-Niee-odpowiedział George-Całować się z Margo mogę i przy was-zaczął obsypywać mnie pocałunkami.
-Uhuhu-blondynka była w szoku.
-Max-przystawiłam dłoń do jego twarzy aby przestał-Gdzie zgubiliście Nathana?-zmieniłam temat.
-Poszedł na randkę-westchnął loczek.
-Serio?-mój chłopak wyglądał na zdziwionego.
-No, a najgorsze jest to, że nie powiedział nam z kim-odparł Tom.
-"Nie chcę zapeszać"-mulat przedrzeźniał nieobecnego Sykesa.
-Hahaha-wszyscy zaczęli się śmiać.
-Może ty coś wiesz?-Nareesha na mnie spojrzała.
-Ja? Niby skąd ten pomysł?
-Myślałam, że się przyjaźnicie.
-Niee.. Chyba. Ciężko nazwać to przyjaźnią-wzruszyłam ramionami. Domyśliłam się, że Nathan umówił się z Agathą, ale skoro sam im tego nie powiedział to ja tez nie mam zamiaru tego robić.
-Szkoda, że nie wiesz, co to za dziewczyna-Jay ponownie westchnął, a po chwili usłyszałam dzwonek swojej komórki.
-Halo-odebrałam.
-Magi?-po drugiej stronie usłyszałam Nathana. O wilku mowa, jak to się mówi-Nie przeszkadzam?
-Jasne, że nie Susan-wstałam.
-Czyli wszyscy są u ciebie..-mruknął sam do siebie.
-Tak, tak. Jestem w domu-bawiłam się kosmykiem włosów, będąc na korytarzu-Ok, już-usiadłam na krześle w kuchni-Zaraz.. Czy ty przypadkiem nie jesteś na randce?-zapytałam szeptem.
-Taak. Agatha jest w łazience-wyjaśnił.
-Wiedziałam, że o nią chodzi!-krzyknęłam tryumfalnie, a w drzwiach pojawił się Max-Ale z chłopakiem jedzie, czy sama?-wymyśliłam coś na poczekaniu, a chłopak wyszedł-Coś się stało?-wróciłam do tematu.
-Bo.. Gdy dotknąłem jej dłoni, zabrała ją. Ona chyba umówiła się ze mną z uprzejmości-przyznał.
-A może się wstydzi?
-Nie wiem. Tyle czasu rozmawialiśmy normalnie, a teraz..
-To wszystko dla tego, że traktowaliście się jak kumple, a dzisiaj poszliście na randkę.
-Serio tak myślisz?
-Tak.
-Dzięki Magi, kocham cię.
-Ja ciebie też i masz mi tu wrócić z dziewczyną-zaśmiałam się do telefonu i wróciłam do salonu. Właśnie zdobyłam brata, którego nigdy nie miałam.
___________________________________
Ale ze mnie Krejzolka! XD
Jeśli się nie mylę to właśnie dodałam 2 rozdział w tym tygodniu :o
Toż to szok! :D
I jeszcze jedna sprawa.. Usunęłam jednego bloga, tego o Alice, Nathanie, Tomie, Ricku i w ostatnim rozdziale pojawiła się Lauren. Tylko tak informuję, więc się nie nastawiajcie na rozdział.
To tyle z mojej strony :)
A, jeszcze jedno..
Trochę smuci mnie spadająca liczba komentarzy.
Tak, są wakacje.
Tak, wszyscy wyjeżdżają.
Ale może to nie o to chodzi.
Jeśli rozdziały coraz mniej wam się podobają, czy coś, piszcie :)

sobota, 27 lipca 2013

Taaaakie sexiaki

Tak, to pewne. Ojciec nie żyje. Nina wszystko mi wyjaśniła. W samochód Thada wjechała ciężarówka. Zderzyli się czołowo. Jak się okazało, kierowca ciężarówki był pijany. Mama załamała się psychicznie i nie wychodzi z pokoju, a ja.. Ja nic nie czuję. Już nic. Za trzy dni pogrzeb. Środa. Nigdy nie lubiłam tego dnia. To w środę zdecydowałam się iść na casting. To tego dnia umarł mój tata i tego samego zostanie pochowany.
Postanowiłam iść do szkoły. Już dawno mnie tam nie było. Czuję się jakbym miała wiecznie weekend.
-Patrz, to chyba ta z tego.. no.. tego teledysku-usłyszałam szept za plecami.
-Głupia jesteś. Na stówę to nie ona.
-No jak nie?
-No tak. Tamta była starsza i w ogóle-prychnęła jedna z dziewczyn. Odwróciłam się i spojrzałam na nie ze zdziwieniem. Muszę przyznać, że nie jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak szybko chodził.
-A już myślałam, że nie przyjdziesz!-Lola krzyknęła z końca korytarza.
-Wystarczy tego wolnego-uśmiechnęłam się.
-Też tak uważam. Widziałaś tego nowego, a raczej dwóch?-zabawnie poruszała brwiami.
-Niee.. Chcę ci przypomnieć, że dopiero weszłam do szkoły.
-No tak. No to słuchaj. Taaaakie sexiaki, że nic tylko brać-zaśmiała się.
-Ale ty głupia jesteś.
-Też cię kocham-dała mi całusa w policzek.
-Hhhej-poczułam, że ktoś klepnął mnie w ramię-Szukam.. Magi?-zdziwił się na mój widok.
-Paul, no cześć-byłam zaskoczona.
-O, hej-Pieter pomachał.
-Dobrze, że cię widzę-odetchnął z ulgą-Jakoś z Piotrkiem nie możemy się ogarnąć.
-Wszyscy w Polsce są tacy?-zapytałam.
-Czyli jacy?
-No..-już chciałam powiedzieć przystojni, ale się powstrzymałam-Nieumiejący się odnaleźć.
-No sorry, ale jak wcześniej chodziłem do małej budy to teraz jest ciężko-wyjaśnił. Lola chrząknęła.
-A tak. To moja koleżanka..
-Przyjaciółka-wtrąciła-Lola jestem.
-Paul i Pieter-podali sobie dłonie. Dobrze wiedziałam, że gdyby nie było tyle ludzi, rzuciłaby się na któregoś z nich, a możliwe, że nawet na dwóch, pomimo tego, że ma chłopaka.
-To w czym wam pomóc?-zmieniłam temat, widząc jak dziewczyna pożera ich wzrokiem.
-Sala 12..b-odparł po spojrzeniu w kartkę Pieter.
-Korytarzem prosto. Na drugim rozwidleniu w prawo, potem dwa razy w lewo i sala po prawej-uśmiechnęłam się. Obaj wyglądali na zdziwionych-Żartuję. Trzecie drzwi po prawej.
-Dzięki-i poszli.
-Skąd ty ich znasz?!-zapytała Lola.
-Wczoraj się poznaliśmy-wzruszyłam ramionami.
-Mama mi mówiła, co się stało. Bardzo mi przykro-nagle posmutniała.
-W porządku. Mówi się trudno.
-O której pogrzeb?
-Nie chcę, żebyś była-powiedziałam.
-Ja też nie, ale matka mnie zabije jak nie pójdę-krzywo się uśmiechnęła. No tak, nasi rodzice znają się od kiedy poszłyśmy do pierwszej klasy.
-O 11.
-Będę na pewno-poklepała mnie po ramieniu i poszła na zajęcia. Okazało się, że mam połączone lekcje z drugą grupą (Pieter i Paul+jakieś plebsy), więc cały czas zerkałam na wysokiego blondyna.
-Idziecie na lunch?-zapytałam chłopców. No co? Trzeba przywitać nowych, prawda?
-Jasne-odpowiedzieli równo i poszliśmy na stołówkę.Po drodze zgarnęłam jeszcze Lolę. Każdy wziął po kanapce i zaczął ją wcinać.
-Muszę przyznać, że nie sądziłem, że jeszcze cię spotkam-Paul wymachiwał kanapką na wszystkie strony.
-Przypadek? Nie sądzę-uśmiechnęła się Lola.
-Przeznaczenie-szepnął, nachylając się nad stolikiem Pieter.
-Jasneee, dobrze, że nie duchy-zażartował blondyn.
-Śmiejcie się, śmiejcie-oburzył się brunet-Oglądaliście "Oszukać przeznaczenie"?
-Taaa-każdy przytaknął.
-No właśnie..-odparł, ale nikt nie zajarzył o co mu chodzi.
-Wybaczcie. On jest dziwny-Paul usprawiedliwiał kumpla.
-Nie ma sprawy-machnęłam ręką.
-Margo, to w środę ciebie nie będzie, tak?-Lola zmieniła temat.
-No nie-odpowiedziałam i zadzwonił dzwonek.
-Planowane wagary?-po lekcjach usłyszałam za sobą głos wczorajszego ochroniarza.
-Co? Kiedy?
-W środę.
-Chciałabym, ale nie-uśmiechnęłam się. Spojrzał się dziwnie.
-Margo! Cześć!
-Max-zdziwiłam się.
-Już myślałem, że nie wyjdziesz z tej szkoły-przewrócił oczami i spojrzał wrogo na Paula.
-Do jutra-pomachał mi blondyn i szybkim krokiem odszedł. Nawet nie zdążyłam mu odpowiedzieć.
-Nie przywitasz się?-łysol zapytał zalotnie. Uniosłam wzrok do nieba, po czym przytuliłam chłopaka-Tylko tyle?-posmutniał.
-Jak zasłużysz to w domu będzie więcej-puściłam do niego oczko.
-To chodźmy-wziął mnie za rękę, którą wyrwałam.
-Co ty robisz?-szepnęłam.
-Przepraszam. Cały czas zapominam-podrapał się po głowie.
-Nina wróciła-powiedziałam. Głoski tworzył całość, ale w mojej głowie wydawały się być wyrwanymi literami z alfabetu-W środę pogrzeb-patrzyłam przed siebie, a Max zatrzymał się i mocno mnie przytulił. A co ja zrobiłam? Oczywiście, że palnęłam głupotę-Ludzie patrzą.
-Margo rozumiem, że chcesz być dzielna, ale to był twój ojciec. Nikt nie będzie się z ciebie śmiał, że płaczesz i to przeżywasz.
-Nie mów do mnie Margo-ruszyłam w stronę domu i załamanej matki.
-Zaczekaj-usłyszałam za sobą, gdy weszłam na teren parku-Zatrzymaj się-szarpnął za mój nadgarstek, przyciągając mnie do siebie. Czułam jak jego klatka piersiowa porusza się coraz szybciej. Przycisnął mnie do drzewa, cały czas patrząc w oczy-Mam w dupie, co myślą inni. Muszę to zrobić, bo zaraz zwariuję. I żebyś nie zrzucała całej winy na mnie to wszystko przez ciebie-złapał mnie za żuchwę i trafił swoimi ustami na moje, mocno je całując. Bez chwili wahania oplotłam ręce na szyi Maxa i oddałam całusa. On bardzo napierał, a ja już całymi plecami opierałam się o korę. Jedna dłoń łysola powędrowała na moje biodro, gdy moje piersi przygniatane były przez jego ciało. Wiedziałam, że się wszyscy gapią, ale teraz mnie to nie obchodziło. Przypomniało mi się dziecko. Moje i Maxa. Do oczu napłynęły mi łzy.
-Co jest kotku?-George odsunął się ode mnie jaj poparzony-Coś się stało? To moja wina?-zaczął panikować.
-Nie-szlochałam.
-No przecież widzę-pogłaskał mnie po policzku.
-Boo.. Max, powinieneś o czymś wiedzieć-szepnęłam.
-Co?-zaniepokoił się-Powiedz.
-Ale nie tutaj.
-Tu. Mago, martwię się.
-Poroniłam-przyłożyłam dłonie do podbrzusza.
-Co? To niemożliwe!-chodził w tę i z powrotem-To dlatego źle się czułaś. Nie piłaś.
-Tak.
-Boże, nie wierzę.
-Wiem, że to źle wpłynęłoby na twoją karierę.
-Co? O czym ty w ogóle mówisz?-głos mu drżał. Usiadł na ławce, a ja odprowadziłam go wzrokiem-Siadaj-poklepał miejsce obok-Nie płacz już-delikatnie musnął moje usta.
-Nie jesteś zły z tej ciąży?
-Nawet jeśli bym był to tylko na siebie. To ja się nie zabezpieczyłem. Żałuję, że nie mamy dziecka.
-Jak to?
-To chyba jedyny sposób, żeby cię przy sobie zatrzymać-uśmiechnął się nieśmiało.
-Nigdzie się nie wybieram-pogładziłam go po karku i pocałowałam. Czy to oznacza, że jesteśmy oficjalnie parą?
______________________________________
Takie cóś mi wyszło :)
Mam nadzieję, że się podoba, bo jak nie... to będzie WPIERDOL! hahahhahahah xd żart

poniedziałek, 8 lipca 2013

Za górami, za lasami..

Nie czułam się najlepiej (chyba przez te piwo po tabletkach..). Max chyba to zauważył, bo cały czas na mnie patrzył.
-Coś nie tak?-zapytałam, gdy staliśmy na korytarzu.
-Jesteś taka śliczna-westchnął, po czym usiadł na schodach prowadzących na piętro. Zrobiłam to samo.
-A ty jesteś..-czubki naszych nosów stykały się ze sobą, a gdy George chciał mnie pocałować, dodałam-..pijany-i szeroko się uśmiechnęłam.
-Chciałaś powiedzieć ‘zakochany’-poprawił mnie.
-Oczy też ci się świecą z miłości?-uniosłam prawą brew, a on bawił się luźnym kosmykiem moich włosów.
-Tak-przytaknął-Możemy sprawdzić w moim pokoju jak długo będą się świeciły.. Przy zgaszonym świetle-zabawie poruszał brwiami. Przewróciłam oczami.
-Oj Maxiu, Maxiu.
-Tak złotko?
-Powinnam wracać do domu. Nina mogła już wrócić-w tym momencie męczyło mnie dziwne uczucie.. Kurde, czułam się winna. Jestem tu zamiast w domu czekać na mamę. Ona na pewno przechodzi teraz piekło. Też powinnam. Ale nieee, wolę się gapić na ten przygłupawy uśmiech Maxa.
-Ale nie wrócisz, tak?-przymrużył oczy. Chyba w tej chwili myślał..
-Muszę-pogładziłam go po policzku.
-Jak sobie pójdziesz to na stówę zrobię coś głupiego-wyznał.
-Poproszę Toma, żeby cię przypilnował.
-Czy ty słyszysz, co mówisz?-zapytał. Tak, on na trzeźwo nie zająłby się starym chłopem, a co tu mówić o pijanym Parkerze.
-Pardąąą-wybełkotał Jay, chcąc dostać się na górę z jakąś dziewczyną. Nie wnikam, co chcieli robić..
-Oczywiście-łysol się uśmiechnął i przesunął tyłek w moją stronę. Jego ręka leżała na moim udzie i zaczęła „iść” wyżej.
-Przestań. Jeszcze ktoś zobaczy-mruknęłam.
-Tu wszyscy są pijani. Jutro albo nic nie będą pamiętać, albo wmówi im się, że to omamy, czy jakieś inne gówno.
-Ciekawiej będzie jak ktoś zrobi zdjęcie-spojrzałam na niego wymownie.
-Ok. Od teraz trzymam ręce przy sobie.
-Bardzo dobrze, bo idę do łazienki-wstałam i podreptałam na piętro. Kątem oka zauważyłam, jak drzwi od pokoju McGuinesa (chyba) się zamykają. Zdążyłam usłyszeć jak krzyczy „Iza kotku!”. Niestety toaleta była zajęta. Ktoś położył dłoń na moim ramieniu, a ja krzyknęłam i odwracając się, uderzyłam tego kogoś łokciem w brzuch. Oczywiście to nie było celowe. To taki odruch..
-Ałć-chłopak jęknął.
-Przepraszam-zrobiłam wielkie oczy. Nie sądziłam, że kogokolwiek potrafiłabym skrzywdzić. Nawet głupiej muchy nie umiem zabić. Ona jest za szybka, a tą packą nie da się nic zrobić.
-Spoko, żyję-uśmiechnął się, ale to bardziej był grymas. Widziałam jak uniósł koszulkę, by sprawdzić, czy nie ma siniaka. Ale miał boski kaloryfer *____*.
-To dobrze. Nie chciałabym mieć nikogo na sumieniu.
-Jestem Paweł. To znaczy Paul-podał mi rękę (Iza, PAAAAWEŁ ^^).
-Magi-uścisnął moją dłoń. Był wysokim blondynem o niebieskich oczach. Włosy, hmmm.. były w lekkim nieładzie.
-Czemu nie bawisz się na dole?-zapytał.
-Trochę tam głośno. Myślałam, że tu będzie lepiej, ale się myliłam-odparłam. No co? Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że przyszłam do kibla!
-Na zewnątrz jest ok-włożył ręce do kieszeni.
-Paweł cioto!-usłyszeliśmy ze schodów męski głos.
-Idę patafianie!-krzyknął-Muszę iść. Do zobaczenia. Mam nadzieję.
-Pa-pomachałam mu i szybko wskoczyłam do toalety póki była wolna. Zrobiłam, co musiałam i lekko uchyliłam drzwi, żeby nikogo nie uderzyć. O dziwo korytarz był pusty, a na schodach nie było Maxa. Znowu poszedł pić.. Chciałam się pożegnać przed wyjściem, ale jak na złość żadnego z lokatorów nie mogłam znaleźć. Wysłałam łysolowi sms, że jestem już w domu (dobrze wiem, że przeczyta go rano dopiero po zażyciu tabletek przeciwbólowych). Niepostrzeżenie wyszłam z budynku. Nie było to trudne zadanie przy takiej liczbie osób.
-O, jednak się spotkaliśmy-na chodniku stały dwie osoby. Dopiero, gdy podeszłam bliżej rozpoznałam jedną z nich.
-Nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko-przyznałam.
-Ja też-chłopak się uśmiechnął. Drugi zaś odchrząknął-Ta.. Zapomniałem..-mruknął-Poznaj Pietera.
-Magi-podaliśmy sobie dłonie.
-Idę do środka-oznajmił brunet i poszedł. Chyba był brunetem.. Przez te ciemności nic nie widać.
-Ja też będę lecieć-uśmiechnęłam się.
-A ty dokąd?
-Do domu.
-Nie podoba ci się impreza?
-Jest ok, ale muszę wracać-wyjaśniłam.
-I nic nie da się zrobić?-w odpowiedzi wzruszyłam ramionami-Wracasz sama?-zapytał nieśmiało.
-Jakoś nikt nie chce poświęcić imprezy z the WANTED dla mnie-zażartowałam.
-Ja poświęcę. Mogę?
-Taaaak-szepnęłąm-Tak-powtórzyłam.
-No to chodźmy-uśmiechnął się-O drugiej nad ranem robi się zimno-przerwał ciszę.
-Mi to jakoś nie przeszkadza.
-Masz gęsią skórkę-dotknął mojego przedramienia, co spowodowało, że przeszedł mnie dreszcz-Masz-podał mi swoją bluzę.
-Nie trzeba-nie chciałam jej wziąć.
-Oj daj spokój. A jak się przeziębisz? Nie chcę mieć nikogo na sumieniu-spojrzał mi w oczy.
-Dobra-założyłam ciepły, przesiąknięty perfumami i alkoholem materiał.
-Grzeczna dziewczynka.
-Skąd znasz chłopców?-zmieniłam temat.
-Nie znam.
-Więc..
-Skąd się tam wziąłem?-przerwał mi.
-Właśnie.
-Tańczę z Piotrkiem w grupie Kelsey. Zaprosiła nas-wzruszył ramionami. Dziwnie na niego patrzyłam-Pieterem-chyba się zaczerwienił.
-Nie jesteście stąd-to było bardziej stwierdzenie.
-Za górami, za lasami, za głębokim, błękitnym morzem jest taka kraina jak Polska.
-Haha-zaczęłam się śmiać.
-Serio, jestem Polakiem.
-Wiem.
-Niby jak?-zdziwił się.
-Cały czas mylisz imię, a to dość dziwne, bo to twoje imię i mówisz z akcentem-wyjaśniłam-To tu-wskazałam na budynek za sobą. Nikogo w środku nie było, bo światła były pogaszone. Chyba, że Nina poszła spać.. Ale na pewno by do mnie zadzwoniła. 
-Już?-wyglądał na zdziwionego.
-Dziękuję-oddałam jego bluzę. W tym momencie nasze dłonie się dotknęły. Chłopak na mnie spojrzał.
-Yy.. Dałabyś mi swój numer? Wiesz.. nie znamy tu nikogo..-wyjaśnił.
-Ok-uśmiechnęłam się i podałam ciąg cyfr. Spojrzałam na ulicę. Jechał stary Chevrolet impala. Taki widziałam tylko w filmach. Facet słuchał "Heart Of A Girl" the Killers na dźwięk tej piosenki tylko się uśmiechnęłam. Czyżby przeznaczenie? Wątpię, ale słowa bardzo ciekawe. 
-To. Pa-pomachałam i szybkim krokiem poszłam. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że blondyn mnie obserwuje. Gdy zamknęła za sobą drzwi, rozejrzałam się po domu, ale Niny nie było, więc poszłam się wykąpać i spać.
______________________________________________
Pomimo wielu trudności jest rozdział :D
Nawet długi ten rdz.. (chyba) :)
Oj, mam dobry humor :D
Dziewczyny, dzięki za spam na tt -.-

Ale mam fazę na the Killers *______________________*
CHOPAKI (specjalnie bez 'ł' xd) KOCHAM WAS! ♥
Brandon, a ten twój głos... ACH! ♥ 
I te koncerty.. SZACUN :D 
Wiem, że tego nie lookną, ale co tam :p

Iza, weź coś mi poradź z Cz i P -.-

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Słodki łysolek

Max pił i palił na przemian, a ja zaczęłam się nudzić. Wzięłam piwo (a obiecałam sobie, że będę trzeźwa, w końcu biorę leki) i usiadłam na leżaku przy basenie. Łysol przemknął ledwie zauważalnie w tłumie i znowu gdzieś zniknął.
-Zajebiście-mruknęłam.
-Fajna impreza, c'nie?-wybełkotał jakiś chłopak. W odpowiedzi uniosłam dwa kciuki. Boże, tutaj wszyscy są pijani. Jakiś gość z dachu skakał do basenu. Jak on tam wszedł?! Zaczęłam się bać znajomych the WANTED, zwłaszcza pijanych i poszłam do domu. Przycupnęłam na sofie i obserwowałam tańczących, a raczej próbujących tańczyć. Z wielkim naciskiem na słowo "próbujących".
-Gdzie zgubiłaś swojego kochasia?-zapytała Kelsey.
-Nie wiem. Pewnie podrywa jakieś laski-wzruszyłam ramionami na znak obojętności, a w duchu modliłam się, żeby był gdzieś z Tomem.
-A propos tego..-uśmiechnęła się. O nie, chyba nie widziała jak obmacuje jakąś dziewczynę?!-Możemy pogadać?-zapytała. To nie wróży nic dobrego, pewnie się z jakąś całuje.
-Jasne-i poszłyśmy do jakiegoś pokoju na piętrze. To chyba sypialnia Toma.
-Bardzo cieszę się z tego, że ty i Max jesteście razem..
-Ale?-przerwałam blondynce.
-Uważaj na niego. To jest kobieciarz i tylko z Michele był dość długo. Lubię cię i nie chcę, żeby na pozór ten słodki łysolek cię zranił. Nie obgaduję go, ale znam wystarczająco długo i wyrobiłam sobie o nim zdanie.
-Ok-odpowiedziałam krótko.
-Jeszcze jedno-Kelsey była gotowa do wyjścia, a jej dłoń spoczywała na klamce-Nie rób sobie nadziei. Lepiej być mile zaskoczoną niż zawiedzioną -i już jej nie było. Te słowa dały mi do myślenia. Kurde, a może on chciał mnie wykorzystać, a teraz jest ze mną z litości? Niee, jest z byt troskliwy. Pójdę go poszukać. Byłam wszędzie i nic. Wyszłam na werandę, ale tam też go nie było, z resztą tam nie było nikogo. Usiadłam na schodach i oparłam brodę na kolanach.
-Hej piękna. Czemu siedzisz tu sama?-Max usiadł obok.
-Bo jeden debil woli butelkę piwa ode mnie-odpowiedziałam.
-Jakiś idiota.
-Zgadzam się-spojrzałam na niego i wyciągnęłam nogi, opierając stopy dwa schodki niżej. Chłopak splutł nasze palce, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
-Cieszę się, że jesteś tu ze mną-wydukał. Spojrzałam mu w oczy i się uśmiechnęłam. Zbliżył się do mnie. Czułam bijącą on niego woń alkoholu, ale w końcu to mój łysol, prawda? Nawet nie wiem kiedy zaczął mnie całować. Robił bardzo zachłannie. Po chwili jego język pieścił moje podniebienie, a druga ręka spoczywała na kolanie. Usłyszałam skrzypnięcie drzi i szybko się od niego odsunęłam.
-Co jest?-wyglądał na zaskoczonego. Głową wskazałam na jakąś parę, która najwyraźniej chciała się przewietrzyć. George, pomimo tego, że był pijany, zrozumiał. A gdy gołąbeczki sobie odfrunęły (poszły), chłopak, a raczej mężczyzna lewą dłonią złapał mnie za żuchwę i znowu zaczął całować. Tym razem prawa ręka przesunęła się wyżej-na udo. Palce splotłam na jego szyi. Nic dziwnego, że Max całował zawodowo. Przecież miał masę dziewczyn, miał na kim trenować. Na końcu przygryzł delikatnie moją dolną wargę i oparł czoło o moją głowę. Uśmiechaliśmy się do siebie przez jakiś czas.
-Nie wiem jak ty, ale idę się przejść-przerwałam minutę ciszy.
-Też idę-podnieśliśmy tyłki i ruszyliśmy w stronę ciemnej uliczki. Max wziął mnie za rękę i dał całusa-Zastanawiałaś się kiedyś, co byłoby gdybyśmy byli parą? Tak bez ukrywania się i w ogóle?
-Jesteś pijany- stwierdziłam.
-Nie. No może troszeczkę-uśmiechnął się łobuzersko-Ale przyznaj, zastanawiałaś się, czy nie?
-Tak, myślałam o tym.
-I co?-ciągnął temat.
-I nic-wyruszyłam ramionami.
-Jak to?-zatrzymał się.
-Max, dobrze wiesz, że to się nie uda.
-Uda się. Zobaczysz!
-Teraz tak mówisz.
-Nie kotku. Jutro też tak powiem. Pojutrze również. Gdy będziesz zasypiała obok mnie i następnego ranka otwierała oczy, szepnę ci do ucha 'kocham cię' i powiem, że się uda-stał nieruchomo i czekał na moją reakcję. Pokazałam zęby w szerokim uśmiechu i przytuliłam go. Do oczu napływały mi łzy. Nie spodziewałam się takich słów z jego ust. Byłam mile zaskoczona. Mój pijaczyna jest romantykiem-Wszystko ok?-odsunął się ode mnie na długość ramion.
-Tak-kiwnęłam głową.
-Kocham cię.
-Wiem. Ja ciebie też.
-Wracamy? Nasze niańki mogą się martwić-zażartował.
-Jasne, chodźmy-szliśmy wtuleni w siebie. Jeśli ktoś by nas zauważył, zawsze możemy powiedzieć, że albo źle się czułam, albo Max jest zbyt pijany, żeby iść bez niczyjej pomocy-Czy to nie pod waszym domem stoi radiowóz?-zapytałam, po zauważeniu migających świateł.
-Niemożliwe. Zawsze uprzedzamy sąsiadów, że będziemy naruszać ciszę nocną i nie dzwonią po gliny.
-Serio? To chyba tym razem zapomnieliście-wskazałam palcem na Toma, trzymającego się za głowę. Od razu do niego podeszliśmy.
-Coś nie tak panie Hopkins?-zapytał Max.
-Panie George będzie kara-mężczyzna pokręcił głową.
-Jaka kara?-łysol się uśmiechnął.
-Zaraz będzie mandacik i proszę zakończyć imprezę, albo my to zrobimy-zagroził. Spojrzałam w stronę samochodu i zobaczyłam kolejnego policjanta opierającego się o maskę auta.
-Panie Hopkins, Oliver-zaczął Tom-Po co zaraz kończyć zabawę? Uspokoimy towarzystwo i nie będziemy już przeszkadzać.
-Nie ma takiej opcji Parker. Ostatnio wam radowaliśmy.
-Ostatnio?-zapytałam.
-Taaak, Nathan jest zakochany, a to on zawsze łazi po sąsiadach. Wiesz, ma taką spokojną twarz leniwca-wyjaśnił brunet.
-Tak, leniwca-uśmiechnął się Hopkins.
-To jak? Do następnego razu zapominamy o sprawie?-zapytał Max.
-Ale macie się uciszyć.
-Słowo harcerza-kumple powiedzieli równocześnie.
-Jak co tydzień-pan H przewrócił oczami-Jak mnie wyleją to przez was!-krzyknął, wsiadając do radiowozu.
-Dzięki Oliver!-odpowiedział Tom.
-Dla ciebie nadal Hopkins.
-Dziena Hopkins!-poprawił się i weszliśmy do środka.
___________________________________
..

niedziela, 16 czerwca 2013

Kotku, wrócę jak najszybciej się da.

-Max już jestem!-krzyknęłam w drzwiach-Max!
-Może jest w łazience?-zapytał gość.
-Może-wzruszyła ramionami-Nathan, tylko proszę cię, nie mów nic Maxowi. Ja to zrobię. Kiedyś..-szepnęłam.
-Dobrze. Nie chcę się mieszać w wasze sprawy-dał mi całusa w policzek i poszedł do kuchni-Magi, Maxa nie ma..
-Co?-zdziwiłam się, a chłopak podał mi kartkę: "Nie wiedziałem, o której wrócisz. Miałem pilny telefon i musiałem iść. Wpadnę do ciebie później. Całuję, Max ;*"-Nathan, czy wy przypadkiem nie macie jakiegoś ważnego spotkania?
-Niee-wyglądał na zmieszanego-A co?
-To co się stało?-głośno myślałam.
-Magi, nie chcę zostawiać cię samej, ale..
-Jasne. Idź. I tak muszę posprzątać, a w tym na pewno mi nie pomożesz.
-Następnym razem.
-Zapamiętam.
-Pa-na pożegnanie mnie przytulił. Usiadłam na kanapie i wzięłam się za składanie koca. Pachniał Georgiem. Mimowolnie się uśmiechnęłam.Po 10 minutach dotarło do mnie, że Nina jeszcze nie dzwoniła. Wpadłam w panikę. A co, jeśli mam spodziewać się najgorszego? Wzięłam telefon i zadzwoniłam do mamy.
-Halo?-jej głos drżał.
-Co jest z tatą?-zapytałam.
-Margo.. To nie jest rozmowa na telefon.
-Wczoraj też tak mówiłaś, ale chcę wiedzieć. Martwię się. Mogę z nim porozmawiać?-po tych słowach Nina zaczęła płakać-Mamo?
-Thad.. On nie żyje-obie płakałyśmy. Poczułam, że robi mi się słabo, w płucach brakuje powietrza, a przed oczami mam mroczki.
-Nie-jęknęłam.
-Kotku, wrócę jak najszybciej się da.
-Dobrze-odparłam i się rozłączyłam. Musiałam się położyć. Jak już się wali to wszystko. Ojciec, ciąża i to, że poroniłam. To wszystko zaczęło mnie przerastać. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię, ale zbyt zmęczona. Skuliłam się w kłębek i poszłam spać. Obudziło mnie walenie do drzwi.
-Już idę!-byłam lekko poddenerwowana-Taak?
-Dzień dobry. Zamawiała pani pizzę. Proszę-wysoki blondyn wręczył mi karton.
-Ale ja nic nie zamawiałam-zdziwiłam się.
-Ale my tak!-na horyzoncie pojawiło się the WANTED.
-Ile się należy?-zapytał Tom i uregulował rachunek.
-Tooooooo, co robimy?-zapytał Siva, gdy siedzieliśmy w salonie.
-Może jakaś imprezka?-zaproponował Jay.
-Przyznaj, chcesz się upić i poderwać jakieś panienki-zaśmiał się Max.
-Ja? Niee. To, że ty masz takie plany to nie znaczy, że każdy inny też-loczek wypiął język. Max już chciał coś powiedzieć, ale spojrzał na mnie, a ja pokręciłam przecząco głową.
-A ty Magi, co myślisz o wypadzie do klubu?-zapytał Nathan.
-Wolę posiedzieć w domu-odparłam.
-Czyli PARTY HARD W DOOOOMU!-Parker zaczął biegać po pokoju z uniesionymi rękami. Wyglądał zabawnie-To idziemy zaprosić ludzi, zorganizować żarcie i kogoś do porannego sprzątania.
-Tak, przydałoby się-zgodził się Siva.
-To wy idźcie, a ja zostanę z Margo-Max objął mnie ramieniem. Nie powiem.. To było miłe z jego strony.
-Dobra, ale macie być o 8 u nas i ani minuty spóźnienia-zagroził Nathan i wyszli.
-Nie musimy tam iść jak nie chcesz-George wziął mnie za rękę. Nic nie odpowiedziałam-Margo, coś się stało?
-Tak. Mój ojciec nie żyje-patrzyliśmy sobie w oczy. Nie płakałam. Nawet nie czułam bólu. Po prostu stało się. Taka jest kolej rzeczy.
-Przykro mi-pogładził mój policzek zimną dłonią.
-Mi też.
-Wypożyczyć jakiś film? Wątpię, że chcesz iść..
-Idziemy. Wiesz, co oni sobie pomyślą jak nie wrócisz na noc?-usiadłam po turecku.
-Gdyby nie Nath już dawno by pomyśleli, że jesteśmy parą.
-A co ma do tego Nathan?-zdziwiłam się.
-Cały czas się obok ciebie kręci.
-Przyjaźnimy się-wyjaśniłam.
-Ale to tak nie wygląda.
-Tylko dla ciebie.
-...
-Max, czy ty jesteś zazdrosny?
-Jak cholera!
-Hahaha-zaczęłam się śmiać.
-Mówię poważnie.
-Wierzę ci-musnęłam jego usta i wstałam.
-A ty gdzie się wybierasz?-pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na jego kolanach.
-Myślałam, że zjemy tą pizzę-uśmiechnęłam się.
-Może później-pocałował mnie w nos.
-Max..
-Tak kotku?-nasze usta dzieliły centymetry. Znowu nie udzieliłam odpowiedzi. Jego dłonie, które spoczywały na moich biodrach, znalazły się pod bluzką-Kocham cię-szepnął i namiętnie mnie pocałował. Zaplotłam palce na jego szyi i pozwoliłam ponieść się emocjom. Też go kocham i chcę z nim być, ale on jest gwiazdą. Odsunęłam się od niego.
-Też cię kocham-uśmiechnęłam się.
-Powiedzmy wszystkim, że jesteśmy razem.
-Max..-usiadłam obok niego.
-Rozumiem, że nie chcesz tego zamieszania wokół siebie, ale nie możemy się wiecznie ukrywać.
-Wiem-spuściłam głowę.
-Chociaż powiedzmy chłopakom.
-Naprawdę tego chcesz?-zapytałam.
-A dlaczego miałoby tak nie być?-odpowiedział pytaniem.
-Bo.. Kelsey jest tancerką, Nareesha projektantką, a ja..
-Ty jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem-złapał mnie za żuchwę i delikatnie pocałował. Poczułam się lepiej-I nigdy więcej nie porównuj się do innych dziewczyn, rozumiesz?
-Bo co mi zrobisz?-uniosłam prawą brew. Mój chłopak (kurde, jak to fajnie brzmi xd) chwilę się zastanawiał.
-To-i zaczął mnie łaskotać i całować po szyi.
-Przestań, proszę. Przestań-brakowało mi oddechu i na 100% zrobiłam się czerwona-Chyba powinniśmy się już zbierać-wydyszałam.
-Czyli idziemy?-Max przestał mnie łaskotać.
-Skoro mamy powiedzieć im prawdę..
-Mówiłem ci, że cię kocham?
-Hmmm.. Nie przypominam sobie-dałam mu całusa-A teraz idę się przebrać.
-Idę z tobą-wziął mnie za rękę i zaprowadził do mojego pokoju. Mój ojciec nie żyje, a ja wybieram się na imprezę.. Tak, jestem bez serca, ale teraz nic nie czuję. Mam wszystko w dupie. W końcu każdy kiedyś umrze, prawda? Otworzyłam szafę i zastanawiałam się, co założyć.
-Kotku, nie idziemy na galę. Możesz założyć cokolwiek-George przewrócił oczami.
-Teraz tak mówisz-nawet na niego nie spojrzałam.
-Za dwa tygodnie będziesz się szykować.
-Co?-odwróciłam się na pięcie.
-Jeszcze nic. Jutro ci wszystko opowiem.
-Max-naciskałam.
-Kotku-westchnęłam.
-Dobra, niech będzie-wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki, a Max w tym czasie zamówił taksówkę. Chcieliśmy być wcześniej, żeby ich "oświecić", ale pomimo to było już kilku nieźle wstawionych gości.
-Ho ho ho. Kogo my tu mamy?-podszedł do nas Tom z piwem w ręce-A już się bałem, że nie przyjdziecie.
-Niby dlaczego?-zapytałam.
-Myślałem, że Max się tobą zajmie-odchrząknął.
-Gdzie jest reszta? Musimy pogadać-Łysol szybko zmienił temat.
-Nie wiem, ale mogę ich zebrać.
-Dobra, za 5 minut w kuchni. Dziewczyny też.
-Co mam im powiedzieć? Narada wojenna?-zażartował.
-Mów, co chcesz-Max machnął ręką, a Tom poszedł chwiejnym krokiem wgłąb domu.
-Nie wiem, czy to ma sens-stwierdziłam-Jeśli reszta wygląda tak jak Parker to poczekajmy z tym do jutra.
-Jak to się mówi.. Pożyjemy, zobaczymy, a teraz chodź-wziął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni.
-Staryyyy! Świetna impreza!!-krzyczał ze schodów do nas jakiś koleś.
-Musimy wam o czymś powiedzieć-zaczął Max, gdy do kuchni wszedł Tom, Siva, Jay, Nathan, Jessica, Agatha, Kelsey i Nareesha. Czułam, że serce zaczyna mi walić, a to nie jest dobry znak.
-Jeśli chcecie nam powiedzieć, że jesteście razem to nie musicie się wysilać. Wiemy-Kelsey się uśmiechnęła.
-Coo? Jak to?-zdziwiłam się.
-Myślicie, że tego nie widać?-odezwał się Siva.
-Cały czas się na siebie gapicie-Loczek pił piwo.
-I każdą chwilę spędzacie razem-wtrąciła Naresha.
-Nie martwcie się, macie moje, to znaczy nasze błogosławieństwo-Tom podniósł butelkę do góry.
-Ale to zostaje między nami?-zapytałam.
-Oczywiście. Nikt się nie dowie bratowo. Hahaha-ADHDowiec popadł w histeryczny śmiech.
-Nie jestem twoją bratową.
-Jeszcze. Hahahahahahaha-i poszedł.
-Nie chcę mieć z nim do czynienia sam na sam jak jest w takim stanie-wyznałam.
-Będę cie pilnował-Max objął mnie w pasie.
-Ooo, jak wy słodko razem wyglądacie-rozmarzyła się Agatha, która też próbowała alkoholu, jak każdy tutaj.
-Zapraszam panią do tańca-Max uśmiechnął się szarmancko.
-Jestem jeszcze panną.
-Oj, mój błąd. Pomyślałem, że jesteś panią George-udawał skołowanego. W tle usłyszeliśmy rozpoczynającą się piosenkę. Max prowadził, kołysząc nami. Mój Łysolek szeptał do ucha tekst piosenki, a ja odpływałam, marząc. "Pomyślałem, że jesteś panią George" mimowolnie się uśmiechnęłam. Czy to jakaś sugestia, czy sama myśl o alkoholu uderzyła mu do głowy? A może tylko cieszył się, z tego, że chłopcy wiedzą? Nie mam pojęcia.
_______________________________________
Nie ma szałowego zakończenia.. a miało być ;)
Izka masz deda kobieto ;*