piątek, 1 listopada 2013

Max, Paul i inne pierdoły

-Nie pieprz głupot Tom-skarcił go Nathan-A tak w ogóle to jest MOJA rozmowa z Magi, a nie NASZA.
-Ok, ok. Już idę-Parker się obraził i wyszedł z pomieszczenia.
-Tak nie można, Nathan-westchnęłam.
-Wiem, ale nic mu nie będzie.. Tęsknię-powiedział po chwili ciszy. Ooooo, aż się wzruszyłam, widząc jego minę. On jest taki kochany.
-Ja też. Jak minął wam pierwszy dzień?
-Pytasz o mnie, czy o Maxa?-uśmiechnął się.
-Dobrze wiesz-odpowiedziałam tym samym.
-To nie mam pojęcia, co robił Max. Uciekł gdzieś na cały dzień-wzruszył ramionami.
-Chodziło mi o ciebie. Ale.. Jak to uciekł?-zdziwiłam się.
-No po prostu go nie było.
-Czy ja dobrze usłyszałem, że rozmawiasz z MOJĄ dziewczyną?-do pomieszczenia wszedł Max.
-Hej-pomachałam.
-Cześć Misiu. Co u ciebie?-popatrzył na mnie z czułością.
-A co mogło zmienić się przez dobę?
-Wszystko.
-To ja zostawię was samych-Nathan puścił do mnie oczko i wyszedł z pokoju, a Łysol zajął jego krzesło.
-Stęskniłem się-wyznał.
-Ja też.. I to bardzo.
-Jasne, ale to z Nathem na skype'ie gadasz-udał obrażonego.
-Jak zadzwonił to gadam-wypięłam język.
-Proszę, przyleć-błagał Max.
-Już przerabialiśmy ten temat.
-Wiem..
-Więc czego jeszcze nie zrozumiałeś? Max, nie zachowuj się jak dziecko-lekko się zdenerwowałam-Muszę wziąć się za naukę i nadrobić zaległości.
-Margo!-usłyszałam głos mamy-Jakiś miły chłopiec do ciebie!-krzyknęła. No to super -.-
-Już idę!-odpowiedziałam, po czym spojrzałam na ekran-Poczekasz chwilkę?-zapytałam.
-To Paul, prawda?-nie wyglądał na zachwyconego.
-Nie wiem. Zaraz wracam-i zwlekłam się z łóżka, ale już w drzwiach stał blondyn.
-Hej. Twoja mama powiedziała, że mogę wejść-powiedział niepewnie.
-Cześć. Siadaj-uśmiechnęłam się do niego, zdejmując laptopa z kolan.
-Nadal nie chcesz polecieć do Vegas?-zajął miejsce na krześle.
-Nie-westchnęłam.
-Kurde, czuję się strasznie głupio. Ta akcja z tobą i twoim chłopakiem. Ta kłótnia. Ja nie chciałem-zaczął się tłumaczyć-Przepraszam.
-Paul, przecież wiem. Nie musisz więcej przepraszać.
-Ale cały czas czuję się winny. W życiu bym nie pomyślał, żeby do ciebie zarywać-pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Wiem, że jestem brzydka, ale żeby aż tak?-zaśmiałam się.
-Max. Cipo!-usłyszeliśmy z głośników głos Sivy-Ty tu romansujesz, a za chwilę mamy koncert!
-Gadam z nim na skype'pie-wyjaśniłam blondynowi.
-Mogłaś powiedzieć. Nie przeszkadzałbym-lekko się zaczerwienił.
-Muszę kończyć-mruknął Max-Pa-rozłączył się, zanim zdążyłam odpowiedzieć.
-To przeze mnie?-usiadł na łóżku.
-Nie. On ma dzisiaj zły humor i tyle.
-Ty chyba też nienajlepszy.
-Możemy o tym nie rozmawiać?
-Jasne-dźgnął mnie w udo.
-Będę miała siniaka-poskarżyłam się.
-Nie marudź! Chodź, przeszkodzimy w randce Pieterowi-wziął mnie za rękę i wyciągnął z pokoju.
-Nie ma takiej opcji-sprzeciwiłam się.
-Oj, żartuję.. Sam chciał, żebyśmy przyszli.
-Czekaj.. Czy oni nie chcą nas ze swatać?
-My się nie damy-zaśmiał się.
-Haha. Świetnie-odparłam i wyszliśmy.
-Magi?-zaczął, gdy przechodziliśmy obok parku.
-Tak?
-Czy my się przyjaźnimy?
-Co za głupie pytanie. Jasne, że tak-odpowiedziałam bez namysłu.
-A gdybyś nie była z Maxem?-zapytał niepewnie.
-Paul, o co ci chodzi?
-Już o nic. To nieistotne.
-Co do tego mam inne zdanie.
-Magi! Paul!-uśmiechnęła się Lola.
-Hej-dałam jej całusa w policzek-Jeśli kombinujesz coś z Pieterem, co do mnie i Paula to zapomnij-mruknęłam jej do ucha.
-O co ci chodzi?
-Znam cię i wiem w jakim celu nas wyciągacie-starałam się uśmiechnąć-Przepraszamy, ale musimy pogadać-spojrzałam na chłopców i odeszłam z rudą kawałek dalej.
-Słuchaj, po prostu ty i Max, chyba do siebie nie pasujecie..-wyznała.
-Nie mogłaś mi tego od tak powiedzieć tylko wymyślasz jakieś podchody?
-A kiedy niby miałam to zrobić?
-Kiedykolwiek-prawie krzyknęłam-I nie wiem dlaczego tak sądzisz.
-A gdzie on teraz jest, hmm?-oparła dłonie na piersiach-Bo jakoś nie z tobą.
-On pracuje. Jest w Las Vegas-wyjaśniłam.
-A ty w Londynie. Związek idealny.
-Max chciał, żebym poleciała.
-Więc, co ty tu jeszcze robisz?
-Wiesz co, masz rację. Co ja tu z tobą robię? Mogłam zostać w domu. Udanej zabawy-zaczęłam iść w kierunku centrum.
-Magi, a ty dokąd?-zdziwił się brunet.
-Gdziekolwiek-spojrzałam na Lolę, nie zatrzymując się.
-Ja się nią zajmę-usłyszałam za plecami szept Paula, a po chwili był obok mnie.
-No więc chodźmy-uśmiechnął się.
-Gdzie?
-Gdziekolwiek.
_____________________________
Długo mnie nie było..
Może to nawet lepiej..
Mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy niż pod ostatnim postem..
Serio, komentarze motywują do dalszego pisania, no chyba, że nie chcecie, to to już inna sprawa.

A tak zupełnie z innej bajki:
CUD! JESZCZE NIE ROZBIŁAM SIĘ AUTEM! CHYBA JEDNAK UMIEM JEŹDZIĆ!
Nie chcę iść na studniówkę -.-

Sorka, że takie rzeczy tutaj piszę, ale jak to się mówi "nie mam do kogo gęby otworzyć", czy jakoś tak to leciało.

Jakby ktoś chciał popisać, zadać pytanie, czy hejtować oto mój askme

1 komentarz:

  1. Pfff.. Lola była chamska -.-
    przecież oni pasują do siebie!
    Tylko szkoda że Magi nie poleciała z Maxem do Vegas ;(
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń