niedziela, 29 września 2013

"Wyglądacie na zakochanych.."

-Kochanie, nie musisz iść do szkoły-usłyszałam głos mamy.
-A może by tak "hej" na przywitanie?-dałam jej całusa w policzek, a ona się uśmiechnęła.
-Tak, tak. Przepraszam.
-Nie, to ja przepraszam..-usiadłam przy stole-Nie powinnam była cię zostawiać.
-Nie obwiniaj się-pogładziła mnie po dłoni-Masz dobrych przyjaciół. Uważaj, żeby ich nie stracić.
-To rada, czy ostrzeżenie?
-Oczywiście, że rada Słonko. Co chcesz na śniadanie?-zajrzała do lodówki.
-Yy.. Nic. Zjem w szkole.
-Nie musisz iść-usiadła obok mnie.
-Wiem-starałam się uśmiechnąć-Ale skoro już tak wcześnie wstałam to pójdę-podniosłam tyłek, przytuliłam Ninę i ruszyłam do drzwi frontowych-Do wieczora!-krzyknęłam, zakładając buty.
-Spotkasz się z Maxem?-zapytała z kuchni.
-Dlaczego?-wychyliłam głowę zza ściany.
-Tak tylko pytam-wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Wątpię.
-Coś się stało Słońce-wyszła do mnie na korytarz.
-Nie-westchnęłam-Po prostu mam jedną sprawę do przemyślenia, a on strasznie naciska.
-Chyba nie chodzi o seks-złapała się za biodra.
-Mamo, niee!-czuję, że robię się czerwona.
-Więc o co chodzi?
-Pogadamy jak wrócę-ucałowałam ją w policzek i wyszłam. Dlaczego pomyślała o seksie? A może ona wie? Albo się domyśla? Na pewno coś przeczuwa. Przecież Max jest starszy i może, a raczej na pewno ma popędy seksualne.. Kurcze, a co jak wie i tylko czeka aż jej powiem?
-Uważaj, bo możesz wpaść pod samochód-z przemyśleń wyrwał mnie Paul.
-Tylko na to czekasz, co?-uśmiechnęłam się.
-Oczywiście-odpowiedział tym samym.
-Działo się wczoraj coś ciekawego?-zmieniłam temat.
-Oprócz tego, że każdy zastanawiał się co się z tobą dzieje to nie.
-Każdy, czyli ty?
-I Pieter-dodał.
-Aż dwie osoby! To serio wszyscy-zażartowałam.
-Hej wam-pomachał nam Pieter.
-Hej.. Tobie(?)-chyba tak powinno to brzmieć.
-Do szkoły, czy wagary?-zapytał.
-Chciałam iść do szkoły.. A wy?
-No ja też-odparł blondyn.
-Umówiłem się z Lolą w kawiarni, idziecie?-zaproponował nieśmiało.
-Kurcze, nie chcę wam przeszkadzać-powiedziałam.
-Właśnie-blondyn mi przytaknął.
-Oj dajcie spokój. Lola się ucieszy.
-Na pewno-mruknęłam.
-Spokojnie, jakoś się wyrwiemy-szepnął Paul w drodze.
-Dobra.
-Margo!-przywitała mnie przyjaciółka-Ciebie się akurat nie spodziewałam.
-Mi też miło cię widzieć-odparłam i weszliśmy do budynku.

*   *   *
-Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego telefonu-odetchnęłam z ulgą, gdy wychodziłam z kawiarni z Paulem
-Fajnie, tyle, że nikt nie dzwonił. Wymyśliłem to-wyjaśnił.
-Geniusz zła-uśmiechnęłam się-To co robimy? Jest po dziesiątej-zerknęłam na komórkę.
-Co tyylko chcesz-trącił mnie łokciem-Mogę zadać ci jedno pytanie?
-Jasne.
-Chodzą plotki, że to ty jesteś w gazecie..-przeczesał nerwowo włosy-Nie żebym wierzył w takie rzeczy. Po prostu jestem ciekaw, czy to serio ty-chyba się zarumienił.
-Tak. To ja-odpowiedziałam.
-Wyglądacie na zakochanych-westchnął.
-Widziałeś artykuł?-zdziwiłam się.
-Nie tylko. Zdjęcia też. Wiesz, nie było trudno. Nawet jakbym nie chciał to i tak ktoś wcisnąłby mi magazyn pod nos.
-Taaa.. Ostatnio dużo dziewczyn kręci się wokół was-stwierdziłam.
-Wydaje ci się.
-Czyżby?-uniosłam prawą brew, a on zaczął się śmiać.
-Zabawnie wyglądasz.
-Dzięki wielkie-odparłam z sarkazmem.
-Gdybyś siebie zobaczyła, też zaczęłabyś się śmiać.
-Oczywiście..
-Czy to jest foch?-zatrzymał się naprzeciwko mnie.
-Nie-odpowiedziałam krótko.
-Ej no-złapał mnie za ramiona.
-No co?-odezwałam się, a on zrobił krok do przodu. Staliśmy dosyć blisko siebie..
-Obraziłaś się?
-Niee.
-Maaagi?-uroczo się uśmiechnął.
-Naprawdę się nie obraziłam-odpowiedziałam tym samym. Serio.. Ja. Się. Nie. Focham.
-Przypuśćmy, że ci wierzę-blondyn lekko przymrużył oczy.
-Mi nie wierzysz?-dźgnęłam go w brzuch, po czym zaczęłam się śmiać.
-To bolało-zaczął się masować-I znowu w brzuch? Czy on ci się nie podoba?-uniósł lekko koszulkę.
-Ludzie patrzą-pacnęłam go po łapach.
-Nie odpowiedziałaś na pytanie.
-Pff-prychnęłam i poszłam dalej, zostawiając go w tyle.
-Nie zapomniałaś o kimś?-usłyszałam za sobą głos blondyna.
-Chyba nie-odpowiedziałam, nie odwracając się.
-A ja?-zapytał piskliwym głosem.
-Ech.. No to chodź-uśmiechnęłam się.
-Szczęściarz z tego Maxa.
-Ja tam mu współczuję-wzruszyłam ramionami.
-No jasne.
-Wyczuwam sarkazm.
-I bardzo dobrze.
-Do szkoły!-usłyszeliśmy z daleka męski głos.
-Do studia!-odpowiedziałam.
-Hej-przytulił mnie Nathan.
-Cześć-odwzajemniłam uścisk-To Paul. Kumpel z klasy, a to Nathan-przedstawiłam ich sobie.
-I gdzie lecicie?-dopytał.
-Jeszcze nie wiemy. Znajomi namówili nas na wagary, ale z nimi nie dało się wytrzymać i się zmyliśmy-wyjaśniłam.
-To chodźcie do nas. Mam piwo-uniósł reklamówkę z browarem-A zresztą Max się ucieszy.
-Mag, jak chcesz to idź-wtrącił Paul.
-O nie blondasku, idziesz z nami-rozczochrałam go.
-No weź.. Najpierw brzuch, teraz włosy. Co będzie następne?-skrzywił się.
-Nie chcesz wiedzieć-zaczęłam się śmiać.
-Chyba masz rację-uszczypnął mnie w policzek.
-Ej..
-I znowu się zaczyna-przewrócił oczami.
-Wszyscy w domu?-zapytała blondynka w drodze.
-Tak. Dzisiaj mamy leniwy dzień-wyjaśnił.
-Nathan, wy cały czas leniuchujecie.
-Takim to dobrze-westchnął Paul.
-Nieprawda. Przyszły tydzień mamy zawalony-obronił się Sykes.
-No tak..
-Ej, nie smuć się. Spotkamy się w weekend-objął mnie ramieniem.
-Jeśli chodzi ci o to, że zobaczę was w tv to tak, zobaczymy się w weekend-sztucznie się uśmiechnęła.
-Ale jak to? Przecież..
-Nathan-przerwała mu. Bilety są bardzo drogie.. Nie mam tyle oszczędności, a większość kasy z wideo dałam Ninie-wytłumaczyła.
-Przepraszam na chwilę-zielonooki chłopak wyjął telefon z kieszeni-To Agatha-odszedł na dwa kroki od reszty.
-Wiesz co, chyba wracam do domu-powiedział Paul.
-Nie rób mi tego.
-Ja ich nie znam-zrobił wielkie oczy.
-Ale znasz Kelesy, a ona na stówę tam będzie-poklepałam go po ramieniu.
-Idziecie ze mną po Agathę?-zapytał Nathan.
-O niee. Nie ma takiej opcji. Sam się po nią przespaceruj, a my weźmiemy zakupy-wzięłam od niego torbę-Nie spieszcie się-puściłam mu oko.
-Nie ma problemu. To do zobaczenia później-pomachał i odszedł.
-Odprowadzę cię do twojego mena i lecę.
-Nie, nie, nie.
-Zachowujesz się jak dziecko-stwierdził.
-I kto to mówi. To nie ja boję się iść do Wandetów.
-Kogo?-zapytał.
-No do tych kolesi-przewróciłam oczami-Słuchaj, nie chcę cię do niczego zmuszać, ale będzie mi baaaaaaardzo przykro jeśli nie pójdziesz-mina kota ze Shreka.
-Ech..-westchnął-Ty wiesz jak mnie namówić. To chodźmy.
-Aaa-pisnęłam-Dzięki, dzięki, dzięki-powtarzałam w kółko przez pół drogi.
-Kurcze, w sumie to masz rację.
-Z czym?-zapytałam.
-Z tym, że współczujesz chłopakowi-zaśmiał się.
-O ty świnio!-dostał w ramię.
-Przecież niosę zakupy to chyba nie jestem taki straszy, co?
-No dobra-uśmiechnęłam się do niego-To ten dom-staliśmy naprzeciwko budynku w kolorze miętowym.
-Taaa-mruknął i poszliśmy. Nie zapukałam.. W sumie to nie wiem, czemu tego nie zrobiłam. Po prostu weszliśmy do środka.
-Hej!-krzyknęłam, ale nikt nie odpowiedział-Lepiej zanieśmy to do kuchni-poleciłam Paulowi. Gdy wkładaliśmy alkohol do lodówki, usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach.
-Margo?-zdziwił się Max-Co ty tutaj robisz?
-Przyszłam sprawdzić kogo chowasz pod łóżkiem-zażartowałam.
-Ale masz dobry humor-objął mnie w pasie i pocałował w czoło.
-O, Paul. Już nie mogłeś doczekać się kolejnych zajęć?-do pomieszczenia weszła Kelsey z Tomem.
-I się wydało-odpowiedział.
-To jest Tom.
-Widzieliśmy się na imprezie-powiedział Parker.
-Tak-blondyn nerwowo przeczesał palcami włosy.
-Maaaagi!-Jay przytulił mnie na przywitanie. Odwzajemniłam uścisk.
-Wszystko pięknie, ładnie, ale czy ty.. wy-poprawił się brunet-Nie powinniście być w szkole?
-Wagarują-odparł Nathan, wchodząc z jeszcze jedną reklamówką pełną zakupów i Agathą, oczywiście.
-Margo, możemy chwile porozmawiać?-Max wyprowadził mnie z kuchni, nie czekając na odpowiedź-Możesz mi wyjaśnić jedną rzecz? Nie chcesz lecieć do Vegas, bo szkoła, a dzisiaj poszłaś na wagary?-wyglądał na zdenerwowanego.
-Bo.. To wszystko przez Paula i..
-Aha-podrapał się po brodzie-Wszystko jasne. Z nim chcesz spędzać czas, a gdy ja chcę, żebyś dzieliła ze mną jedną z najwspanialszych chwil w moim życiu, mówisz od tak "nie mogę". Spoko. Mi to wisi-spojrzał mi w oczy. Na jego twarzy malował się ból i rozczarowanie.
-Max-wzięłam go za rękę-Dobrze wiesz, że mi zależy. Ja.. Po prostu strasznie boję się latać-nie chciałam mu powiedzieć o pieniądzach. Nie potrzebuję ich łaski.
-Przecież powiedziałem, że polecę z tobą.
-A Nathan powiedział, że koncertujecie, więc nie ma o czym mówić-zaprotestowałam.
-Czyli cię tam nie będzie? Ze mną?
-Nie-odpowiedziałam krótko.
-Fajnie-mruknął i poszedł na górę.
-Świetnie-czułam, że łzy napływają mi do oczu. A przecież to właśnie teraz miało być tak pięknie. No właśnie.. MIAŁO być -.-
-Magi-zza pleców usłyszałam głos Kelsey-Wszystko ok?
-Tak-wymusiłam uśmiech-Gdzie Nareesha z Sivą?-zapytałam, zmieniając temat.
-Siva ma sesję, a Nar mu towarzyszy-wyjaśnił Tom, pijąc sok z kartonu.
-Parker!-krzyknął Nathan, a ten tak się wystraszył, że aż się oblał.
-Sykes!-odpowiedział, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Idź do niego-blondynka poklepała mnie po ramieniu.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo jak to zrobię to na sto procent polecę do Vegas tylko dlatego, żeby uszczęśliwić Maxa-wyjaśniłam.
-Tylko ja nie wiem, co tu się dzieje, prawda?-zapytał niepewnie Paul.
-Później ci wyjaśnię.
-Nie musisz-uśmiechnął się.
-Wiem-wzruszyłam ramionami-Spadamy. Nie będziemy wam przeszkadzać-po kolei spojrzałam na każdego.
-Dobrze wiecie, że tak nie jest-powiedziała Agatha. Chyba pierwszy raz dzisiaj.
-Tak się mówi-uśmiechnęłam się i ruszyliśmy do drzwi.
-Nie pożegnasz się z Maxem?-zdziwił się Nathan.
-Porozmawiamy jak mu przejdzie. Pa-pomachałam i wyszłam, a za mną blondyn.
-Przepraszam-powiedział po chwili Paul.
-Yy.. Chyba nie rozumiem-czułam się skołowana.
-Gdybym z tobą nie poszedł, teraz znajdowałabyś się w objęciach Maxa-zaczął kopać kamień.
-Przestań tak mówić. Wcześniej, czy później i tak miałby mi za złe, że nie poleciałam z nim.
-Chodzi tylko o to?
-Tak.
-Magi-chwycił mnie za rękę, po czym od razu ją puścił-On jest zazdrosny. I.. W sumie mu się nie dziwię. Też bym był, mając taką dziewczynę.
-A propos.. Dlaczego ty nie masz dziewczyny?-zapytałam, zmieniając temat.
-Bo mam taką kumpelę jak ty-zaśmiał się, idąc dalej.
-Ale ja mówię serio-dogoniłam go.
-Ja też-westchnął-Proszę, nie rozmawiajmy o tym.
-Jak chcesz-uśmiechnęłam się

*   *   *
-Zadzwońcie jak będziecie na miejscu-poprosiłam-Chociaż i tak wszystkiego dowiem się z twittera, prawda?
-Haha. Bardzo możliwe-zaśmiał się Tom.
-O nie. Tobie to ja zdam osobistą relację przez skypea-Nathan dał mi pstryczek  nos.
-Jak miło..-mruknęłam.
-Na pewno nie dasz rady przylecieć?-zapytała Kelsey.
-Niestety nie-skrzywiłam się.
-A miało być tak fajnie-westchnęła Nareesha.
-Będzie, a teraz idźcie, bo już jest odprawa-pogoniłam ich. Pożegnałam się z resztą i pognali. Max jako jedyny tylko pomachał. Niech sobie robi co chce. Widziałam jak Łysol dostał z plaskacza w tył głowy od Toma i coś do siebie mruknęli. Nagle George się zatrzymał, rzucił podręczny bagaż na podłogę i podbiegł do mnie.
-Jestem na tyle głupi, że sam nie potrafiłem sobie tego uświadomić.. Przepraszam za wszystko-pocałował mnie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Maaaax!-krzyknął Jay.
-Musisz iść-szepnęłam. Byłam w niebo wzięta. Czyli między nami jest wszystko w porządku.
-Kocham cię!-krzyknął i już go nie było, a ludzie zaczęli się na mnie gapić. No ekstra..
Gdy tylko straciłam ich z oczu, poszłam do domu. I co ja sama będę robiła przez tydzień? No tak.. Wezmę się za naukę. W końcu przyszedł na to czas.
______________________
ANKIETA! w prawym górnym rogu
tak jak oznajmiłam na poprzednim blogu.. nie widzę sensu w dalszym pisaniu. koniec. kropka.

piątek, 6 września 2013

Billboard Music Awards

-Misiu, już jesteśmy. Wstawaj-Max szepnął mi do ucha. Wzięłam głowę z jego ramienia i wyjrzałam przez szybę. No tak. Zasnęłam w aucie. Jakoś nie chciało mi się stąd wychodzić i spojrzałam na chłopaka (tylko my zostaliśmy w środku), dając znak, że nie śpię-A może cię zanieść-uśmiechnął się.
-To było pytanie, czy stwierdzenie?-odezwałam się.
-Oczywiście, że stwierdzenie-odpowiedział, wysiadając z samochodu. Chwyciłam jego dłoń i poszliśmy do domu. Przechodząc obok lustra, wiszącego na korytarzu, nie poznałam własnej twarzy. Włosy w nieładzie, makijaż rozmazany i blada cera sprawiły, że się zatrzymałam.
-Wyglądam strasznie-szepnęłam.
-Dla mnie zawsze wyglądasz ślicznie-George uniósł mój podbródek i delikatnie pocałował.
-Zaraz wracam-poszłam do łazienki się ogarnąć. Zauważyłam na szafce różową kosmetyczkę i od razu pomyślałam, że to którejś z dziewczyn. Zajrzałam do środka. Wiem, że powinnam najpierw zapytać, ale to jest nagły przypadek. Wyciągnęłam płyn do demakijażu i waciki, po czym dokładnie przemyłam twarz. Nie wyglądałam najlepiej, ale zawsze coś.
-Jak się czujesz?-do drzwi zapukał Nathan.
-Zaraz wychodzę-odpowiedziałam.
-Nie o to pytałem.
-Wiem-westchnęłam.
-Mogę wejść?-przekręciłam zamek i go wpuściłam-Dzięki-uśmiechnął się-Wszystko ok?
-Tak. Po prostu musiałam do łazienki-wyjaśniłam.
-Przecież widzę, że kłamiesz-oparł się o wannę.
-To nie odpowiedni moment na taką rozmowę-stwierdziłam.
-Halo? Magi, czy ty jesteś tam z Nathanem?-usłyszeliśmy stłumiony głos Kelsey.
-Nie, to ona jest ze mną-odpowiedział chłopak-Nie mogę ułożyć włosów przez tą pogodę, a ona mi pomaga (?)-usłyszałam zwątpienie w jego głosie.
-Kurde, też mam dzisiaj problemy z fryzurą-odparła i poszła.
-Za to dobrze kłamiesz-starałam się uśmiechnąć.
-Jak się mieszka z.. takimi ludźmi to nauczysz się wszystkiego-objął mnie ramieniem.
-Lepiej stąd chodźmy-ruszyłam w stronę drzwi.
-Jasne. Jeszcze sobie coś pomyślą-przewrócił oczami.
-Właśnie. A tak w ogóle to oni wiedzą o Agacie?
-Nie i się nie dowiedzą. Przynajmniej na razie.
-Dlaczego?-zdziwiłam się.
-Nie chcę zapeszać. Byliśmy na jednej randce, która udała się tylko dzięki tobie-dał mi buziaka w policzek.
-Nathan, już to przerabialiśmy.
-Ile czasu można układać włosy?-zdziwił się Tom, zasłaniając telewizor Maxowi i Sivie.
-My to oglądamy, więc zabieraj ten kościsty tyłek-wtrącił Jay. Czyli on też wpadł w trans hiszpańskiej telenoweli.
-A tak w ogóle to masz taką samą fryzurę jak wcześniej Sykes-zauważyła Nareesha.
-Magi jest cudotwórcą!-uścisnął mnie, a ja zaczęłam się śmiać.
-Postaw mnie-poprosiłam.
-Z rączki do rączki Skarbie-wpadłam w objęcia Maxa. Nie powiem, chłopcy umieją poprawić humor-Idziemy na górę?-szepnął mi do ucha, a ja w odpowiedzi kiwnęłam głową.
-Tylko bez jęków mi tam!-krzyknął Parker, gdy wchodziliśmy po schodach.
-Zboczeniec-powiedzieliśmy równo i zamknęliśmy za sobą drzwi. Łysol rzucił się na łóżko, a ja przycupnęłam na krześle.
-Co jest?-zapytał.
-Nic-odpowiedziałam krótko.
-Przecież widzę-oparł się na łokciu. Tylko na niego spojrzałam-Kotek-westchnął. Położył się na plecach i zaczął się turlać, co skończyło się bolesnym upadkiem-Źle wymierzyłem-wytłumaczył.
-Jasne-uśmiechnęłam się i szybko podeszłam do chłopaka-Wszystko w porządku?-pogładziłam go po policzku.
-Ssss.. Nie-jęknął.
-Co cię boli?-zaczęłam wpadać w panikę.
-Usta-ułożył wargi w dzióbek.
-Świnia-uderzyłam go w ramię.
-Też cię kocham-przysunął się do mnie.
-Tak?-udałam zdziwioną.
-I to..-dał mi buziaka-Bardzo-kolejny-Bardzo, bardzo-obsypywał mnie kolejnymi całusami, po czym dobierał się do mojego biustu.
-Maax.
-Tak Misiu?
-Tutaj?
-A niby gdzie mamy to robić?-zapytał zirytowany.
-Ja..-nie wiedziałam, co powiedzieć. Wiem, że Max chce uprawiać seks, a ja przez takie akcje mu to uniemożliwiam.
-Przepraszam-objął mnie-To nie miało tak zabrzmieć. Przecież nie chodzi tylko o łóżko-pocałował mnie w czoło. Nie może mu tylko o to chodzić, bo jesteśmy ze sobą jakiś miesiąc, a kochaliśmy się tylko (i aż) raz. Bo nie chodzi tylko o to, prawda? A może Kelsey miała rację.. Może Max jest kobieciarzem..
-Rozumiem. Wiem, że to nie tak miało wyglądać-ułożyłam się wygodnie w jego ramionach. Siedzieliśmy na podłodze wtuleni w siebie, nic nie mówiąc.
-Pamiętasz jak mówiłem ci o takiej gali?-zaczął.
-Przed tą imprezą, tak?-zapytałam dla pewności, czy myślimy o tym samym.
-Dokładnie-chyba się uśmiechnął.
-Co z nią?
-Czy.. Poszłabyś ze mną na Billboard Music Awards?
-Ccco?-byłam zaskoczona. Max chce mnie wziąć na taką imprezę? Nie wierzę. Musi mnie naprawdę kochać.
-No tak. To będzie za tydzień w sobotę, ale do Las Vegas lecimy w środę-wyjaśnił.
-Zaraz, zaraz.. Do Las Vegas?
-Tak Słońce-pocałował mnie w odkryte ramię.
-Max bardzo bym chciała, ale..
-Proszę nie mów tego-w jego oczach widziałam ból.
-Nie mogę lecieć z tobą-odparłam.
-Dlaczego?
-Nie mogę zostawić szkoły na tydzień.
-Przecież tyle czasu cię nie było.
-No właśnie. A z resztą nie mogę teraz zostawić Niny.
-Ale Margo..
-Nie ma żadnego "ale"-byłam nieugięta.
-Nie wytrzymam tyle czasu bez ciebie-zrobił minę małego szczeniaczka.
-Dasz radę. Ostatnio nie miałeś z tym problemów-kurde, mogłam tego nie mówić..
-To nieprawda. Czułem się jeszcze gorzej niż z tym, że nie możemy być razem-wyjaśnił. Tylko westchnęłam.
-Musimy dać radę.
-Inaczej to sobie wyobrażałem.
-Tak? A jak?-byłam ciekawa.
-Po pierwsze: zgodzisz się. No wiesz, pozwiedzamy trochę.. Pokażę cię światu i wszyscy będą mi zazdrościć dziewczyny-uśmiechnął się.
-O taaak, bo mają czego-zaśmiałam się.
-Jesteś dla siebie zbyt surowa. Proszę, przemyśl to jeszcze.
-Dobrze.
-Kocham cię-mocno mnie pocałował.
-Ja ciebie też, ale już powinnam wracać-poklepałam go po ramieniu i ruszyłam do drzwi.
-Odprowadzę cię-zaproponował, po czym zeszliśmy na dół.
-Nawet cicho byliście-zaśmiał się Jay.
-Jak to się mówi: trening czyni mistrza-wciął się Siva.
-Mówiłeś jej?-zapytał Nathan.
-Heeej.. ONA tu jest-mruknęłam.
-Przepraszam-chłopak się uśmiechnął.
-Tak-Łysol westchnął.
-Aaaaa-dziewczyny zaczęły piszczeć.
-To co, w sobotę na zakupy?-zapytała Kelsey.
-Nie wiem jak ty, ale my już nie możemy się doczekać Vegas-Nareesha zwróciła się do mnie.
-Nie wariujcie tak-uspokoiłam je-Nie lecę.
-Jak to?-wystraszył się Nathan.
-Nie mogę-odparłam.
-Dlaczego?-Jay wyglądał na lekko zszokowanego.
-Szkoła-odpowiedziałam krótko.
-Agatha jedzie, a ty nie?-zdziwił się Tom.
-Agatha?-dopytałam.
-Tak. Jako stylistka, czy coś-uśmiechnęła się blondynka, a ja wymieniłam się spojrzeniami z Sykesem. Musiał się bardzo cieszyć. Co z tego, że nie pokażą jej w telewizji. Przecież to nie o to chodzi. Ważne, że spędzą ze sobą czas. Nie tak jak ja z Maxem. Czeka nas tydzień rozłąki.
-O czym tak myślisz?-zapytał George.
-O waszym występie-westchnęłam.
-Mam pomysł!-krzyknął Kaneswaran.
-Lepiej dla nas wszystkich będzie jak tego nie powiesz-Kelsey poklepała go po ramieniu.
-Ej, dajcie chłopakowi szansę-wstawiła się za nim Nar.
-Właśnie-poparłam ją.
-Przecież Magi nie musi lecieć w środę. Możemy spotkać się w piątek na lotnisku w USA-mulat wzruszył ramionami.
-Seev ma rację. Możesz polecieć tylko na weekend-brunetka spojrzała na mnie-Jesteś geniuszem-i przytuliła chłopaka.
-Tak, on ma rację. Czyli polecisz, prawda?-dociekał Sykes.
-Nie wiem. Boję się latać i w ogóle-skrzywiłam się.
-Polecę z tobą-Max wziął mnie za rękę.
-Przecież macie być wcześniej.
-Niech wszyscy lecą, a my zostaniemy tu do piątku.
-Przepraszam, że przerywam wam love story, ale mamy ze trzy występy-i Jay wszystko zepsuł.
-Nie masz wyjścia Max-pogładziłam go po policzku.
-Jeszcze to przedyskutujemy-odparł krótko. Nie chciałam się kłócić i dałam za wygraną.
-Jasne-mruknęłam-Będę się zbierać. Zobaczę jak się Nina czuje.
-Zobaczymy-poprawił mnie Łysol.
-No tak. Miałeś iść ze mną-przewróciłam oczami-Too.. Do zobaczenia-free hug dla każdego i w drogę.
-Margo, proszę, poleć do Nevady. Bardzo zależy mi na twoim towarzystwie-od pięciu minut Max truje mi o BMA.
-Muszę się zastanowić.
-Nie chcesz tam być?-zatrzymał się.
-Max, gdyby to ode mnie zależało, moglibyśmy już wsiadać do samolotu-uśmiechnęłam się.
-Więc o co chodzi?
-Możemy pogadać o tym w drodze?
-Jasne-i ruszyliśmy dalej-Więc..?
-Szkoła, Nina, pogrzeb. Nie wypada mi.
-Jeśli ciebie tam nie będzie to mnie też-oświadczył.
-Zgłupiałeś?-trochę się na niego wkurzyłam-Nie możesz przedkładać mnie ponad zespół. To twoja praca, przyjaciele i.. życie.
-Nie. Ty jesteś moim życiem-zaprzeczył. Ooo, to urocze, ale jeśli ma zostawić the WANTED to lepiej, żeby nas nie było.. Nie wierzę, że tak pomyślałam.
-Więc proszę cię, żebyś uczestniczył w życiu zespołu. Ja poczekam-westchnęłam-Ja nie ucieknę, a kariera może.
-Sława nie jest dla mnie najważniejsza. Nie potrzebuję jej.
-Max, czy ty siebie słyszysz? Miliony osób chce osiągnąć tyle co ty, a nie może, więc weź się w garść i z tego korzystaj-dla rozładowania napięcia, uśmiechnęłam się i dałam mu całusa.
-Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować.. A ostatnio często mi się to zdarza.
-Nikt nie jest ideałem Misiu.
______________________________________
Chcę tylko wyjaśnić, że akcja dzieję się tak jakby rok temu, po wyjściu "Chasing the sun", gdzie chłopcy występowali podczas BMA 2012

Rozdziały będą dodawane rzadko..
Wiecie szkoła i wgl..
A do tego przygotowanie prezentacji i ta głupia matura -.-
Postaram się dodawać coś raz na miesiąc (może dwa razy), ale nic nie obiecuję, więc trzymajcie się :D

A teraz moje żale:
Nadal nudzę się w domu..
Lekcje zaczynam 12.09, a kolejną przerwę mam w pierwszym tygodniu października. JUPI -.-
A, no i jutro idę na osiemnastkę, c'nie? A nawet zaproszenia nie dostałam :o
I rosną mi te głupie ósemki i strasznie boli :/
I żeby było tego mało.. na tej imprezie chyba będzie Czarek.. NO NIC TYLKO SKAKAĆ Z RADOŚCI ;__;

PS. jeśli chcecie być na bieżąco lub tak SE "o" popisać oto mój twitter bejbiaczki ;)