czwartek, 5 grudnia 2013

Po deszczu zawsze wychodzi Słońce.

Włóczyliśmy się po całym Londynie.
Chodziliśmy aż do nocy.
W ciszy.
On słyszał całą rozmowę.
On wiedział, że wiem.
Bał się.
Ale czego?
Mojej reakcji?
Może rozmowy ze mną?
A może obu rzeczy?
Nie wiem. Nie mam siły, żeby się odezwać. Chciałabym teraz zobaczyć Maxa. Jego uśmiech i to, jak na mnie patrzy. Do oczu napłynęły mi łzy. Wszystko spieprzyłam.. I to tylko dlatego, że jestem miła dla Paula.
-Mogę ci jakoś pomóc?-blondyn zapytał zachrypniętym głosem.
-Przytulisz mnie?-chlipnęłam, a on bez zastanowienia mnie objął. Wtuliłam się w jego tors i stałam w bezruchu.
-Magi.. Pamiętasz jak pytałem cię, o naszą przyjaźń?-zaczął niepewnie.
-Tak-odsunęłam się, aby widzieć jego twarz.
-Bo chodziło mi o to, czy miałbym jakieś szanse u ciebie. Gdybyś była wolna-dodał.
-Paul-westchnęłam-Zasługujesz na kogoś lepszego.
-Teraz to i tak nie jest ważne-wzruszył ramionami-Odprowadzę cię do domu.
-Dziękuję-starałam się uśmiechnąć.

*   *   *
-Nie wierzę, że tak mu powiedziałaś!-oburzyła się Lola-A jeszcze bardziej nie mogę uwierzyć w to, że mówisz mi to trzy dni po fakcie!
-Nie masz się czemu dziwić.. Dwa dni ze sobą nie gadałyśmy-mruknęłam.
-Ale przeprosiłam!
-Wiem-odparłam krótko-Idziemy do mnie?-zmieniłam temat.
-Dobra, jeśli nie masz żadnych planów-uśmiechnęła się.
-O to samo chciałam ciebie zapytać.
-O mnie się nie martw. Peter idzie dziś do dziadków czy coś.
-No okey-cieszyłam się, że w końcu moja przyjaciółka znalazła dla mnie czas.
-Ale możemy jeszcze zajść do tej cukierni przy Oxford Street?
-Lola, to jest kawał drogi stąd. Nie możemy iść do innej?
-Nie, nie, nie.
-To idź tam sama. Mi się nie chce-zaczęłam protestować.
-Bez ciebie nie idę-zaśmiała się.
-Z kim ja żyję..
-Z najlepsiejszą przyjaciółką pod Słońcem!!-objęła mnie ramieniem. Nie miałam wyjścia. Musiałam z nią iść do tej głupiej cukierni po drugiej stronie miasta.
-A tak w ogóle to co ty stąd chcesz?-zapytałam, gdy weszłyśmy do środka.
-Pączka-odpowiedziała bez namysły po czym zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.
-Czego szukasz? Lepiej stańmy w kolejce-pociągnęłam ją za ramię.
-Tak, tak-odparła lekko zawiedziona.
-Czy panie stoją ostatnie w kolejce?-usłyszałyśmy męski głos. Nic nie odpowiedziałam, myśląc, że Lola się choć odrobinkę wysili i to zrobi, ale oczywiście nic. Cisza. I facet pozostał bez odpowiedzi.
-Przepraszam..-zaczął jeszcze raz. Niechętnie się odwróciłam i stałam w szoku, bo zobaczyłam..
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!-rozniósł się krzyk dziewcząt. O nie, zaczęło się. Spojrzałam na Lolę, która dała nam znak, że postara się zająć jakoś te napalone dzikuski. Chwyciłam go za rękę i poszliśmy do damskiej ubikacji.
-Nie sądziłem, że znajdę się w damskiej łazience.
-I to ze mną.. Co Nathan?
-Haha. Zboczona jesteś, wiesz?
-Wiem-zaśmiałam się-Zawsze prowadziłeś je do męskiej?-zażartowałam, otwierając okno.
-Bardzo śmieszne.
-Tak. Skacz-poleciłam mu.
-Chodź, pomogę ci-wyciągnął do mnie rękę, gdy był na zewnątrz.
-Nie.
-Co?
-Nie zostawię Loli.
-Umówiłem się z nią, że w razie czego idziesz ze mną-usiadł na parapecie, złapał mnie w talii i wyciągnął na świeże powietrze.
-Jak to?-zdziwiłam się.
-Napisała do mnie, że mamy szybko wracać, a nie szlajać się po Las Vegas. I coś tam, że mamy zachowywać się jak prawdziwi mężczyźni, a nie jak cytuję: dupy wołowe.
-O Boże, przepraszam za nią-spanikowałam.
-Co, żartujesz sobie? Miała rację.
-Czekaj.. Czyli wszyscy są w Londynie?-zaczęliśmy iść w stronę parku.
-Tak, ale Max bał się z tobą spotkać-uprzedził moje pytanie.
-Dlaczego?
-Z tego, co słyszałem to wasza rozmowa nie skończyła się całuskami i lofciami.
-Czym?-zdziwiłam się.
-Już ty dobrze wiesz o co chodzi-machnął ręką.
-I ty miałeś się dowiedzieć, czy jestem na niego zła, prawda?
-No wiesz.. W końcu ty jesteś moją przyjaciółką i on jest moim przyjacielem..
-No jasne..-mruknęłam.
-Może wpadniesz do nas. Dziewczyny się strasznie stęskniły.
-Dobra, ale tylko na chwilkę.
-Śpieszmy się. Zaraz będzie padać-spojrzał na niebo, po czym narzuciliśmy większe tempo. Moje biedne (SEXI-hahaha xd nieważne. to tylko ja i Paulina rozumiemy) łydki.
-Ok, ok-zaczęłam się męczyć.
-Patrzcie kogo przyprowadziłem!-krzyknął, gdy tylko weszliśmy do środka.
-Przyjaciółkę tej od dupy wołowej!-w holu stał Jay, który mocno mnie przytulił-Cześć-szepnął. Zauważyłam, że na schodach pojawił się Max. Nic nie mówił. Tylko na mnie patrzył. Przywitałam się z każdym oprócz MOJEGO CHŁOPAKA. On nawet nie zszedł na parter, więc postanowiłam, że sama do niego pójdę.
-Hej-powiedziałam.
-Hej-wszedł do pokoju. No kurde, nie będę za nim latać!
-Max..
-Nie chcę gadać przy nich-przerwał mi.
-Okeeej-byłam lekko zaskoczona.
-Jak minął ci tydzień?-rzucił się na łóżko, jak zawsze.
-Nudno-wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce obok niego-Widziałam wasz sobotni występ. Był niesamowity.
-Dziękuję-uśmiechnął się. Chyba pierwszy raz od mojego przyjścia. Odchrząknął, wstał i oparł się o parapet-Ech..-spojrzał na mnie-Dłużej tak nie mogę-szybkim krokiem podszedł i pocałował mnie w usta-Nie potrafię się na ciebie złościć. Nawet jeśli cały tydzień spędziłaś z Paulem-cały czas obsypywał mnie całusami-Za bardzo cię kocham-objął mnie w tali i po chwili leżałam na nim.
-Tęskniłam-szepnęłam. W tym czasie chłopak zdjął koszulkę. Oboje teraz potrzebowaliśmy bliskości. Chcieliśmy jej. To mogło sprawić, że będzie jak wcześniej. Przynajmniej tak sobie tłumaczyłam.
-Margo, nie musimy..-przerwałam mu pocałunkiem.
-Chcemy-przygryzłam wargę. W tym czasie Max gładził moje plecy zimnymi dłońmi, co sprawiło, że miałam dreszcze, a po chwili George znów obsypywał mnie pocałunkami. Próbował ściągnąć ze mnie sweter, ale miał z tym problemy. To dobrze, bo usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Jeśli się seksicie,nie odpowiadajcie-zaśmiał się Nathan.
-Hahaha-wybuchłam śmiechem.
-Biorę to za "nie"-wsadził łeb do środka.
-Mogłaś nic nie mówić-westchnął Max.
-Uhuhu.. Widzę, że było blisko-Sykes poruszał zabawnie brwiami.
-Ej Ty! Coś ci się w krzakach rusza-powiedział Max.
-A tobie ze strachu włosy z głowy wypadły-pokazał mu język.
-Darujcie sobie-wtrąciłam się.
-Ale my tylko żartujemy-wyjaśnił chłopak, obejmując mnie.
-Właśnie-zawtórował mu Nathan.
-Męska solidarność-mruknęłam.
-A żebyś wiedziała. Kocham cię-szepnął mi do ucha łysol.
_______________________
Oto prezent Mikołajkowy i świąteczny dla Was ♥
Dawno już nie pisałam i jestem ciekawa waszych opinii ;)