niedziela, 22 czerwca 2014

Kocham cię i nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził.

-Wiedziałem, że nie śpisz-odparł.
-Skąd?-usiadłam. Ledwie widziałam na oczy. Musiały być opuchnięte przez łzy. Na pewno wyglądam super -.- .
-Przecież cię znam.
-Też myślałam, że znam niektórych ludzi..-mruknęłam. Chłopak nerwowo przeczesał włosy.
-Słuchaj, Max nic mi nie powiedział tylko kazał się tobą zaopiekować. Powiesz mi, co się stało?
-Nie-prychnęłam-Jak chce to niech ci się tłumaczy, ja nie mam zamiaru-wstałam po bluzę.
-Stój-złapał mnie za rękę.
-Nathan!
-Co?-wstał. Nasze ramiona prawie się stykały. Nawet czułam jego miętowy oddech po gumie do żucia-Chcę ci pomóc-powiedział łagodnym i czułym głosem.
-Nie. Ty chcesz się dowiedzieć, co się stało między mną, a Maxem-poprawiłam go.
-Co ty mówisz?-złapał mnie za przedramiona-Kocham cię i nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Nawet mój przyjaciel-widziałam determinację w jego oczach-Chodź-mocno mnie przytulił, a ja znowu się popłakałam.
-Przepraszam. Po prostu ten związek mnie przerasta. Nie dość, że rzadko się widujemy to jeszcze te wszystkie kłótnie, dziwne sytuacje, dziecko..
-Czy ja dobrze usłyszałam? Dziecko?-do pokoju wparowała Nina. Była baaardzo zdenerwowana.
-Nie martw się. Nie będziesz babcią. To Max ma dzieciako, nie ja-wyjaśniłam, siadając na łóżko.
-Och, Skarbie. Tak mi przykro-pocałowała mnie w czoło-Zrobię ci ciepłe kakao na poprawę humoru i zadzwonię po Lolę. Zrobicie sobie babski wieczór, co?-bardzo chciała mnie pocieszyć.
-Nie. Już nikomu nie dam rady dzisiaj tego wyjaśniać-wytarłam wierzchem dłoni policzki-A jak Lola się uprze to..
-Rozumiem. Jak tylko będziesz chciała porozmawiać albo pomilczeć to możesz na mnie liczyć-starała się uśmiechnąć.
-Mamo, wiem, że masz dużo pracy. Poradzę sobie, a ty idź na spotkanie, czy coś-wiedziałam, że potrzebowała tych słów, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że mnie zostawiła.
-Będę pod telefonem. Na pewno-jeszcze raz cmoknęła moje czoło i wyszła. Nathan tylko na mnie patrzył.
-Ona ciężko pracuje-wyjaśniłam.
-Widać. Słuchaj, mogę z tobą zostać. Zero pytań, zero stresu. Tylko ty, ja i jakiś dobry film. Chcesz?-zapytał niepewnie.
-Bardzo-złapałam go za rękę, a po chwili zadzwonił jego telefon.
-Odbiorę, a ty coś włącz, ok?-wyciągnął komórkę z kieszeni. Tylko kiwnęłam głową w odpowiedzi. Chłopak chyba nie miał ochoty rozmawiać, bo odpowiadał tylko "tak, nie, jestem, później pogadamy" i wrócił.
-Coś się stało?-zapytałam.
-Wszystko ok. Co oglądamy?-rozłożył się na łóżku.
-"Twój na zawsze". Bardzo lubię ten film-zajęłam miejsce obok Sykesa-Może być?
-Co tylko chcesz-objął mnie ramieniem. Czułam się bezpiecznie i nawet dobrze się bawiłam oglądając film, ale to chyba tylko dlatego, że Nathan co chwilę mnie zagadywał i bawił się moimi włosami.
-Czy ty w ogóle wiesz o czym był film?-zapytałam po wyłączeniu laptopa.
-Tsaa-mruknął.
-Dobrze udajesz. Dzięki.. Za wszystko-miałam zamiar go przytulić, ale znowu zadzwonił jego telefon.
-To Agatha-wyjaśnił, patrząc na ekran.
-Nawet nie próbuj nie odebrać-uśmiechnęłam się, a on wyszedł na korytarz. Pokręciłam się trochę  po pokoju, gdy dostałam sms.
"To jakieś nieporozumienie. Proszę, spotkajmy się. Chcę ci wszystko wyjaśnić. A jeśli nie chcesz rozmawiać, chociaż napisz, że nic ci nie jest. Martwię się. Całuję :**" ~ <3 Misio.
Muszę zmienić nazwę..
"ŻYJĘ!!!"-odpisałam i rzuciłam telefon na łóżko.
-Co u Agathy?-zapytałam, gdy tylko drzwi się otworzyły.
-Chciała się spotkać-nie wyglądał na szczęśliwego.
-To co tu jeszcze robisz? Masz sobie iść i się świetnie bawić, jasne?-wyganiałam go z pokoju.
I znowu zostałam sama..
_________________________
Jestem za stara na pisanie bloga -.-

czwartek, 5 czerwca 2014

Max, to twoje dziecko.

-Oto państwa danie-kelner podał nam talerze z jedzeniem.
-Dziękujemy-powiedział Max, a wysoki brunet kiwnął głową i odszedł.
-Gdy mówiłeś, że zabierzesz mnie do porządnej restauracji, nie mówiłeś że to będzie TA restauracja-zdziwiłam się.
-Nie podoba ci się?-zapytał.
-Jasne, że się podoba-odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Cieszę się-chwycił mnie za dłoń-Lepiej być nie może, bo jestem tu z tobą-ciepło się uśmiechnął, a ja się zarumieniłam-A teraz jedzmy póki ciepłe.
-Tak-wyplątałam się z jego uścisku i wzięłam sztućce-Mmm, to jest pyszne-byłam zachwycona.
-Wiem. Zawsze tu zamawiamy catering-odparł, przeżuwając kawałek mięsa.
-No tak. Macie tyle pieniędzy, że możecie cały czas tu jadać-zażartowałam.
-Bardziej gustujemy w kebabach i pizzach.
-Jasne.
-Przepraszam-podeszła do nas wysoka kobieta o ciemnych oczach i długich, czarnych włosach-Max George, prawda?-zapytała nieśmiało.
-Tak. Coś się stało?-chłopak próbował się uśmiechnąć.
-Możemy porozmawiać? Na osobności-dodała, patrząc na mnie.
-Proszę się nie krępować. Siadaj-Max wskazał krzesło obok.
-Dobrze. Sam tego chciałeś. To jest bardzo delikatna sprawa, ale skoro mogę mówić przy..-wskazała mnie dłonią-To zgoda.
-Możemy przejść do sedna sprawy?-próbował ją pośpieszyć.
-Tak, przepraszam. Więc.. Max. Nie wiem, czy mnie kojarzysz. Poznaliśmy w USA, gdy byliście w Vegas-zauważyłam, że był zmieszany tą sytuacją. Z resztą tak jak ja-I doszło do małego incydentu-wzięła głęboki wdech-Jestem w ciąży-pogładziła się po lekko wystającym brzuchu-Chyba mnie nie zrozumiałeś. Max, to twoje dziecko.
-Nie. To niemożliwe-wypierał się. Czułam jak mój świat się zawala. Wstałam i rzuciłam serwetkę na stół.
-Jak mogłeś?-tylko tyle udało mi się powiedzieć przez łzy.
-Kochanie-również wstał.
-Nie masz prawa tak do mnie mówić-odparłam przez zaciśnięte zęby-Zostaw mnie w spokoju! Sama trafię do domu. Zostań z.. NIĄ-wyszłam. Jak mógł kłamać, że mnie kocha? Po co ta cała szopka z wspólnie spędzonym dniem?! Z nadmiaru wrażeń i łez zakręciło mi się w głowie i zaczęłam wpadać na ludzi. Nie mogłam się zatrzymać. Musiałam uciec. Uciec do jedynego miejsca, gdzie będę sam na sam z własnymi myślami. Uciec, by..
-Magi?-usłyszałam cichy, niepewny głos. Szybko wytarłam policzki rękawem, po czym uniosłam wzrok.
-Hej-chlipnęłam, patrząc w jego miodowe tęczówki.
-Co się stało?-mężczyzna objął mnie ramieniem.
-Nie chcę o tym gadać. Nie teraz-wtuliłam się w jego tors. Był taki miły, ciepły i.. bezpieczny.
-Chodźmy do mnie-wziął mnie za rękę i szybko ją cofnął.
-Dziękuję Wren-objęłam jego dłoń.
*   *   *
-Lepiej się czujesz?-zapytał, zmywając kubki po herbacie.
-Tak, dzięki-poprawiłam zadek na krześle.
-Chcesz teraz mi..
-Nie-przerwałam mu-Nawet nie wiem, jak miałabym zacząć.
-Ok. Jakby coś to wiesz, gdzie mnie szukać-uśmiechnął się, ale widziałam w jego oczach smutek. Nie wiem, czy to przeze mnie, czy przez problemy osobiste.
-Wiem. A co u ciebie?-zmieniłam temat.
-Całkiem nieźle. Powoli się ogarniam z nowym miejscem-puścił mi oczko.
-To super. Powinnam już iść-wstałam.
-Odprowadzić cię?-wytarł ręce o spodnie.
-Nie. Może poradzę sobie z przejściem przez ulicę-zaśmiałam się i przytuliłam chłopaka na pożegnanie. Gdy wróciłam do domu, ruszyłam pędem do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Spojrzałam na telefon, leżący na szafce nocnej. Oczywiście zapomniałam go wziąć ze sobą. Pewnie Nina dzwoniła. Właśnie, że nie! 10 połączeń od "<3 Misio" i 7 od "Nathan ciota" + kilkanaście smsów. Nawet nie miałam siły ich czytać. Schowałam twarz w poduszkę i znowu zaczęłam płakać.
-Skarbie, wróciłam!-usłyszałam mamę wchodzącą po schodach. Zajrzała do mojego pokoju, ale udałam, że śpię. Nie chcę jej tłumaczyć, co się stało. Tylko dlatego to zrobiłam. Wycofała się cicho i zamknęła za sobą drzwi. Jednak nie miałam spokoju na długo. Na korytarzu słyszałam jak Nina krzyczy: "Śpi! Nie budź jej!" i cisza. Nawet nie wiem kto wszedł do pomieszczenia, bo nie odwróciłam się. Bałam się, że zobaczę Maxa. Ktoś przysunął krzesło do łóżka i nic. To znaczy nic nie słyszałam. Nie wytrzymałam i spojrzałam na "gościa".
____________________________________________________
Flaki z olejem, ale piszę, żeby zakończyć historię.
Niestety tak jak się domyśliłam, mam niewielu czytelników.
Ale nie ma się czemu dziwić. Czytając to badziewie, wydłubałabym SE oczy.
Pozdrawiam i dobranoc :)