poniedziałek, 31 grudnia 2012

Szybko biegasz?

-Słuchaj, jeśli nie chcesz całować się z Maxem to musisz pogadać z Amandą-zaczął-Wiem, że tego nie chcesz, ja też nie..-wyrwało mu się-To znaczy.. Też bym nie chciał całować się z dziewczyną, której nie znam-włożył ręce do kieszeni jeansów.
-Nathan, to co ja mam jej powiedzieć?-czułam, że do oczu napływają mi łzy.
-Że nie było tego w umowie.
-Ale tam było napisane, że zgadzam się na pomysły reżysera, czy jakoś tak-głos mi się łamał.
-Nie płacz-chłopak mnie przytulił-Jakoś to załatwimy-pocieszał mnie.
-My?-odsunęłam się od niego.
-Przecież cię tak nie zostawię. Przyjaciół nie zostawia się na lodzie-wytarł kciukiem łzę, spływającą po prawym policzku.
-Dziękuję-wyszeptałam.
-Jesteś głodna?-zapytał, zmieniając temat.
-Nie, idę do domu.
-Może cię odprowadzić?-zapytał niepewnie.
-To niedaleko. Dam radę. Pa-przytuliłam go na pożegnanie.
-Do jutra-mruknął i odszedł. Chyba nie był z tego zadowolony. No cóż.. Mówi się trudno. Ja z wielu rzeczy się nie cieszę i żyję.
-Margo to ty?-usłyszałam głos Niny, gdy otwierałam drzwi.
-Taak!-odpowiedziałam i weszłam do kuchni. by ucałować mamę w policzek.
-Jak minął ci dzień?
-Całkiem dobrze-do szklanki nalałam wodę.
-Całkiem?
-Tsaa-starałam się uśmiechnąć.
-Córciu-westchnęła. Obie usiadłyśmy przy stole-Co się stało?-zapytała łagodnie. Dobrze wiedziałam, że nie muszę odpowiadać.
-Bo Amanda wpadła na pomysł, że ja i Max mamy się pocałować-wykrzywiłam usta w grymasie.
-Kochanie, nie przejmuj się-poklepała mnie po dłoni.
-Jak ja mam się nie przejmować?! Nie mam zamiaru dotykać jego żabich ust-na samą myśl o tym przeszedł mnie dreszcz.
-Skoro nic do niego nie czujesz to..
-Co? Nie ma mowy! Do czego ty mnie namawiasz? Jesteś moją matką-wstałam.
-I tak to jest twoja decyzja. Zrobisz, co zechcesz-uśmiechnęła się.
-Przepraszam-mruknęłam i poszłam do siebie. Boże, z kim ja żyję?! Rzuciłam się na łóżko. Jedynego całusa jakiego mógł ode mnie dostać to w tą jego łysą czaszkę. A co jeśli innego wyboru nie będę miała? Nie chcę rezygnować z teledysku.. Nie chcę go całować.. Taki trudny wybór.
-Wychodzę!-krzyknęłam, zgarnęłam kurtkę i chwilę później byłam w drodze do parku. Tam się najlepiej myśli. Usiadłam na ławce i zastanawiałam się. Wiem, że to nie była decyzja mojego życia, ale.. Pewnie większość oddałaby wszystko, żeby chociaż go dotknąć, a ja zrobiłabym wszystko, żeby na niego nie patrzeć. Wiem, że jestem dziwna ;)
-Hej-Max usiadł obok mnie.
-Co ty tu robisz?-zapytałam. Tylko wzruszył ramionami.
-A ty?-odpowiedziałam tym samym. On się uśmiechnął-Kawa?
-Piłam niedawno..
-To zapraszam się na herbatę-wstał-Co ty na to?-nie zdążyłam odpowiedzieć, bo pociągnął mnie za rękę i po chwili już szliśmy w stronę centrum-Wiesz co.. Mam lepszy pomysł niż siedzenie w kawiarni-uśmiechnął się łobuzersko.
-Co masz na myśli?
-Szybko biegasz?
-To zależy..-zaczynałam się go bać.
-Uwierz mi.. To bardzo ważne pytanie-patrzył mi głęboko w oczy.
-Na zawodach nie biegałam, ale jak się postaram..-wzruszyłam ramionami.
-Super. To teraz krzyknij moje imię i nazwisko.
-Co?-pojebało cię? chciałam dodać.
-No, o to chodzi. Bez tego nie będzie zabawy.
-Uch, no dobra-przewróciłam oczami-Max George..
-Ej no. Z życiem-zachęcał mnie.
-Ale to jest głupie..
-No proszę-zrobił minę kota ze Shreka.
-O mój Boże! To przecież Max George!-krzyknęłam-Lepiej?
-Ttak-patrzył gdzieś za mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam grupę ludzi biegnącą w naszą stronę. Oczy wyszły mi z orbit. Chłopak szybko wziął mnie za rękę i zaczęliśmy uciekać. Już prawie nas dogonili, ale ukryliśmy się w jakimś zaułku.
-To jest ten super pomysł?-zapytałam dysząc.
-Przyznaj, było fajnie-też ledwie mówił. To przez te papierosy, jestem tego pewna.
-Noo.. Może trochę-przewróciłam oczami-Ale nie wiem jak teraz trafię do domu.. Jesteśmy na drugim końcu miasta-zaczęłam narzekać-Nie mam siły..
-O to się nie martw-kolejny łobuzerski uśmiech z jego strony. O nie. Czy teraz powinnam się bać? TAAAK!
-Tylko nie kolejny głupi pomysł..
-Ja nie mam głupich pomysłów-obraził się.
-Aha, jasssne.
-No może czasem się zdarzy.
-Czasem?
-A co ty myślisz, że jak reszta ma zryte banie to ja też?
-Yy.. Tak?
-Dzięki-odwrócił się do mnie plecami.
-No przepraszam-położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Nie umiem się na ciebie gniewać-super uśmiech z jego strony-A teraz wskakuj-cały czas stał tyłem.
-Że..
-Że na plecy.
-Niee!
-Tak! I się nie kłóć.
-Dobra, ale ostrzegam, że jestem ciężka.
-Mówiłaś też, że jesteś zmęczona.
-Od kiedy ty mnie słuchasz?-zapytałam.
-Od zawsze, więc na co czekasz?
-Już no..-i chwilę później Max niósł mnie na plecach.
-Jesteś leciutka. Cały dzień mógłbym cię nosić.
-Jasne.. Teraz tak mówisz, a za minutę powiesz, żebym zeszła.
-Nie ma takiej opcji-pokręcił głową-Ale jest mały problem..
-Mówiłam-powiedziałam z dumą.
-Nie chodzi o to.. Nie wiem gdzie mieszkasz. To znaczy stąd nie wiem jak dojść.
-Aa.. Jak na razie to idź cały czas prosto. Ale już mogę iść sama-uśmiechnęłam się.
-O nie, zaniosę cię.
-Nie, puść mnie-poleciłam.
-Nie mam mowy-zaczął się śmiać.
-Bo jeszcze tego pożałujesz.
-Grozisz mi?
-Może..
-A co ty mi możesz zrobić? Zaczniesz krzyczeć do ucha?-znowu się zaśmiał. W sumie to miał rację. Co ja mogłam zrobić.. Ale wpadłam na genialny pomysł. Dłońmi zasłoniłam mu oczy. Muahahaha jestem ZUA-Ej, co ty robisz?
-Mszczę się-szepnęłam mu do ucha. Poczułam, że przeszedł go dreszcz-To jak? Mogę iść na własnych nogach?
-Nie-odpowiedział.
-Dopóki mnie nie postawisz, nic nie zobaczysz..
-Będę szedł na ślepaka-wzruszył ramionami.
-A jak wpadniemy pod samochód?
-To będzie twoja wina.
-Ej-oburzyłam się i powtórnie objęłam go za szyję.
-Tak jest dużo lepiej-odparł. Nasze policzki prawie się dotykały.
-Teraz w prawą-przerwałam chwilę ciszy.
-Już się robi-Max w ogóle nie wyglądał na zmęczonego. Po 5 minutach dotarliśmy na miejsce.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy. Do jutra-pomachał mi.
-Może wejdziesz?-sama nie wiem, czemu go zaprosiłam. Chwilę się zastanawiał..
___________________________________
pisane podczas słuchania audycji Nathana w radiu *__* przynajmniej część xd
no Loney (Lewandowska^^) i Pisiaku i Kisiu i Jednorożcu macie oczywiście deda ;***
już chcę kolejną rozmowę na skype'ie ^^
i ćwiczcie grę na gitarze, bo czekam na koncert xd

mam nadzieję, że będzie więcej komów niż pod ostatnim ;)

piątek, 28 grudnia 2012

Nathan tak się tobą zachwyca..

-Tom? Myślałam, że jesteś w środku.
-To ty nie wiedziałaś? Mogę byś w dwóch miejscach na raz-uśmiechnął się.
-Pff.. To nic-machnęłam ręką-Skoro wyjawiamy swoje sekrety to muszę ci się przyznać, że ja teraz jestem w domu, szkole i na Hawajach-oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra jesteś. Już wiem czemu Nathan tak się tobą zachwyca-właśnie podali nam kawę. Zachwyca?
-Wydaje ci się-mruknęłam.
-Serio. Cały czas o tobie mówi.
-Hej-podeszła do nas jakaś blondynka i pocałowała Toma w policzek.
-To Kelsey. Jesteśmy parą-przyznał brunet.
-Miło mi. Magi-podałyśmy sobie dłonie-To dlatego ci się tak spieszyło-spojrzałam na niego. On się zarumienił-Nie będę wam przeszkadzać. Do zobaczenia-pomachałam i poszłam. Nie spieszyło mi się do Maxa i reszty idiotów. Szłam baaardzo wolno. Serio.. Nathan cały czas o mnie mówi? Mimowolnie się uśmiechnęłam. Z jednej strony to miłe, że o mnie mówi, bo skoro komuś o mnie opowiada, to znaczy, że też o mnie myśli, a to by oznaczało.. Nie, nie, nie, nie.. Magi, to wykluczone! To, jak patrzy na mnie, a jak na Agathę to dwa zupełnie inne światy. Poza tym, ja tam do niego nic nie czuję. Przyjaciel, ha, a może nawet i nie. Taki Nath. Ale muszę przyznać, że kiedy widziałam ich razem, coś mnie poruszyło, tak w głębi serca, naprawdę bardzo głęboko, mówię Wam.
-Uważaj!-warknęłam. Z moich rozmyślań wyrwał mnie..-Max?
-Sorry. Idę na kawę-wskazał miejsce, z którego niedawno wyszłam.
-Chyba bardzo ci się spieszy.
-Tak trochę..
-Na kawę, czy do dziewczyny?-muszę przyznać, że jestem tego ciekawa.
-Ja..-zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią.
-Nie ważne-machnęłam ręką-Powodzenia-szybko przeszłam na drugą stronę. Gdy wchodziłam do budynku, widziałam, że łysol na mnie patrzy. Spuściłam wzrok i ruszyłam na poszukiwanie reszty ekipy. Po kilku minutach zobaczyłam Jaya.
-Szukałem cię!-krzyknął, idąc w moją stronę-Tak szybko wybiegłaś.. Myślałem, że coś się stało.
-Nie-odpowiedziałam-Potrzebowałam kofeiny.
-Mogłaś powiedzieć, poszedłbym z tobą-uśmiechnął się.
-Następnym razem tak zrobię.
-Gdzie są wszyscy?-podeszła do nas Katie i jej świta.
-Nie wiem-loczek posmutniał.
-Max i Tom w kawiarni, a co z resztą nie wiem. A kogo konkretnie szukasz?
-Yy.. Nathana. Amanda mówiła, że mamy poćwiczyć-blondynka odpowiedziała, rozglądając się.
-Nic o tym nie wiem-niebieskooki był zakłopotany.
-Bo zaraz wam powie-Bonie starała się uśmiechnąć. Ale z niej wredna suka. Myślała, że nie zauważę tej goryczy w jej głosie. Już współczuję Sivie, długo z nią nie wytrzyma. Na serio, tylko mogę współczuć.
Nie wiem jakim cudem, ale wszyscy się spiknęli. Amanda wraz z reżyserem poinformowali nas, że zrobimy próbę na 'sucho' tego fragmentu z gryzieniem. Dla mnie bomba! XD
-No to tak..-zaczął facet-Jeśli chodzi o pocałunek to Jay, Tom i..-rozejrzał się-Gdzie jest Max?
-Jestem!-krzyknął-Byłem w wc-mruknął.
-I Max-o nie. Nie możliwe.
-Nie-wyrwało mi się. Każdy patrzył na mnie-To znaczy.. Czemu Max?-głos mi drżał.
-Bo to będzie epicko wyglądało!-Amanda się zachwycała-Ty, Max, wschód słońca i wasze namiętne pocałunki..-westchnęła. Łysol i ja tylko na siebie spojrzeliśmy. Nie no.. Miało być tylko ugryzienie. Nie zgadzam się!
Pomimo moich zażaleń (w głębi duszy oczywiście), poszliśmy na halę. Powiedzieli nam co i jak i mieliśmy spróbować bez kamer. Max opierał się o jakiś stół. Poinformowali nas, że później będzie to stół bilardowy.
-I co, tak nagle mamy.. hmm.. no ten?-był zdenerwowany.
-Nie wiem, ale nie mam zamiaru cię pocałować-uśmiechnęłam się, zakładając ręce na piersi.
-Super, bo ja ciebie też nie-przeczesał swoją bujną grzywę (hahaha xd).
-A wy na co czekacie?-zapytał reżyser.
-Bo..-zaczęłam.
-To moja wina-wtrącił Max-Mam nieświeży oddech i.. Sam rozumiesz-skrzywił się.
-Co za ludzie! Z takimi nie da się pracować! Na dzisiaj koniec! Widzimy się jutro!-wyszedł.
-To najgłupsze kłamstwo jakie słyszałam-patrzyłam w jego oczy-Ale dzięki-uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy. Na jutro wymyślę coś lepszego.
Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam w stronę domu.
-Zaczekaj!-usłyszałam za sobą męski głos.
___________________________________
Jest rozdział :)
Chyba z tydzień go pisałam ;o
Wiem, nie widać xd

sobota, 8 grudnia 2012

"Mężu zaakceptuj moją żonę".. ;)

Kurcze.. Wiecie co, teraz żałuję, że zgodziłam się na wzięcie udziału w tym gównie. Tylko się przez to stresuję i nie śpię po nocach. Może będę mogła się jeszcze z tego wymigać..
-Hej-z moich rozważań oderwał mnie entuzjastyczny głos Nathana.
-Cześć-mruknęłam. Serio, nie miałam ochoty z nikim gadać.
-Dzisiaj też jesteś nie w sosie?-uszczypnął mnie w policzek, za co od razu dostał po łapach.
-Jest wpół do dziewiątej. Po prostu się nie wyspałam-stwierdziłam siadając na tej samej kanapie co wczoraj-Nie to co ty-delikatnie wygięłam usta w uśmiechu.
-Mam do tego powody-zajął miejsce obok.
-Taak? A jakie? Czyżby partnerka z planu?-zapytałam z ciekawości.
-Niee.. Wolałbym pracować z tobą, ale Max miał to szczęście-westchnął.
-Tsa.. Taki zaszczyt go kopnął, że normalnie szok. A tak w ogóle to gdzie są chłopcy?
-Zaraz powinni tu być-odpowiedział, rozglądając się.
-To wy nie razem?-zdziwiłam się-Święta Piątka została rozdzielona? To straszne!-zażartowałam.
-Śmiej się, śmiej Magi, ale później będziesz tego żałować.
-Serio? Wątpię.
-Będę cię nawiedzać w snach i..-próbował znaleźć odpowiednie słowa.
-I będziesz tańczył?-oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
-A ci cały czas się chichrają-Tom kręcił głową.
-Może mnie wtajemniczycie? Też chcę się pośmiać-Jay zrobił słodkie oczka.
-Chodzi o Nathana. To z niego.
-Ej-odparł urażony chłopak. Oczywiście dostałam w "nagrodę" kuksańca w bok.
-I wszystko jasne-Siva pokazał zęby w uśmiechu.
-Od tej pory nie rozmawiam z Margaret Bennet-wyrecytował oficjalnie Nathan i przesunął się na drugi koniec sofy.
-Mężu zaakceptuj moją żonę-loczek się uśmiechnął i usiadł między nami-Teraz powinieneś powiedzieć "jasne"-szepnął, gdy tamten się nie odzywał.
-Nie-chłopcy patrzyli na siebie tępym wzrokiem. Nikt nie włączył się do rozmowy.
-Nie?
-Nie-upierał się "tancerz" xd.
-To idź się wypchaj żelkami!
-A będę!-krzyknął w odpowiedzi. To przecież nie miało sensu..
-No i dobra!-po chwili obaj zaczęli się śmiać, a reszta się przyłączyła. W holu pojawiły się dziewczyny, a chłopcom zdążyły już opaść emocje.
-Cześć!-z daleka krzyknęła Katie i od razu podeszła do Nathana. Każdy mruknął jej coś w odpowiedzi. Po krótkiej rozmowie okazało się, że Vanessa pracuje z Tomem, Bonnie z Sivą, Monique z Jayem, a Nathan z Katie właśnie.
-Dzisiaj przymiarki-mulat się ucieszył.
-Świetnie-jego radość podzielała Monique.
-Fajnie, że jesteście-usłyszałam głos Amandy, stojącej za mną.
-Hej-przywitaliśmy ją. Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Zauważyłam, że ktoś za nią stoi.
-To jest Agatha (na życzenie lightning-Agaty, która nie czyta tego opo..). Jest tutaj na stażu. Będzie wam pomagać w doborze ubrań. Zaprowadź ich do garderoby-zwróciła się do dziewczyny, która wygięła usta w niepewnym uśmiechu.
-Cześć-powiedziała cicho.
-Hej-podeszłam do niej. Wydawała się być bardzo nieśmiała-Margaret.
-Agatha-uścisnęłyśmy sobie dłonie. Była szczuplutką blondynką, niewiele starszą ode mnie.
-Pierwszy dzień?-zapytał Nathan.
-Pierwszy staż-zrobiła wielkie oczy.
-Będzie dobrze. Nath jestem-i zaczęło się przedstawianie. Według mnie to miła dziewczyna, której trzeba dodać odwagi.
Albo mnie się wydawało, albo ta dziewczyna wpadła w oko dziewiętnastolatkowi.
-Tu są wasze stroje-blondynka otworzyła drzwi i zapaliła światło-Znajdźcie swoje imiona na metkach. Później się ubierzcie. Trzeba sprawdzić, czy wszystko dobrze leży-poleciła, a my wzięliśmy się do roboty.
-Max, chciałam cię jeszcze raz przeprosić-powiedziałam. Na taką okazję czekałam pół dnia.
-Za co?-zapytał, szukając tego głupiego ciucha.
-Za wczoraj-mruknęłam. Nieczęsto przepraszam ludzi, a tym bardziej gwiazdy.
-Nie masz za co-wzruszył ramionami. Cały czas patrzył w przeciwnym kierunku.
-Max, do jasnej cholery, mógłbyś na mnie spojrzeć?!-wkurzyłam się. Jego wzrok zatrzymał się na moich ustach i powędrował ku oczom. Patrzył tak niewinnie-Przepraszam-powtórzyłam.
-Mówiłem, że nie masz za co-odparł łagodnie. To mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
-Świetnie-odwróciłam się na pięcie i poszłam do przebieralni. Ubrania były super, nawet pasowały, ale miały mały minus.. należały do tych mało wygodnych. Gdy wyszłam, Agatha zajmowała się Nathanem, który zachowywał się wyjątkowo dziwnie i sztywno. To nie był ten sam chłopak, co się przy mnie wygłupiał. Nie słyszałam o czym rozmawiali, bo mówili szeptem, ale dziewczyna co chwilę wydawała się rumienić.
-Mogliby być razem-stwierdził, za mną stojący łysol.
-No nie wiem-zaplotłam ręce na piersi. Nathan i Agatha? Niee.. Chociaż może? Dziwnie się poczułam z tą myślą.
-Sorry-mruknął.
-Sorry?-powtórzyłam-A to za co?-patrzyłam na niego podejrzliwie.
-Olałem ciebie i..
-Przynajmniej się do tego przyznałeś-przerwałam mu.
-Kurde, nie chcę się kłócić, nie z tobą-uśmiechnął się nerwowo. Teraz wyglądał jak dzieciak z podwórka, który coś przeskrobał, a nie jak mężczyzna, robiący światową karierę.
-To tego nie róbmy-poklepałam go po ramieniu i podeszłam do Agathy, która była już wolna.
-O, ubrania leżą świetnie-uśmiechnęła się.
-Tak-odpowiedziałam tym samym-To mogę się przebrać?
-Jasne-odpowiedziała, a ja poszłam. Jak tylko się ogarnęłam, wyszłam z budynku w poszukiwaniu kawiarni, restauracji, czy jak to tam zwał. Tak bardzo chciało mi się tego czarnego, aromatycznego i dającego kopa napoju, że z powodu jego braku zaczęły mi się trząść ręce. Wcisnęłam je go kieszeni bluzy i przeszłam na drugą stronę ulicy. O, jest! Super!
-Dzień dobry-położyłam ręce na ladzie-Poproszę kawę-mówiłam szybko-Dużą, czarną-uprzedziłam pytanie kelnerki.
-Na głodzie?-usłyszałam męski głos.
-Nie!-odparłam odwracając się. Ku mojemu zdziwieniu był to..
__________________________________________________
Jessica Jess kocham cię za te komentarze ;***
rozwalasz system XD
i nie rzadko, bo ostatni rozdział był tydzień temu ;p
ale wybaczam te niedopaczenie XD
i dziękuję za te miłe słowa ;*
z resztą dziękuję wszystkim, jesteście kochani ;*** 

sobota, 1 grudnia 2012

Ale serio.. Kozy?


Zbliżała się godzina sądu ostatecznego. Nic specjalnego nie przygotowałam. Mam jakieś przekąski, wino i wolną chatę. Nina poszła do koleżanki na noc (jak zawsze, gdy Thad jest w drodze). Po otworzeniu drzwi byłam lekko zdziwiona. On chyba też.
-H-hej-wyjąkał.
-Cześć-odpowiedziałam, uśmiechając się. Zaprowadziłam go do salonu.
-Więc to ty-powiedział po chwili milczenia. Chyba był rozczarowany. Jak nie pasuje to wynocha!
-Tak, ja..-przecież nie święty Mikołaj. Wzięłam łyka wina-Wiesz co, chyba będzie lepiej jak zamienisz się z którymś z chłopców. Mi to nie przeszkadza-sztuczny uśmiech numer 4.
-Dlaczego?-wyglądał na zdziwionego.
-Nie jesteś zachwycony moją obecnością. Od początku nie byłeś-wyznałam.
-Nieprawda-ugh.. Jak nie, jak tak! I niech mi kitów nie wciska łysol jeden.
-Serio? No jakoś mi się nie wydaje-teraz on pił. Zaczął się krztusić. Szybko do niego podeszłam i zaczęłam klepać go po plecach-Ręce do góry-poleciłam, ale cały czas kaszlał. Gdy już przestał, wróciłam na swoje miejsce-Chciałeś skłamać. To dlatego-moje dłonie znajdowały się teraz na biodrach.
-Co? Nie-zaprzeczył-Ja..
-Aha. Jasne-ucięłam mu-Nie tłumacz się. Nie musisz. Mam to gdzieś-i znowu się uśmiechnęłam, chyba. Patrzył na mnie lekko zmieszanym wzrokiem. Jego szare tęczówki zwęziły się.
-Skoro będziemy razem pracować to może poznamy się lepiej?-zaproponował-W końcu muszę wiedzieć kto mnie gryzie. Nie chcę, żeby to była jakaś psychopatka-zaśmiał się. Pierwszy raz widziałam jego uśmiech. Podobał mi się. Był taki szczery, promienny. Chciałam go odwzajemnić, ale nie mogłam. On odpychał mnie od siebie. Nie potrafiłam po raz kolejny udawać, że się uśmiecham. Zaraz, zaraz.. On powiedział "ugryźć"? Super, wyżyję się na nim i będę szczęśliwa ;)
-To chyba nie jest konieczne.
-Jest, jest-nalegał-Wiem tylko, że lubisz galaretkę-Boże, znowu ta galaretka -.- Możecie zostawić ją w spokoju?-Może ty wiesz o mnie więcej, ale ja o tobie nic-zasmucił się.
-Koleś, do dziś nie wiedziałam jak masz na imię, a ty myślisz, że wiem, co lubisz?-uniosłam jedną brew. Wyglądał na zaskoczonego.
-Serio?
-Tak.
-Bogu dzięki-odetchnął z ulgą-Już myślałem, że jesteś kolejną wielką fanką, chcącą zobaczyć swojego idola.
-To nie ja.
-Świetnie. Dolać ci?-zapytał, biorąc butelkę. Z nerwów nawet nie zauważyłam, że mój kieliszek jest pusty.
-Poproszę-podszedł do mnie.
-To co, powiesz mi coś o sobie?-usiadł na kanapie obok mnie.
-Nie-odpowiedziałam, wypinając przy tym język. Zachowałam się jak małolata, ale mówi się trudno i żyje się dalej-Lepiej ty coś powiedz, coś czego nie przeczytam w internecie.
-Hmm.. zastanawiał się. Jak to robił, marszczył czoło i nos. Na całej twarzy miał "zmarszczki". Mimowolnie się uśmiechnęłam-Nie mam rodzeństwa.
-No tez mi nowina!-uniosłam ręce-A co, każdy myśli, że masz?
-Jeszcze nie skończyłem. Zawsze jesteś taka niecierpliwa?
-Oj przepraszam. Mów.
-Nie miałem podwórkowych przyjaciół. Dopiero w szkole..-westchnął.
-Dlaczego?-tylko na tyle było mnie stać.
-Mama bała się o tego jedynego, rozumiesz?-kiwnęłam głową. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam jak-A ty?-zapytał.
-Właśnie rozmawiasz z adoptowaną jedynaczką-odpowiedziałam wprost.
-Ja.. Nie.. Przykro mi-w jego oczach widziałam ból.
-Nie musi. Nina i Thad są świetnymi rodzicami-uśmiechnęłam się.
-Wiesz, że nie musiałaś mi tego mówić?-wydawało mi się, że lekko przymrurzył oczy.
-No tak. Teraz wiesz kim jestem, będzie ci mnie szkoda i zaczniesz być miły. Masz rację, nie powinnam ci się z tego zwierzać. Mogłam skłamać, że mam masę przyjaciół, kocham być w centrum uwagi i na casting poszłam dla sławy.
-A tak nie jest? Nie chciałaś się pokazać?
-Chciałam zobaczyć, czy mam szansę-mruknęłam.
-A co by się stało, gdybyśmy cię odrzucili?-zapytał niepewnie.
-Skoczyłabym z mostu, Max. A ty?-te pytania zaczęły mnie denerwować.
-Co ja?-zdziwił się.
-Gdybyś nie był w zespole jak wyglądałoby teraz twoje życie?-ciekawe, czy odpowie.
-Pasłbym kozy w górach-uśmiechnął się-No co?-zapytał, widząc moją minę-Ty żartowałaś z tym mostem to ja mogłem z kozą.
-Ale serio.. Kozy?-zaczęłam się śmiać.
-Tak, one tak słodko mmmeczą.
-To owce-ucięłam.
-Kurde.. Który to już żart spaliłem?-powiedział do siebie-A ty chociaż raz mogłabyś nie być taka drobiazgowa. Próbuję ci zaimponować, a ty podcinasz mi skrzydła i się śmiejesz-siedział naburmuszony. Byłam w lekkim szoku, jeśli tak można to nazwać.
-Hahahaha-zaczęłam się śmiać-Zaimponować-powtórzyłam i otarłam kącik lewego oka, z którego wydobyła się łza.
-Takie to zabawne?
-Oj przepraszam. Po prostu.. To trochę dziwne-z nerwów przygryzłam wargę. Kurde, to się wpakowałam.
-Powinienem już iść-Max wstał.
-Możesz jeszcze zostać.
-Dzięki, ale nie. Do jutra-posłał mi ciepłe spojrzenie i wyszedł.
-Brawo Magi-mruknęłam do siebie i wzięłam się za sprzątanie tego bałaganu. Nie wiem dlaczego, ale czułam wyrzuty sumienia. Chyba uraziłam Maxa. Jutro jeszcze raz go przeproszę. Może przekupię go jakąś kawą lub ciastkiem? ^^ A jak nie będzie chciał to kij mu w oko. Łaski bez. Niech się łysol udusi tym dymem z papierosów! W dupie ze sprzątaniem. Nie mam siły ani nastroju. Rano to zrobię, a teraz idę spać. Dobranoc!
_____________________________
w tym tygodniu miało nie być rozdziału, ale się zebrałam i jakoś go skończyłam :)
czekam na wasze opinie w komentarzach ;D