Szybko się ogarnęłam i wyszłam bez śniadania. Głupia ja.. Jak mogłam zaspać?! Teraz wyglądam jak niedorozwuj i wszyscy się na mnie gapią -.-. No super..
-Cześć-zaczepiła mnie jakaś kobieta.
-Heeej-odpowiedziałam niepewnie.
-O, pewnie mnie nie pamiętasz. Wczoraj byłam przy tej akcji z Michelle-wytłumaczyła.
-Faktycznie-uśmiechnęłam się-Teraz poznaję.
-Jestem Nareesha.
-Magi-podałyśmy sobie dłonie-Zgaduję, że jesteś dziewczyną Sivy.
-Tak. Idziesz na plan?-zapytała.
-Tak. Tylko jestem już trochę spóźniona. Zaspałam-wyjaśniłam.
-Spokojnie, będę cię kryła. Całą winę biorę na siebie.
-No przestań-machnęłam ręką.
-Przecież i tak nie mogą mi nic zrobić.
-W sumie.. To racja-przez całą drogę rozmawiałyśmy o.. niczym. Muszę przyznać, że Kaneswaran ma świetną partnerkę. Oby nie spieprzył tego związku. Już ja go prześwięcę! Jeśli za tydzień będziemy ze sobą gadać.. Kurde, nie daje mi to spokoju. Już jutro koniec. Zamknę jeden rozdział i zacznę kolejny. Mam nadzieję, że będzie lepszy od poprzednich. Chociaż ten jest niczego sobie.
-Cześć Słońce-przed budynkiem czekał na nas Seev. To znaczy na Nareeshę, ja się tylko załapałam na powitanie. Dziewczyna dała mu całusa w policzek, a ja tylko mruknęłam, coś w stylu 'hej' i weszłam do środka.
-Spóźniłaś się-powiedziała ostro Amanda.
-Mi też się dobrze spało, a tak w ogóle to dzień dobry-pomachałam jej i poszłam dalej.
-Kogo my tu mamy?-uśmiechnął się Jay, gdy weszłam po ciuchy.
-Cześć-Nathan mnie przytulił.
-Szybko się przebież-poleciła Agatha.
-Ok, ok-odpowiedziałam i zapukałam do drzwi przebieralni.
-Zajęte cioto! Tom, ile razy mam to powtarzać?!-ktoś nie miał dziś humoru do żartów. Wreszcie drzwi się otworzyły-Tak trudno było chwilę poczekać? O, Margo. Przepraszam. Nie wiedziałem, że to ty-speszył się.
-Spokojnie-poklepałam go po ramieniu-Nie spinaj się tak, bo ci struny głosowe zaczną szwankować-zażartowałam.
-Bardzo śmieszne. I hej-zbliżył się, żeby dać mi całusa, ale do pokoju wparowała wściekła Amanda, krzycząc, że powinniśmy być gotowi 15 minut temu.
-Muszę się przebrać-powiedziałam.
-Pomóc ci?-zabawnie poruszał brwiami.
-Zbok!-zamknęłam drzwi i zaczęłam się przebierać.
Po godzinie..
-Nie, nie i jeszcze raz nie!-krzyczał reżyser-Nathan, odsuń się od Maxa i Margaret, bo widać jak tańczysz podczas ich pocałunku! A wy..-zwrócił się do nas-Proszę, nie śmiejcie się. Nagrajmy raz, a dobrze i dam wam spokój-błagał nas. Nie wiedzieć czemu, tylko z nami miał taki problem. Reszta szybko nagrała swoje kwestie i mieli fajrant.
-Dobra, bierzemy się w garść!-krzyknął Max.
-Oczywiście-zawtórowałam mu. Po raz setny dzisiaj usłyszałam 'Chasing the sun' i zbliżyłam się do chłopaka. Zaczęliśmy się całować, a gdy miałam go ugryźć, zaczepiłam głową o jego nos, a on jęknął z bólu-O Boże, przepraszam-zakryłam usta dłońmi.
-O Matko! Jak boli-krzywił się.
-Nie chciałam. Pokaż-dotknęłam jego twarzy, a on popadł w histeryczny śmiech-Świnia!-przywaliłam mu w ramię.
-Ałaja, teraz to serio bolało.
-I dobrze, bo miało-wypięłam mu język.
-Możemy w końcu to nagrać?!-teraz Amanda zabrała głos.
-Tak, tak-odpowiedział Max, patrząc mi w oczy. Po raz kolejny go pocałowałam. O tyle dobrze, że tym razem wyszło.
-Świetnie-ucieszył się ten nerwowy, niski facecik-To jeszcze raz.
-Co?-zdziwiłam się.
-Trzeba nagrać reakcję Maxa-wytłumaczył-Ale możecie przejść do ukąszenia-machnął ręką. Ach, ale on łaskawy -.- I po raz 101 w tle leciało CTS-Cięcie! Mamy to! Koniec na dziś. Do jutra zmontujemy taśmę. Widzimy się o dziesiątej-i wyszedł.
-Lunch?-szczerzył się Max.
-Przecież obiecałam-odparłam i poszliśmy się przebrać. Oczywiście osobno.. Nie, żeby coś tam ten.
-Zaczekajcie!-usłyszeliśmy głos Nathana, gdy wychodziliśmy z budynku-Idziecie może coś zjeść?-zapytał, a ja kiwnęłam głową w odpowiedzi-Mogę iść z wami?
-Yy.. Jak chcesz-mruknął Max.
-Czy ktoś mówił coś o jedzeniu?-niewiadomo skąd pojawił się Jay, a za nim cała reszta.
-Ludzie, co wy tu robicie?-łysol był lekko poddenerwowany.
-Czekamy na was-odpowiedziała Kelsey.
-My chcieliśmy już iść, ale dziewczyny uparły się, że bez Margaret nie idą-wyjaśnił Tom.
-Miło z waszej strony-obdarowałam je ciepłym uśmiechem.
-Skoro już wszyscy jesteśmy to możemy iść na pizzę-uśmiechnął się Siva.
-Taak, możemy-wycedził przez zęby Max.
-Uśmiechnij się-poprosiłam go.
-Ale to miało być nasze popołudnie-żalił się.
-Mamy jeszcze jutro-dotknęłam jego ramienia.
-W sumie to całe życie przed nami-uśmiechnął się do mnie.
-Eee, gołąbeczki. Podczas gdy wy się umawialiście na randewuuuuu, my ustaliliśmy, że pizzę zamawiamy do domu-Parker się uśmiechnął.
-Tom, Idioto, Ty na to wpadłeś?-zapytał ten całuśny-Świetny pomysł.
-Jestę Geniuszę-zaśmiał się. Jakoś nie widziało mi się siedzenie u chłopaków w domu i opychanie się pizzą. Musiałam się od tego wymigać.
-Muszę być wcześniej w domu, więc.. Będę leciała-teraz tylko muszę wymyślić jakiś sensowny powód.
-Ej, bez ciebie nie idę-Max posmutniał.
-Stary, ty tam mieszkasz. Wcześniej, czy później pójdziesz-stwierdził Seev.
-To stanie się to później.
-Jak sobie chcesz-mulat wzruszył ramionami.
-Magi! Idziesz z nami! Koniec. Kropka-Nareesha wzięłam mnie pod rękę.
-No nie wiem..
-Ale ja wiem!-wtrąciła Kelsey-Musisz zobaczyć w jakim chlewie oni mieszkają. Może w końcu do nich dotrze, że po sobie się sprząta.
-Oj, nie przesadzaj. Nie jest aż tak źle. Przynajmniej w moim pokoju-uściślił Tom.
-Jak posprzątam..-blondynka przewróciła oczami.
-To jak? Idziesz?-Jay patrzył na mnie z nadzieją.
-No dobra-westchnęłam-Ale tylko na chwilę.
-Tak!-ucieszył się Max. Szliśmy przez jakieś 10 minut.
-To ją lecę zadzwonić. Ile zamawiamy?-zapytał Tom, po wejściu do środka budynku. Dom nie był ogromny ani nie rzucał się w oczy. Przechodnie w życiu by nie powiedzieli, że tu mieszkają gwiazdy.
-Bierz jedną na dwie osoby-rozkazał loczek.
-Co? My tyle nie zjemy.
-Właśnie-Nareesha poparła Kelsey.
-Ale my tak. Spokojnie, spokojnie, nic się nie zmarnuje-Seev udawał, że panuje nad sytuacją.
-Jak sobie chcecie-blondynka wzruszyła ramionami.
-Tak właśnie chcemy-loczek się uśmiechnął. Chłopcy zaprowadzili mnie do salonu, gdzie wszyscy usiedliśmy.
-Dobra, za 20 minut będzie żarcie-Tom cieszył się jak małe dziecko. Po dziesięciu minutach patrzenia się jak ADHDowiec obmacuje Kelsey, a Siva przystawia się do Nareeshy, Max gdzieś wyszedł. Zrobiło mi się go szkoda.
-Idę do łazienki-uśmiechnęłam się i ruszyłam za chłopakiem na górę-Max, zaczekaj-poprosiłam. Odwrócił się w moją stronę-Chcesz pogadać?-zapytałam niepewnie.
-Z tobą? Nie-był lekko poddenerwowany. Co? O co mu chodzi?-Z nimi?-wskazał palcem salon-Oczywiście!
-Co jest?
-Magi..-pierwszy raz tak do mnie powiedział-Ja.. Ja muszę im powiedzieć. Nie chcę tego przed nimi ukrywać-objął mnie w pasie, a ja położyłam dłonie na jego klacie-To są moi, nasi przyjaciele.
-Wiem.
-Ej..-podniósł mój podbródek, żeby spojrzeć mi w oczy-Rozumiem, że jest ci ciężko, ale chłopcy wszystko zrozumieją.
-Po prostu nigdy nie byłam w takiej sytuacji, Max. To trudne-westchnęłam-Myślisz, że nie chcę się przytulić, gdy siedzimy na kanapie? Ale przecież ustaliliśmy.. Nie mówimy o tym, co do siebie czujemy-powiedziałam. Dwudziestoparolatek wyglądał na urażonego.
-Chodź-wziął mnie za rękę. Otworzył drzwi i zanim zdążył zapalić światło, pocałował mnie. Oparłam się o ścianę i pozwoliłam ponieść się emocjom. Po chwili poczułam zimną rękę chłopaka pod moją koszulką. Odepchnęłam go.
-Max-przerwałam ciszę.
-Tak, wiem. Przepraszam. Wracajmy, bo zaraz zjedzą mam pizzę-wyszliśmy na korytarz.
-A już chciałem po was iść-uśmiechnął się Nathan, gdy usiedliśmy.
Gdy spojrzałam za zegarek było po dziesiątej.
-Sorry, ale ja muszę spadać.
-Już?-zdziwił się Siva.
-Niestety-wzruszyłam ramionami.
-Odprowadzę cię-zaproponował Nathan.
-Dam sobie radę.
-Ale.. Musimy pogadać-szepnął mi do ucha. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszliśmy.
-Co się stało?
-Bo.. Podoba mi się jedna dziewczyna-zaczął niepewnie-I nie wiem, co mam robić. Pomyślałem, że może mi pomożesz. W końcu sama jesteś jedną z nich-patrzył z nadzieją.
-No dzięki wielkie, że tak uważasz!-zaśmiałam się.
-To jak?
-Jasne, ale nie wiem, co konkretnie mam ci powiedzieć.
-Yyy.. Magi, wiesz-pokręciłam przecząco głową-Powiedz, jak ja mam się z nią umówić?
-Nathan-zatrzymałam się-Najlepiej będzie jak zaprosisz ją na kawę. Jeśli rozmowa będzie się kleiła to znaczy, że coś może z tego być, a jeśli nie..
-Wiem..-przerwał mi.
-Posłuchaj, nie chcę, żebyś się łudził. Nie chcę, żebyś cierpiał.
-Dziękuję-przytulił mnie.
-Oj Nathan, Nathan.
Po kilku minutach byłam w domu. Od razu położyłam się spać.
Park.
-Ałaja, teraz to serio bolało.
-I dobrze, bo miało-wypięłam mu język.
-Możemy w końcu to nagrać?!-teraz Amanda zabrała głos.
-Tak, tak-odpowiedział Max, patrząc mi w oczy. Po raz kolejny go pocałowałam. O tyle dobrze, że tym razem wyszło.
-Świetnie-ucieszył się ten nerwowy, niski facecik-To jeszcze raz.
-Co?-zdziwiłam się.
-Trzeba nagrać reakcję Maxa-wytłumaczył-Ale możecie przejść do ukąszenia-machnął ręką. Ach, ale on łaskawy -.- I po raz 101 w tle leciało CTS-Cięcie! Mamy to! Koniec na dziś. Do jutra zmontujemy taśmę. Widzimy się o dziesiątej-i wyszedł.
-Lunch?-szczerzył się Max.
-Przecież obiecałam-odparłam i poszliśmy się przebrać. Oczywiście osobno.. Nie, żeby coś tam ten.
-Zaczekajcie!-usłyszeliśmy głos Nathana, gdy wychodziliśmy z budynku-Idziecie może coś zjeść?-zapytał, a ja kiwnęłam głową w odpowiedzi-Mogę iść z wami?
-Yy.. Jak chcesz-mruknął Max.
-Czy ktoś mówił coś o jedzeniu?-niewiadomo skąd pojawił się Jay, a za nim cała reszta.
-Ludzie, co wy tu robicie?-łysol był lekko poddenerwowany.
-Czekamy na was-odpowiedziała Kelsey.
-My chcieliśmy już iść, ale dziewczyny uparły się, że bez Margaret nie idą-wyjaśnił Tom.
-Miło z waszej strony-obdarowałam je ciepłym uśmiechem.
-Skoro już wszyscy jesteśmy to możemy iść na pizzę-uśmiechnął się Siva.
-Taak, możemy-wycedził przez zęby Max.
-Uśmiechnij się-poprosiłam go.
-Ale to miało być nasze popołudnie-żalił się.
-Mamy jeszcze jutro-dotknęłam jego ramienia.
-W sumie to całe życie przed nami-uśmiechnął się do mnie.
-Eee, gołąbeczki. Podczas gdy wy się umawialiście na randewuuuuu, my ustaliliśmy, że pizzę zamawiamy do domu-Parker się uśmiechnął.
-Tom, Idioto, Ty na to wpadłeś?-zapytał ten całuśny-Świetny pomysł.
-Jestę Geniuszę-zaśmiał się. Jakoś nie widziało mi się siedzenie u chłopaków w domu i opychanie się pizzą. Musiałam się od tego wymigać.
-Muszę być wcześniej w domu, więc.. Będę leciała-teraz tylko muszę wymyślić jakiś sensowny powód.
-Ej, bez ciebie nie idę-Max posmutniał.
-Stary, ty tam mieszkasz. Wcześniej, czy później pójdziesz-stwierdził Seev.
-To stanie się to później.
-Jak sobie chcesz-mulat wzruszył ramionami.
-Magi! Idziesz z nami! Koniec. Kropka-Nareesha wzięłam mnie pod rękę.
-No nie wiem..
-Ale ja wiem!-wtrąciła Kelsey-Musisz zobaczyć w jakim chlewie oni mieszkają. Może w końcu do nich dotrze, że po sobie się sprząta.
-Oj, nie przesadzaj. Nie jest aż tak źle. Przynajmniej w moim pokoju-uściślił Tom.
-Jak posprzątam..-blondynka przewróciła oczami.
-To jak? Idziesz?-Jay patrzył na mnie z nadzieją.
-No dobra-westchnęłam-Ale tylko na chwilę.
-Tak!-ucieszył się Max. Szliśmy przez jakieś 10 minut.
-To ją lecę zadzwonić. Ile zamawiamy?-zapytał Tom, po wejściu do środka budynku. Dom nie był ogromny ani nie rzucał się w oczy. Przechodnie w życiu by nie powiedzieli, że tu mieszkają gwiazdy.
-Bierz jedną na dwie osoby-rozkazał loczek.
-Co? My tyle nie zjemy.
-Właśnie-Nareesha poparła Kelsey.
-Ale my tak. Spokojnie, spokojnie, nic się nie zmarnuje-Seev udawał, że panuje nad sytuacją.
-Jak sobie chcecie-blondynka wzruszyła ramionami.
-Tak właśnie chcemy-loczek się uśmiechnął. Chłopcy zaprowadzili mnie do salonu, gdzie wszyscy usiedliśmy.
-Dobra, za 20 minut będzie żarcie-Tom cieszył się jak małe dziecko. Po dziesięciu minutach patrzenia się jak ADHDowiec obmacuje Kelsey, a Siva przystawia się do Nareeshy, Max gdzieś wyszedł. Zrobiło mi się go szkoda.
-Idę do łazienki-uśmiechnęłam się i ruszyłam za chłopakiem na górę-Max, zaczekaj-poprosiłam. Odwrócił się w moją stronę-Chcesz pogadać?-zapytałam niepewnie.
-Z tobą? Nie-był lekko poddenerwowany. Co? O co mu chodzi?-Z nimi?-wskazał palcem salon-Oczywiście!
-Co jest?
-Magi..-pierwszy raz tak do mnie powiedział-Ja.. Ja muszę im powiedzieć. Nie chcę tego przed nimi ukrywać-objął mnie w pasie, a ja położyłam dłonie na jego klacie-To są moi, nasi przyjaciele.
-Wiem.
-Ej..-podniósł mój podbródek, żeby spojrzeć mi w oczy-Rozumiem, że jest ci ciężko, ale chłopcy wszystko zrozumieją.
-Po prostu nigdy nie byłam w takiej sytuacji, Max. To trudne-westchnęłam-Myślisz, że nie chcę się przytulić, gdy siedzimy na kanapie? Ale przecież ustaliliśmy.. Nie mówimy o tym, co do siebie czujemy-powiedziałam. Dwudziestoparolatek wyglądał na urażonego.
-Chodź-wziął mnie za rękę. Otworzył drzwi i zanim zdążył zapalić światło, pocałował mnie. Oparłam się o ścianę i pozwoliłam ponieść się emocjom. Po chwili poczułam zimną rękę chłopaka pod moją koszulką. Odepchnęłam go.
-Max-przerwałam ciszę.
-Tak, wiem. Przepraszam. Wracajmy, bo zaraz zjedzą mam pizzę-wyszliśmy na korytarz.
-A już chciałem po was iść-uśmiechnął się Nathan, gdy usiedliśmy.
Gdy spojrzałam za zegarek było po dziesiątej.
-Sorry, ale ja muszę spadać.
-Już?-zdziwił się Siva.
-Niestety-wzruszyłam ramionami.
-Odprowadzę cię-zaproponował Nathan.
-Dam sobie radę.
-Ale.. Musimy pogadać-szepnął mi do ucha. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszliśmy.
-Co się stało?
-Bo.. Podoba mi się jedna dziewczyna-zaczął niepewnie-I nie wiem, co mam robić. Pomyślałem, że może mi pomożesz. W końcu sama jesteś jedną z nich-patrzył z nadzieją.
-No dzięki wielkie, że tak uważasz!-zaśmiałam się.
-To jak?
-Jasne, ale nie wiem, co konkretnie mam ci powiedzieć.
-Yyy.. Magi, wiesz-pokręciłam przecząco głową-Powiedz, jak ja mam się z nią umówić?
-Nathan-zatrzymałam się-Najlepiej będzie jak zaprosisz ją na kawę. Jeśli rozmowa będzie się kleiła to znaczy, że coś może z tego być, a jeśli nie..
-Wiem..-przerwał mi.
-Posłuchaj, nie chcę, żebyś się łudził. Nie chcę, żebyś cierpiał.
-Dziękuję-przytulił mnie.
-Oj Nathan, Nathan.
Po kilku minutach byłam w domu. Od razu położyłam się spać.
Park.
Max.
Ja.
Jest cudownie. On cały czas mówi, że mu się podobam i jak bardzo mnie kocha.. Nagle przybiegają ludzie z aparatami. Robią zdjęcia. Zadają pytania. Robi się nieciekawie. Chłopak z uśmiechem opowiada jak się poznaliśmy. To miłe, że się mnie nie wstydzi. W jednej chwili podbiega do nas kobieta i mierzy rewolwerem w moją głowę.
-Co za spotkanie-uśmiecha się.
-Co ty robisz?-Max wpadł w panikę.
-Ta mała suka płaci za moje wino-pistolet wystrzelił. Poczułam ból w czaszce, który rozchodził się po całym ciele. Zaczęłam ciężko oddychać. Robiło mi się ciemno przed oczami. Powieki robiły się ciężkie. Czułam, że brakuje mi powietrza w płucach. Ostatnie uderzenie serca i poczułam błogi spokój..
_____________________________________
Nawet nie wiecie jak długo pisałam ten rozdział o.O
Mam nadzieje, że się podoba ;D
Przepraszam za jakiekolwiek błędy ;)
I do następnego ^^
_____________________________________
Nawet nie wiecie jak długo pisałam ten rozdział o.O
Mam nadzieje, że się podoba ;D
Przepraszam za jakiekolwiek błędy ;)
I do następnego ^^
Mi się podoba ^^
OdpowiedzUsuńA końcówka najlepsza ^^
Już myślałam że będzie sexytime... :c
Ale liczę na to że w najbliższej przyszłości TO napiszesz :D
Czekam na next! :****
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwohoo! :D
OdpowiedzUsuń-Ej, bez ciebie nie idę-Max posmutniał.
-Stary, ty tam mieszkasz. Wcześniej, czy później pójdziesz-stwierdził Seev.
mój ulubiony moment ;D
hahahahahaha xd
wariaci :P
dobra na początku nie skumałam, że to sen i serio myślałam, ze ją zabiła xd mój wcześniejszy komentarz nawet o tym mówił, ale żeby się nie skompromitować usunęłam go hahahahahahaa xD
dobra, dobra dupa z bobra :D
w sensie pizza z Maxem ;D
dawaj nn bo ostatni tydzień feriiiiiiiiii xd ;d
No nie dziwie się czemu tak długo go pisałaś XD
OdpowiedzUsuńAle było warto bo jest MEGAZAJEBISTYWKOSMOSODJECHANYŻEHEJ
To był długi wyraz XD
Się podoba ;D
Nexta chcę ;)
Ej ta koncówka to jej sen czy realia :D
OdpowiedzUsuńPs . nominowałam cię do The Versatile Blogger Award :D
Usuńi zmieniłam nazwe tak jakby coś xdd