środa, 28 maja 2014

To NASZ dzień!

Nie wiem jak Max to załatwił, ale mieliśmy cały dzień dla siebie. Minęło tak wiele czasu odkąd mogliśmy spędzić ze sobą tyle czasu. Wpadł do mnie rano z kwiatami i powiedział, że możemy robić, co tylko zechcę.
-Czy zapomniałam o swoich urodzinach?-zaśmiałam się.
-Nie Kochanie. Nie musisz nawet o nich pamiętać. Ważne, że ja wiem kiedy są-pocałował mnie w czoło.
-Wiesz, że mam dziś szkołę?
-Taaak, ale rozmawiałem z twoją mamą i nie masz się, o co martwić. Wszystko załatwiłem-szeroko się uśmiechnął.
-Jak ją przekupiłeś?-usiadłam na blacie kuchennym.
-Nie musiałem-wzruszył ramionami-Twoja mama bardzo mnie lubi i darzy mnie zaufaniem. Wie, że nic ci przymnie nie grozi-podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
-Ta kobieta chyba nie wie, co czyni-pokręciłam ze zdumieniem głową.
-Dziękuję ci bardzo-udał obrażonego i zrobił skwaszoną minę.
-Oj przepraszam-objęłam go za szyję. Chciałam dać mu całusa, ale zrobił unik i moje usta trafiły na żuchwę.
-Nie-odparł krótko. Spojrzałam na niego ze smutkiem-Ech-westchnął-Nie umiem się na ciebie gniewać-pocałował mnie, a ja odpowiadałam tym samym. Zapowiada się cudowny dzień.
-Usiądź sobie, a ja przygotuję ci coś do zjedzenia-polecił.
-Ale nie jestem głodna, jadłam zanim przyszedłeś.
-Hmm-zastanowił się przez chwilę-Może to i dobrze-cmoknął mnie w czoło i wziął na ręce.
-Co robisz?-zdziwiłam się.
-Przecież nie wyjdziesz z domu w samej koszulce. Musisz się przebrać.
-To już wychodzimy?-właśnie zostałam wnoszona po schodach.
-A chcesz zostać w domu?-zatrzymał się na pół piętrze.
-Tak. Nie. Nie wiem-odparłam szybko.
-Ach te kobiety. Wiecznie niezdecydowane-przewrócił oczami.
-Spadaj!-zaśmiałam się i po chwili leżałam na własnym łóżku.
-Możemy tu zostać jak chcesz-Max położył się obok-Wystarczy, że powiesz tak lub nie-składał pocałunki na moim karku. Robił to tak delikatnie, że miałam gęsią skórkę. W mojej głowie biły się ze sobą różne myśli. Iść, czy zostać. Jak pójdziemy to rozszarpią nas reporterzy, a jak zostaniemy to wiadomo do czego może dojść. Nagle Max zaczął gładzić mój brzuch, patrząc jak nierównomiernie oddycham. Spojrzał mi w oczy i powiedział:
-Kocham cię i żałuję, że przeze mnie cierpiałaś-pocałował mnie w czubek nosa. Myślałam, że się popłaczę. Czułam, że mówi prawdę. Byłam tego pewna. Mocno objęłam go za szyję.
-Było warto-powiedziałam przez łzy. Nie wiem ile czasu tak leżeliśmy, ale chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Zapach jego perfum uspokajał mnie, a bicie serca, które słyszałam powodowało uśmiech na mojej twarzy. Gdy uniosłam wzrok, zobaczyłam, że mój Romeo zasnął. Wyglądał tak słodko, że nie miałam serca, by go budzić. Ostrożnie wstałam i zaparzyłam sobie herbatę. Gdy wróciłam do pokoju, leżał już pod kołdrą i cichutko pochrapywał.

*   *  *
-Na pewno chcesz tu iść na lunch?-zapytał niepewnie chłopak.
-Tak-odparłam stanowczym głosem.
-Ale..-skrzywił się-To nie tak miało wyglądać.
-Nie będę cię naciągać na żadne restauracje. Jemy na tym zadupiu-pocałowałam go w policzek-I nikt nas tu nie znajdzie, a chyba o to chodzi, c'nie?
-C'tak-westchnął, po czym otworzył mi drzwi. Nie powiem.. wnętrze lokalu nie zachwyca, ale przynajmniej nie śmierdzi. O nie, jednak śmierdzi.
-Ech.
-Wychodzimy-i zanim weszliśmy, już nas nie było-Przepraszam, ale nie pozwolę ci na to. Ja coś wybiorę i nie obchodzi mnie, że ktoś nas spotka. Mamy prawo do chodzenia po mieście, a z resztą musimy coś jeść i to w normalnych warunkach. Kocham cię i dlatego tam nie zjemy-powiedział to tak szybko, że ledwie go zrozumiałam.
-Dobrze. Czekam na propozycje-uśmiechnęłam się.
-Naprawdę?-wyglądał na zdziwionego.
-Tak-pogładziłam go po policzku.
-Mówiłem, że cię kocham?-złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie tak, że nasze ciała się stykały.
-Hmm.. Chyba nie-oparłam ręce na jego ramionach.
-Jak mogłem o tym zapomnieć?-cmoknął mnie w czoło-Kocham cię-szepnął prosto do ucha.
-Wiem, ale chciałam to usłyszeć-odpowiedziałam w taki sam sposób.
-Wiesz, że pół roku temu spotkaliśmy się po raz pierwszy?-minimalnie się odsunął.
-Przecież casting był 3 miesiące temu-odparłam.
-Wtedy się poznaliśmy, ale chodzi mi o spotkanie, kochanie-wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę centrum. Próbowałam sobie przypomnieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
-Niemożliwe, żeby coś takiego mogło się zdarzyć. Pamiętałabym-powiedziałam stanowczo.
-No tak, mogłaś mnie nie rozpoznać. Miałem czapkę z daszkiem, kaptur i okulary przeciwsłoneczne. Wpadliśmy na siebie w parku. Bardzo się spieszyłaś.

-Lola, chodź szybciej, bo znowu się spóźnimy-marudziłam.
-Ale szybciej nie dam rady i tak idziemy w zniewalająco szybkim tempie-wydyszała-Chodźmy przez park, będzie szybciej.
-Dobra-i od razu przeszłyśmy przez ulicę.
-Możesz mi przypomnieć dlaczego tak pędzimy?-ruda nie dawała za wygraną. Złapałam ją za ramię, zatrzymując się.
-Jak to? Nie wiesz gdzie idziemy?-zdziwiłam się-Robię to dla ciebie, a ty nawet nie wiesz dlaczego? 
-Chcesz, żebym wypluła płuca? Dzięki-oparła dłonie o kolana i głęboko oddychała. 
-Justin Timberlake jest w sklepie muzycznym dwie przecznice stąd i podpisuje płyty-powiedziałam zachęcającym głosem.
-Co? Idziemy!!-szarpnęła moją rękę i pędem ruszyłyśmy przez park-Nie mam płyty-załamała się.
-Wiem, ale ja ją mam. Wczoraj kupiłam-czułam ucisk w łydkach.
-Jesteś kochana-zaczęła piszczeć.
-To też wiem-spojrzałam na Lolę i poczułam jak moja głowa odbija się od ubitej ziemi.
-Przepraszam-nade mną stał mężczyzna-Żyjesz?-pomógł mi wstać.
-Tak, ale następnym razem uważaj jak chodzisz! Miałam szczęście, że to tylko trawnik!
-Jeszcze raz przepraszam. Mogę zadzwonić po pogotowie-poprawił okulary.
-Nie! Spieszymy się-wtrąciła przyjaciółka i już nas nie było.

-Teraz sobie przypominam. Truchtałeś sobie-zaśmiałam się.
-To byłem ja.
-Boże, przecież ja na ciebie nakrzyczałam-zaczęłam panikować.
-Tylko troszeczkę, ale wiesz co? To była chyba najmilsza rzecz jaka mi się przytrafiła tamtego dnia.
-Dlaczego?
-Bo to był dowód, że mnie nie rozpoznałaś, a tego właśnie chciałem.
-Czekaj, chcesz mi wmówić, że poszedłeś biegać do najbardziej zatłoczonego miejsca w mieście?
-Byłem lekko wkurzony na chłopaków, ok? Nie wiedziałem, co robię-wytłumaczył.
-Dokładnie tak jak teraz. Będąc ze mną-mruknęłam.
-Słyszałem.
-Też cię kocham-mocniej ścisnęłam jego dłoń.
___________________________________________________
Nie wierzę, że to dodaję -.-
Rozdział bez wyrazu, ale postaram się poprawić w następnym.
Mam pomysł i jedną akcję, która wszystko zmieni tylko mam problem, żeby do niej dobrnąć, ale coś się wymyśli.
Przepraszam, że tyle czasu mnie nie było, ale te matury wyssały ze mnie wszystkie pokłady energii i chęci do życia.
Mam nadzieję, że mam jeszcze jakichś czytelników :)
Nie wiem kiedy kolejny rozdział.
Jak zepnę dupę to będzie jeszcze w czerwcu, a jak nie to bajo.


A i jeszcze jedno.. Powoli kończę przygodę z opowiadaniami i zbliżam się do zakończenia swojej "kariery pisarskiej", co prowadzi do końca historii moich bohaterów. Wiem, że płakać nie będziecie, ale tak tylko informuję na przyszłość, żeby nie było szoku, że to koniec itp. 

1 komentarz:

  1. JESTEM W SZOKU! Czemu nic nie mówiłaś że kończysz z pisaniem? :'(
    A tak wgl rozdział jest taki.. <3 i :'(
    Znajdź mi takiego chłopaka jak Max <3

    OdpowiedzUsuń