-N-niee-wyrwałam rękę i wstałam-Idę po coś do picia-wyszłam szybkim krokiem. Na twarzy pewnie zrobiłam się czerwona jak burak. Boże, co ja robię? Gdyby teraz dowiedzieli się, że jestem z Maxem, nie byłoby więcej problemów. Głupia ja.. Zaraz, co ja mówię.. Przecież my nie jesteśmy razem. To znaczy nie oficjalnie.. Noo, powiedział, że mnie kocha i w ogóle, ale to nie to samo, co 'jesteś dla mnie ważna, zostańmy parą'. Westchnęłam i usiadłam przy stole kuchennym.
-Wszystko ok?-obok mnie usiadł Nathan.
-Tak-odpowiedziałam krótko.
-Nie jesteś zbyt przekonująca-tylko wzruszyłam ramionami-Słuchaj, jeśli Max ci się naprzyksza to mogę z nim pogadać.
-Co? Nie. Lepiej powiedz jak idzie ci z tą laską-zmieniłam temat.
-No wiesz.. Spędzamy ze sobą sporo czasu-zaczerwienił się.
-Oo, to dobrze-uśmiechnęłam się.
-Ale jeszcze nie byliśmy nigdzie sami.
-Jak to?
-Nie mam kiedy jej zaprosić. Z resztą.. Ona chyba uważa mnie za przyjaciela-posmutniał.
-Jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz. Zależy ci?
-Jasne!
-Więc nawet się nie zastanawiaj. Idź do niej i się z nią umów. Ja coś wymyślę, żeby reszta się nie czepiała.
-Yy.. Magi jest mały problem.
-Tak?
-Chodzi o Agathę-mruknął. No nie powiem, byłam w szoku. Od samego początku widziałam, że coś ich do siebie ciągnie, ale sądziłam, że to wyobraźnia płata mi figla.
-Dobra. To ja coś wymyślę, żebyście zostali sami-usmiechnęłam się ciepło.
-Może lepiej nie..
-Boisz się?-zapytałam zdziwiona-No nie wierzę. Bożyszcze nastolatków ma cykora-zaczęłam się śmiać.
-To nie jest zabawne.
-Jest.
-Margo, możemy pogadać?-do kuchni wparował poddenerwowany Max.
-Okeej. Chodźmy na górę-wstałam. Dobrze wiedziałam o czym chce rozmawiać i bałam się tego, co mi powie.
-Czy ty zwariowałaś?!-naskoczył na mnie, gdy tylko zamknęły się drzwi od mojego pokoju.
-Ja? Jeśli chodzi o te pytanie to pomyliłeś adresy.
-Dobrze wiesz, że gdybyś powiedziała te głupie TAK, nie musielibyśmy się tłumaczyć-krążył po pokoju co chwilę zerkając na mnie.
-Miałam skłamać? Tego chciałeś?-cały czas stałam przy biurku.
-Skłamać?-powtórzył.
-Tak-usłyszałam szmery za drzwiami, które po chwili otworzyłam. Spojrzałam pytająco na Nathana.
-Ja tylko..-zaczął się zastanawiać-Czy wy jesteście razem? Bo po tej rozmowie..
-NIE!-trzasnęłam mu drzwiami przed nosem-A wracając do naszej rozmowy.. My nigdy nie byliśmy parą-szepnęłam i usiadłam na brzegu łóżka.
-Co?-łysol od razu znalazł się obok mnie-A tamten pocałunek, dzisiejszy poranek i, i, i to, że wyznałem ci miłość?-zaczął wymieniać. Tylko na niego spojrzałam.
-Musimy wracać-do pokoju wszedł Tom.
-Pożegnaj się ładnie i spadamy-dodał loczek.
-Zaraz do was przyjdę-wydukał Max. W jego oczach dostrzegłam ból i cierpienie. Nic nie mówiąc, pocałował mnie tak jakby to miał być nasz ostatni pocałunek i wyszedł. Mimowolnie się rozpłakałam. Po kilkunastu minutach wzięłam się za sprzątanie tego bałaganu, który zrobili, co zajęło mi półtorej godziny. Gdy już nie miałam co ze sobą zrobić, znowu zaczęłam myśleć o rozmowie z Maxem. Przecież to mogło potoczyć się inaczej, lepiej. Nie chciałam się z nim kłócić. Postanowiłam do niego zadzwonić i go przeprosić. Próbowałam trzy razy. Za każdym razem miła pani z informacji mówiła, że numer jest poza zasięgiem.
-Niech o szlag z moim szczęściem-mruknęłam.
-Coś się stało kochanie?-do domu weszła Nina.
-Nie-odpowiedziałam i dałam jej całusa na powitanie.
-To dobrze-uśmiechnęła się-Mam nadzieję, że Max nie sprawił ci wielu kłopotów.
-Zawsze mogło być gorzej.
-I takie podejście mi się podoba. Chyba coś cię trapi-dodała widząc moją minę.
-Nieee-odpowiedziałam, bawiąc się rogiem obrusa.
-Słonko, przecież cię znam..
-Skoro mnie znasz to powinnaś mi ufać. Jeśli tak jest to wiesz, że mówię prawdę.
-Masz rację. Z resztą.. Nie powinnam się mieszać do twojego życia. Przepraszam-poklepała mnie po ramieniu i poszła do siebie. Postanowiłam jeszcze raz spróbować zadzwonić, ale to nic nie dało.
-Jak sobie chce.. Ja go o przebaczenie błagać nie będę-szybkim krokiem ruszyłam na górę i rzuciłam się na łóżko, zapadając w błogi sen.